Partner: Logo FacetXL.pl

Oto fragmenty listu:

 


(...) Mam już 73 lata i teraz muszę się zająć sama sobą. Od kilkunastu lat nie miałam praktycznie dnia wolnego. Ale ja się nie żalę. To był mój wybór. Jestem wciąż sprawna, na szczęście nic mi nie dolega, ale nie mam już siły, żeby wciąż być opiekunką. To jest naprawdę ciężka praca. Ale może dzięki temu, że przez te wszystkie lata miałam do czynienia z osobami chorymi, czasami zniedołężniałymi, to doceniałam to, co sama mam, i codziennie dziękowałam Bogu, że mogę chodzić, pracować, że rozpoznaję ludzi i wszystko pamiętam. Może dzięki temu przestałam narzekać na cokolwiek i nic nie jest w stanie mnie zniechęcić.

(...) Skończyłam studium pedagogiczne. Nigdy nie założyła rodziny. Tak wyszło. Przez jakiś czas pracowałam w szkole, potem w przedszkolu. Ale jakoś nie odnalazłam się w tej pracy. Mam taki charakter, że długo nie posiedzę w jednym miejscu. Ciągle szukałam czegoś innego. Byłam nawet pilotem wycieczek zagranicznych, pracowałam w biurze jako fakturzystka, skończyłam wiele różnych kursów, ale najdłużej pracowałam na etacie w opiece socjalnej - za biurkiem. Na emeryturze ciągle mnie gdzieś nosiło. I tak zostałam opiekunką.

(...) To był przypadek. Znajoma spytała kiedyś, czy nie chciałabym dorobić. Chodziło o opiekę nad jej matką. To była emerytowana nauczycielka. W pełni sprawna fizycznie, ale zdarzało się, że zapominała zamknąć drzwi, wyłączyć gaz w kuchence, zjeść kolację. Pani Eliza była moją pierwszą podopieczną. Przemiła osoba. Bardzo się polubiłyśmy. Przychodziłam do niej dwa razy dziennie, niedaleko ode mnie mieszkała, ale czasami też dzwoniłyśmy do siebie. Żeby sobie pogadać. Miała już prawie 90 lat i problemy z chodzeniem. Po domu jeszcze jakoś się poruszała, ale o samodzielnym wyjściu na dwór nie było już mowy. Miała też problemy ze wzrokiem. Słabo widziała. Często prosiła, żebym jej coś poczytała. Najbardziej lubiła Hłaskę i wiersze Szymborskiej. Niestety, pewnego dnia przewróciła się na śliskiej podłodze w łazience i złamała biodro. Ze szpitala już niestety nie wyszła. Zmarła po dziesięciu dniach. Płakałam na jej pogrzebie jakbym chowała własną matkę. Do dzisiaj jak jestem na cmentarzu, to zawsze odwiedzam jej grób o odmawiam pacierz.

(...) Kolejnymi moimi pracodawcami było młode małżeństwo. Dotarli do mnie też przez znajomych. Chodziło o jej matkę. Była niewiele starsza ode mnie. Początki demencji, schizofrenia. Bardzo roszczeniowa, humorzasta - jak to przy tej chorobie. Jak miała dobry dzień, to można było z nią naprawdę miło spędzić czas. Dużo kiedyś podróżowała, tańczyła kiedyś w zespole folklorystycznym, pokazywał mi mnóstwo zdjęć z koncertów, zdarzało się, że nawet śpiewała mi ludowe przyśpiewki. A były dni, kiedy mnie nie poznawała, wyganiała z mieszkania, krzyczała, klęła przy tym jak szewc, krzyczała. Nie było lekko, oj nie. Choroba jednak bardzo się rozwijała i w końcu powiedziałam bliskim, że ona wymaga już całodobowej opieki. Doszło do tego, że stawała się bardzo agresywna. A takie ataki były coraz częstsze. Bałam się.

(...) Jej dzieci stać było na szczęście na nowoczesny dom opieki, gdzie miesięczny pobyt kosztował prawie 7 tys. zł. Nie chcę nikogo oceniać, krytykować, ale trudno mi się było pogodzić z tym, że ta pani miała trójkę dzieci i żadne z nich nie potrafiło z własną matką posiedzieć dłużej niż pół godziny. Byłam tam przez rok. W tym czasie na palcach jednej ręki można były policzyć odwiedziny dzieci.

(...) Oni się tak umówili, że co miesiąc płacił mi kto inny. Nie chciałam przelewów, wolałam gotówkę i właśnie przy wypłacie spotykałam się z nimi. Miała dwóch synów i córkę. Jedynie ta córka może bardziej się interesowała, jak mama sobie radzi. Bo synowie to jedynie wpadali, z nią się nawet zbytnio nie witali i zaraz uciekali. Jakby się bali, że muszą coś przy niej zrobić. Przykro było na to patrzeć. A żeby na Dzień Matki zadzwonić, to już żadne nie wpadło.

(...) Pani Jadwiga, bo tak miała na imię, nie miała lekkiego życia. Dużo przeszła. Kiedyś mi opowiedziała swoją historię. Aż sama się popłakałam. To nic, że następnego dnia nic nie pamiętała i wyzywała mnie od najgorszych. Ale tego dnia wróciły jej wspomnienia. I to bardzo bolesne. U starszych osób często tak jest, że nie pamiętają,c obyło kwadrans wcześniej, ale ze szczegółami opowiedzą historię sprzed pół wieku.

(...) Wyszła za mąż z wielkiej miłości. Mąż zmarł w podróży poślubnej. Pojechali wtedy do Zakopanego. Nie obudził się w pensjonacie. Nikt wtedy nie robił sekcji zwłok. Zmarł i tyle. Może wylew, może jakiś zakrzep. Nie wiadomo. Byli raptem dwa tygodnie po ślubie. To nie powinno się nigdy wydarzyć.

(...) Pani Jadwiga nigdy się nie pogodziła z jego śmiercią, ale wyszła za mąż po raz drugi. Urodziła trójkę dzieci, ale nie była szczęśliwa w nowym związku. Po latach jej drugi mąż zrozumiał, że nie może liczyć na jej miłość, że zawsze będzie tym drugim i odszedł od niej. Zginął w wypadku samochodowym, a pani Jadwiga wciąż chodziła raz w miesiącu na grób pierwszego męża. Na grobie drugiego bywała tylko raz - 1 listopada.

(...) Najdłużej, bo przez cztery lata byłam opiekunką pana Adama. Zmarł sześć lat temu.

Wspaniały człowiek, ale dzieci to miał potwory. Byłam przy nim, bo mi go było strasznie żal.

 

 Kiedyś mi powiedział, że beze mnie to pewnie już dawno byłby na tamtym świecie.

(...) Był kiedyś dyrektorem dużej firmy. Ma syna i córkę. Żona zmarła na raka jak był już na emeryturze. Wspominał, że mieli tyle wspólnych planów na resztę życia. Chcieli zwiedzać Polskę. Mieli już kupioną przyczepę kempingową, opracowaną trasę, odłożone pieniądze. Rak płuc brzmiał jak wyrok. Dwa lata po diagnozie był pogrzeb.

(...) Pan Adam pozbierał się jakoś po śmierci żony. Dzieci są od dawna dorosłe, ale on zwierzał się jedynie mnie. Na syna i córkę nawet nie ma co liczyć. Fakt, to oni mnie znaleźli do opieki nad ojcem, to oni się ze mną skontaktowali, ale czasami aż zęby ze złości zaciskałam, patrząc, jak traktują ojca.

(...) Pan Adam zapominał. To była jego główna "wada". Niestety, trzeba się z tym pogodzić, że w pewnym wieku może to spotkać każdego z nas. Nikt nie zna dnia ani godziny. Takie jest życie. Przez długi czas, i syn, i córka próbowali go nauczyć obsługiwać telefon komórkowy. Bywały dni, kiedy nie miał z tym problemu. Za jakiś czas zapominał jednak, którym przyciskiem się odbiera, jak się go ładuje. I nie mogli zrozumieć, że on nie robi tego specjalnie, na złość, tylko rzeczywiście ma z tym problem. Zdarzało się, że potrafili mu zrobić wielką awanturę z tego powodu, że nie odbiera. Nawet przy mnie się nie hamowali. Pan Adam wtedy to bardzo przeżywał, trząsł się z nerwów, że znowu coś "zawalił". Miał z tego potem ogromne poczucie winy, a syn czy córka wyżywali się na nim.

(...) Obydwoje mieli dzieci, ale ja przez te sześć lat widywałam je bardzo rzadko. Nie odwiedzały dziadka. Gdyby tak było - na pewno by się tym pochwalił. A dzieci mu tyle przecież zawdzięczają - wykształcił je, wychował. Kilka razy byłam świadkiem, jak pan Adam brał telefon do ręki, mówił coś po cichu, że dzieci nie dzwonią, albo że zadzwoniłby do wnuków, ale nie wie jak, albo że nie chce przeszkadzać, bo są pewnie w szkole. I odkładał telefon. Może mi się wydawało, ale widziałem wtedy chyba łzy w jego oczach,

(...) Jego córka jest lekarzem. Kiedyś pan Adam chwalił się, że dobrze zarabia, ma kilka etatów w szpitalu, przychodni, do tego prywatną praktykę. W ten sposób, jak się potem okazało, usprawiedliwiał ją kiedyś, że nie miała czasu go osłuchać, kiedy męczył go kaszel. Zabrałam go wtedy do rodzinnego. Miał zapalenie płuc. Cudem z tego wyszedł, bo były już powikłania.

(...) Ile razy prosiłam jego syna, żeby naprawił cieknący kran. Miesiącami. W końcu sama poprosiłam znajomego. Zajęło mu to kilka minut, żeby wymienić uszczelkę. Podobnie było w toalecie. Pan Adam miał problemy z siadaniem, wstawaniem. Sugerowałam, żeby zamontować mu specjalne uchwyty. Takie jak dla niepełnosprawnych. Gdzie tam. Nie doczekaliśmy się. Syn ciągle tylko obiecywał.

(...) Nigdy się nie pytałam, dlaczego dzieci nie zabiorą go do siebie. Mieliby przecież cały czas na niego oko. Tak im było pewnie wygodniej. Po co im kłopot. Dzieci pana Adama były też wyjątkowo skąpe. Na początku miałam robić zakupy dla pana Adama. I tak było. Po drodze kupowałam wszystko w pobliskim sklepiku, gdzie była i świeża wędlina, i mięso, i warzywa. I zawsze zostawiałam dla nich paragon do wglądu. Tak na wszelki wypadek. Po jakimś czasie pan Adam wygadał się, że słyszał jak syn skarżył się do siostry, że "opiekunka kupuje najdroższe jajka z wolnego wybiegu i wydaje kasą na drogą cielęcinę". Oni to najchętniej kupowaliby najtańsze jedzenie w markecie, bo "ojciec i tak nie ma już smaku". Potem już oni robili sami zakupy - na zmianę. Stwierdzili, że nie chcą mnie aż tak bardzo "eksploatować". Akurat. Chodziło im tylko o kasę, bo cielęciny już od tej pory w tym domu nie było.

(...) Pan Adam mieszkał w dużym, 80-metrowym mieszkaniu na pierwszym piętrze. Do tego spory balkon. Lokalizacja wymarzona - blisko centrum, wśród zieleni, prywatny parking. Warte spore pieniądze.

(...) Któregoś dnia pan Adam był wzburzony już od samego rana. Przy śniadaniu milczał, nie odpowiadał na moje pytania. Był nieobecny. W końcu wydusiłam z niego, że poprzedniego dnia wieczorem syn przyjechał z jakimiś dwoma panami i "długo chodzili po mieszkaniu, coś tam szeptali i pewnie mnie chcą stąd gdzieś zabrać". Był przerażony. Nie wiedział do końca, co się dzieje. Nie chciał jeść, pić. Zadzwoniłam do syna. Okazało się, że rzeczywiście był u ojca wieczorem. Tymi "panami" byli potencjalni kupcy mieszkania pana Adama. "To oczywiście kwestia przyszłości, ale wie pani, trzeba wcześniej o to zadbać" - usłyszałam. Już nie dopytywałam, co ma na myśli, mówiąc o "kwestii przyszłości", ale pomyślałam sobie, jak on by się czuł, kiedy za jego życia dzieci dzieliłyby przy nim jego majątek. Było to żenujące i przykre.

(...) Pan Adam zmarł w szpitalu. Miał wylew. Nie byłam na pogrzebie, bo dopadła mnie wtedy grypa. Odwiedziłam jego grób kilka miesięcy potem. Nie palił się żaden znicz, grób był zaniedbany, żadnych świeżych kwiatów. O panu Adamie będą jednak zawsze pamiętać. To był dobry człowiek. Ale dzieci to mu się nie udały.

(...) Jako opiekunka wiele widziałam, wiele słyszałam i mogłabym napisać o tym książkę. Taką do łez. Albo do bezsilnej wściekłości. Bo i w takiej sytuacji się kiedyś znalazłam. To było już po panu Adamie. Ostatnia moja podopieczna. Staruszka. Przesympatyczna, ale umysłowo na poziomie kilkulatka. Rozumiała jednak, co się do niej mówi i miewała czasami przebłyski pełnej świadomości. Bywałam u niej od rana do popołudnia. Potem zajmowała się nią córka. Musiałam jednak wyjechać na tydzień. Córka wzięła wtedy urlop. I co się okazało? Przez tydzień karmiła matkę jedynie zupą z botwinki, trzymała ją przez cały dzień w swoim pokoju przywiązaną do łóżka paskiem od szlafroka, żeby nie chodziła po domu. Bo brudzi. Mam dalej opowiadać?

Seniorom nie jest i nie będzie lekko, ale drogo

Według prognoz, do 2035 roku, w Polsce aż 35 proc. spłeczeństwa stanowić będą osoby w wieku poprodukcyjnym, a już wkrótce ponad połowa polskich gospodarstw domowych będzie prowadzona jednoosobowo przez seniora w wieku 65+. W przypadku braku zdolności opiekuńczych najbliższych, chorzy i samotni mogą liczyć na pomoc ze strony państwa. Jak mówi Konstytucja RP – ma ono obowiązek zapewnienia obywatelom w podeszłym wieku szczególnej opieki zdrowotnej i społecznej. Jedną z jej form jest system instytucjonalnej opieki długoterminowej, który w Polsce opiera się na trzech filarach: domach pomocy społecznej, zakładach opiekuńczo-leczniczych i prywatnych domach opieki. 

Według danych NIK-u, w DPS-ach przebywa obecnie zaledwie ok. 1 procent starszych wiekiem Polaków. W zakładach opiekuńczo-leczniczych, za pobyt płaci częsciowo Narodowy Fundusz Zdrowia, który pokrywa koszty leczenia i opieki. Za zakwaterowanie i wyżywienie płaci jednak wyłącznie sam pacjent. W prywatnych domach opieki przebywają jedynie ci, którzy mają wysokie świadczenia lub których pobyt finansują najbliżsi. Jest to koszt od ok. 6 tys. zł do ponad 10 tys. zł miesięcznie.  

Żródło:

 

https://kigs.org.pl/opieka-senioralna-gwarancja-pomocy/

Tagi:

senior,  opieka,  dom starców, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz