Partner: Logo FacetXL.pl

Od wczesnych lat mamy do czynienia z planowaniem. Już nasi rodzice układają sobie w głowie plany na naszą przyszłość. Marzy im się aby ich syn został wziętym adwokatem, profesorem medycyny... najlepiej chirurgiem, a niektórzy nawet chcą mieć księdza w rodzinie, najlepiej od razu arcybiskupa, bo kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie. Osiem lat szkoły podstawowej mamy od razu zaplanowane.

Musimy tylko uczyć się pilnie i co roku przynosić do domu świadectwo z czerwonym paskiem. Wygrywać wszystkie możliwe olimpiady. W sporcie, w zależności kto jest na topie mamy być Małyszem, Radwańską albo Lewandowskim. Dziewczynki najlepiej gdyby były modelkami, ot takimi jak chociażby Melania Knauss, bo za kilkanaście lat mogłyby zostać żoną prezydenta Stanów Zjednoczonych.

I tak często mamy zaplanowane prawie wszystko, najpierw przez rodziców, potem szefa w pracy, który nam planuje ile mamy włożyć swojego zaangażowania w jego firmę. Bo nawet jeśli firma nie jest jego, to i tak jest jego. A on sam musi się dobrze gimnastykować, żeby mógł być dalej szefem, bo przecież i jemu ktoś zaplanował wyniki jakie powinien osiągnąć. Sami planujemy sobie urlop na przyszły rok po to żeby później walczyć o niego z szefem, bo mamy przecież wykupione wczasy na Wyspach Kanaryjskich, a jemu pasuje żebyśmy wykonali plan zadań na drugie półrocze dla całej załogi.

Planujemy zmianę samochodu i mieszkania. Małżeństwo i dzieci często wychodzą nam bez planowania, ale za to ich ilość już musimy zaplanować. Bo przecież na jedno ostatecznie nas stać, ale każde następne może doprowadzić do katastrofy. Bo to i samochód za mały, i ilość sypialni nie zgadza się z ilością lokatorów naszego mieszkania, a w dodatku lodówka którą posiadamy mieści tylko butelki z mlekiem dla naszych latorośli.

 

Okazuje się, że zaplanowane przez rodziców bycie adwokatem, stało się w rzeczywistości dla nas nieosiągalne. Dochrapaliśmy się tylko tytułu specjalisty ds. obsługi klienta, ale dobrze, że chociaż w renomowanym banku mającym swoją siedzibę przy głównej ulicy miasta. Codziennie zmagamy się z wyznaczonym planem ilości interesantów których powinniśmy obsłużyć. Do ilu twarzy męskich i damskich musimy się uśmiechać, chociaż mamy bardzo ciężki dzień.

I nareszcie koniec pracy. W drodze do domu robimy zakupy w markecie, trzymając w ręku kartkę z listą produktów, jednocześnie musimy uważać aby nie przekroczyć zaplanowanej kwoty jaką możemy wydać.

Wieczorem nareszcie docieramy do kochanego domeczku. Zajmujemy swoje miejsce parkingowe w podziemnym garażu, klnąc niemiłosiernie na projektantów tego przybytku, co tak zaplanowali ilość miejsc parkingowych, że po zajęciu swojego nie możemy wyjść z samochodu, bo właśnie filar uniemożliwia otwarcie drzwi. Wychodzimy w końcu od strony pasażera i obładowani jak wielbłąd znowu ciskamy gromy, bo winda do poziomu garaży nie zjeżdża tylko na półpiętro. Jeden pilot , drugi pilot...w końcu przyciskamy czołem przycisk dzwonka. W drzwiach stoi kochana żona, wita nas uśmiechem i od progu oznajmia... dobrze kochanie, że już jesteś, miałam ciężki dzień...ale zaplanowałam przyszłość naszych dzieci.

Umyj ręce i chodź do kuchni, zaraz ci obiad w mikrofalówce odgrzeję...i wszystko opowiem.

Kupiłeś papier toaletowy ?..

...Nie było go na liście...

.Nie było, nie było ale mogłeś kupić, widziałam w gazetce, że była promocja....

 

Przez głowę przeszła tylko jedna myśl... co to ja miałem zaplanowanego, kiedy miałem skończyć 38 lat ?...

I pustka w głowie... widocznie mama tego nie zaplanowała.


Henryk Sadurski

Tagi:

męskim okiem,  plany,  Życie, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz