Partner: Logo FacetXL.pl

Oto fragmenty listu:

- Mieszkam w niedużym mieście powiatowym na Lubelszczyźnie - pisze w liście. - Pracuję od lat w miejscowej mleczarni. Żona prowadzi sklep, dzieci są już dorosłe, jedno na studiach, dwoje w szkole średniej. Mieszkamy w jednorodzinnym domu razem z teściową. My na piętrze a teściowa na dole, razem mamy wspólną kuchnię. Żyje nam się dobrze i całkiem zwyczajnie. Wszystko zaczęło się 5 lat temu, po śmierci teścia. Teściowa bardzo to przeżyła, tym bardziej, że odszedł nagle. Poszedł kopać grządki w ogródku, zasłabł i umarł. Zawał. Nie mogła sobie wybaczyć, że mu nie pomogła, poszła wtedy na zakupy i zeszło jej ponad godzinę. Gdyby była w domu, to może z okna w kuchni zobaczyłaby, że teść upadł i na czas wezwała pogotowie. Tego nie wiem, ale ona uznała, że to jej wina. Zrobiła się od tej pory bardzo religijna i przestraszona, że komuś z nas coś się złego stanie. Żona zaprowadziła ją nawet na prywatną wizytę do psychiatry, aby mamie dał coś na wyciszenie i na te lęki. Po lekach zaczęła lepiej spać, lecz nadal się o nas bała. W końcu jej koleżanka zabrała ją do wróżki, jakiejś staruszki pod miastem. Popukaliśmy się z żoną w głowę, ale skoro miało pomóc, to czemu nie?

 


Teściowa wróciła z seansu jeszcze bardziej zdenerwowana. Przy kolacji opowiedziała nam, że nasza rodzina nie jest bezpieczna i że to mnie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

 


Oczywiście teściową wyśmiałem. Moja żona Ania też, ale nie ustawała w przekonywaniu nas o jakiejś nadchodzącej katastrofie, która nas wkrótce dotknie. W końcu się wkurzyłem i zakazałem teściowej opowiadania mi tych wszystkich zabobonów. Jeśli ona w to wierzy to jej sprawa, ale mnie niech zostawi w spokoju i nie straszy rodziny. Teściowa jest jednak uparta. Znowu z tą swoją przyjaciółką pojechały do wróżki. Nawet nie wiedziałem o tym; zorientowałem się dopiero, gdy w sypialni przed snem żona delikatnie zaczęła drążyć temat. Ni z tego, ni z owego zagadnęła, że może jednak jest coś w tych ostrzeżeniach wróżki. Może powinienem się zbadać, w sumie to już nie jestem znowu taki młody. Akurat byłem wykończony po robocie, cały dzień ładowaliśmy nową porcję serów, a do tego zepsuł się regał i trzeba było naprawiać, bo szefowi szkoda pieniędzy na nowy. Więc jak mi zaczęła marudzić, to się tylko wkurzyłem i wydarłem na połowicę, że jej też zaczyna odbijać. (...)

(...) Nastały ciche dni. Żona z teściową odzywały się do siebie półgębkiem, a dzieci nagle zaczęły na mnie patrzeć jakbym był już jedną nogą w grobie.

(...) Na weekend przyjechała moja córcia Marysia, po obiedzie dopadła mnie przed domem i zaczęła płakać, że nie chce być sierotą. Ania z teściową musiały jej coś powiedzieć. Ręce mi opadły, ale nie chciałem mieć całej rodziny przeciwko sobie. Dla świętego spokoju zgodziłem się na badania. Żona wysłała mnie przede wszystkim do urologa, bo wiadomo - prostata. No i w gabinecie lekarskim przeżyłem szok. Nie tylko dlatego, że lekarz nie był delikatny i wszystko widziała młoda pielęgniarka. Ogromnym zaskoczeniem był wynik badań, miałem polipy! W dodatku jeden kwalifikował się już na zabieg. Jak powiedział urolog, jeszcze trochę i narośl zmieniłaby się w nowotwór. Aż mnie zimny pot oblał.

(...) Gdy wróciłem do domu i opowiedziałem całą historię, obie moje panie triumfowały. Miały powód. Przyznałem im rację. Przeżyłem zabieg laserowego usuwania polipa, na kolejne badanie mam się zgłosić za kilka lat. Atmosfera w rodzinie się poprawiła, a ja odetchnąłem. Nie na długo. Teściowa znowu odwiedziła tę wróżką, a ta znowu swoje, że umrę, bo jestem chory! Teraz to już się wściekłem, wybuchła awantura. Dzieci przestraszone uciekły do swoich pokoi, teściowa się popłakała, że jej nie wierzę, a żona trzasnęła drzwiami i zapowiedziała, że śpię na kanapie dopóki nie zmądrzeję.

Na drugi dzień po niemiłej nocy, tylko dla świętego spokoju powiedziałem całej rodzinie przy kolacji, że się zgadzam. Postawiłem jednak warunek – tylko jedno badanie, bo nie będę jak głupi latał po lekarzach. Wszyscy odetchnęli.

(...)Tej nocy już inaczej spałem, żona potraktowała mnie jak ocaleńca. Postanowiła, że to ona wynajdzie odpowiednie badanie, żeby było jak chciałem. Faktycznie, wystarała się o tomografię. Miałem mieć zbadaną całą jamę brzuszną. Żona ubzdurała sobie, że może to trzustka, albo wątroba a może rak na nerce! Termin wizyty miałem za dwa miesiące. Czułem się zdrowy i pełen energii, nie wierzyłem że mi coś dolega. Ale posępny wzrok teściowej, która tylko wzdychała na mój widok sprawiał, iż Ania zrobiła się nerwowa i patrzyła na mnie, jakbym miał się za chwilę rozlecieć na kawałki. Żona nie wytrzymała napięcia, jakimś cudem załatwiła, że przesunęli mi badanie na cito, ktoś zrezygnowała czy umarł, już sam nie wiem.

(...) Tego dnia mieliśmy w mleczarni ładować dostawę serów do hurtowni, trzeba było rozładować cały regał. Nagle zadzwoniła Ania, żebym się natychmiast zwolnił bo mam badanie. Szef kręcił nosem, mój kolega Tomek w sumie był zadowolony, bo dzień wcześniej oglądał do późna mecz z kumplami przy piwie. Powiedziałem szefowi jak jest, to się z łaską zgodził. Szybko pojechałem do szpitala. Wszedłem do tej rury i odbębniłem całe badanie. Miałem nadzieję, że to już koniec tego wariactwa. Żona czekała na mnie na korytarzu, tak się bała o mnie. Gdy wyszedłem, podała mi mój telefon, powiedziała że z pracy miałem kilkanaście SMS-ów i nieodebranych połączeń. Zdziwiłem się, że tak wariują, przecież miałem zaraz wrócić. Gdy zadzwoniłem do szefa, ten mi tylko powiedział, że oszukałem przeznaczenie. Ten cholerny regał pełen serów po sufit, w końcu runął. Zabiłby mnie i Tomka. Cudem żyjemy.

Na miękkich nogach wróciłem z żoną do domu i ucałowałem teściową. Z wdzięcznością pomyślałem o starej wróżce, która dzisiaj już nie żyje, ale ja dzięki niej - tak.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

teściowa,  wróżka, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz