W trakcje czytania tego tekstu na świecie zostanie połkniętych ok. 50 tabletek viagry. Dzięki chemii rozwiąże się w ten sposób wiele problemów, kilku osobom zostaną oszczędzone niewygodne pytania czy nieciekawe spojrzenia. Lecz kłopoty seksualne to nie tylko domena mężczyzn, a tylko oni mają sprawdzoną metodę z nich wyjścia. Kłopot w tym, że kobiety są o wiele bardziej skomplikowane. U facetów trzeba się zająć hydrauliką, u kobiet – mózgiem.
Badania nad przeżywaniem stosunku zawsze były prowadzone trochę na uboczu, zwłaszcza jeśli dotyczyły kobiet. Wyniki zapewne byłyby bardzo poczytne, ale z trudnością przebijały się do publikacji. Kilka takich interesujących, a niekiedy niepokojących ciekawostek podaje Mary Roach w swoim wykładzie dla TED.
Skrótowo, owe 10 faktów o orgazmach których nie znamy, wyglądają następująco:
1. Masturbacja płodu
Na początku wykładu Mary Roach pokazuje zdjęcia z artykułu z „Journal of Ultrasound Medicine”. Widać na nich płód, którego ręka oraz penis znalazły się w dość jednoznacznej pozycji. Według badaczki dowodzi to sytuacjom kiedy dziecko, jeszcze będąc w łonie matki oddaje się pobudzaniu swoich miejsc intymnych. Takie pobudzanie przyjemności miałoby sens, ponieważ wykształcony już, niekontrolowany świadomie układ autonomiczny działa. Tyle, że materiał z artykułu to tylko zdjęcia, nie film, a układ ciała może być mylący.
2. Do orgazmu nie potrzeba genitaliów
Oczywiście najbardziej popularnym sposobem seksualnego pobudzenia jest stymulacja intymnych miejsc. Niekiedy jednak te intymne miejsca nie są tam gdzie zazwyczaj. Kinsey przedstawił case report kobiety, której droga do orgazmu prowadziła przez pocieranie brwi. Gdy na jakąś osobę spadnie nieszczęście uszkodzenia rdzenia kręgowego miejsce tuż nad raną staje się czasami bardzo wrażliwe, w ten właśnie erotyczny sposób.
W literaturze są także przypadki orgazmu kolanowego, lecz ciekawszym jest opis kobiety, która doprowadzała się do tego stanu za każdym razem gdy myła zęby. Jej neurolog, zainteresowany taką „przypadłością” przeprowadził parę eksperymentów – to nie marka pasty okazała się winowajcą, ni pobudzanie dziąseł. Tak zwanym zapalnikiem musiała być cała procedura mycia, razem z charakterystycznymi ruchami ręką. Niestety badana kobieta uznała, że najwyraźniej jest opętana i przestawiła się na czyszczący jamę ustną płyn. Mary Roach opowiada też o kobiecie która doprowadzała się do orgazmu tylko stymulacją wewnętrzną – samą myślą. Zajmowało jej to około minutę, ale z reguły była zbyt zmęczona by robić to codziennie…
3. Możesz mieć orgazm będąc martwym
Orgazm wywoływany jest przez stymulację nerwu rdzenia kręgowego, konkretnie odcinka krzyżowego. Pobudzanie innej jego części skutkuje np. tak zwanym odruchem Łazarza, gdy to osoba u której stwierdzono już zgon powolnym ruchem krzyżuje sobie obie dłonie na klatce piersiowej. Naturalny odruch a niejednego na sam widok przejdą ciarki. W ten sam sposób u osób martwych można by było wywołać orgazm. Nikt tego jednak jeszcze nie próbował, z oczywistych względów.
4. Orgazm może być przyczyną nieświeżego oddechu.
Do takiego wniosku doszedł w latach trzydziestych Theodoor Hendrik van de Velde. Twierdził on, że około godzinę po stosunku można wyczuć zmianę w jakości zapachu oddechu partnerki… ale owy jegomość ogólnie chwalił sobie dobry zmysł powonienia, ponieważ w późniejszych pracach używał go do odróżniania spermy młodych i starych mężczyzn…
5. Orgazm leczy czkawkę
Literatura opisuje przypadek człowieka, który w 1999 roku zapadł na trudną w leczeniu czkawkę. Dni mijały a nic nie skutkowało. W końcu, cały czas czkając, mężczyzna kochał się z żoną – i to go wyleczyło. Jego lekarz wkrótce po tym opublikował w Kanadyjskim magazynie artykuł o tytule “stosunki seksualne lekarstwem na dokuczliwe czkawki” gdzie na koniec proponował samotnym czkającym spróbować masturbacji.
6. Lekarze zalecali orgazm dla płodności
Na początku sensownych badań nad kobiecym orgazmem panowało przekonanie, że ów stan pomaga spermie dotrzeć do celu przez zasysanie jej do środka macicy. Dwaj badacze – Masters i Johnson byli jednak co do tego sceptyczni. W ich eksperymencie brało udział 5 kobiet, sztuczna sperma widoczna na zdjęciach rentgenowskich i aparat do robienia tego typu zdjęć. Wynik negatywny – żadnego ssania.
7. Hodowcy świń dalej zalecają.
Duński narodowy komitet hodowców świń przeprowadził badania, których wyniki świadczą o 6% wzroście ilości chowu gdy podczas sztucznego zapładniania stymuluje się maciorę. Mary Roach zdobyła nawet film instruktażowy dla farmerów – jeśliście zainteresowani pojawia się on na 11 minucie i 23 sekundzie wykładu.
8. Samice mają więcej zabawy niż sądzicie
Dlaczego świnia z wykładu nie wydaje się zachwycona? Ponieważ tylko nieliczna grupa zwierząt swoje odczucia prezentuje mimiką całej twarzy. Co innego naczelne. Badaczka pokazuje minę makaka, samicy, podczas kończenia stosunku. Chyba jestem kiepski w czytaniu emocji, bo ja tutaj nie widzę jakiegoś dużego uniesienia rozkoszy :>
9. Studiowanie orgazmu w laboratorium nie jest proste
W latach pięćdziesiątych Masters i Johnson musieli w tym celu zbudować specjalne urządzenie… nie będę wnikał w szczegóły, które są dość niepokojące :>
10. Ale jest zabawne
Jeśli bada się temat, o którym tak naprawdę nikt nic nie wie, trzeba próbować wszystkiego. Alfred Kinsey miał więc pole do popisu jeśli chodzi o pomysłowość eksperymentalną. Jedno jego badanie miało sprawdzić, z jaką mocą wyrzucana jest sperma podczas wytrysku. W końcu mógł to być ważny czynnik przy zapłodnieniu. 300 mężczyzn, miarka i dwa prześcieradła do ochrony perskich dywanów. Wyniki były mizerne. Miarka okazała się niepotrzebna w 75% przypadków.
Trzeba jednak wyraźnie odróżnić orgazm męski od żeńskiego. W pierwszym wypadku chodzi właściwie tylko o prawidłowe ukrwienie – dlatego tak łatwo było ten problem rozwiązać za pomocą viagry. U kobiet natomiast, prawdziwą strefą erogenną jest mózg, więc jeśli na polu seksualności wystąpi jakiś problem, jego źródło jest o wiele bardziej skomplikowane, a terapia o wiele trudniejsza.
Działanie viagry odkryto przypadkiem – specyfik ten stworzono jako lekarstwo na problemy z sercem. U kobiet chemiczne rozwiązanie problemów również przyszło okrężną drogą. Flibanseryna (robocza nazwa leku) została stworzona jako farmakoterapia depresji przez niemiecką firmę Boehringer Ingelheim. Już na przedbiegach okazała się ona jednak nie bardziej skuteczna od innych leków psychotropowych. Dziwny był natomiast fakt, że kobiety biorące udział w badaniach jako efekt uboczny odczuwały silniejszy pociąg seksualny.
Teraz Flibanseryna przechodzi 3 fazę testów już jako lek na HSDD – Zespół obniżenia popędu seksualnego. 5 tysięcy chorych kobiet będzie go testowało i jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem „viagra dla kobiet” powinna pojawić się w aptekach już w przyszłym roku. A jak działa ów magiczny lek? Główne działanie to reagowanie z receptorami serotoniny oraz zwiększanie ilości tego neuroprzekaźnika. W 2002 roku jednak Włoch Franco Borsini odkrył, że Flibanseryna reaguje także z receptorami dopaminy. Jedno wiadomo na pewno – lek bardzo się przyda.
Z przeprowadzonych w październiku 2008 roku badań wynika, że 23% polek w wieku 18-65 lat cierpi na HSDD. Jednocześnie seksuologów w tym się specjalizujących jest w naszym kraju garstka. Im układ bardziej skomplikowany tym więcej rzeczy może w nim zawieźć. Mózg ludzki swoim skomplikowaniem bije wszystko na głowę, trudno mi jest więc uwierzyć, że jedna tabletka pomoże tutaj na wszystkie problemy. Widząc jednak rzesze niezadowolonych ze swojego nocnego życia kobiet powinniśmy szukać jak najszybciej skutecznej terapii. Flibanseryna może być krokiem w dobrym kierunku.
W końcu zawsze zostają jeszcze chipy bezpośrednio stymulujące seksualnie skojarzone partie mózgu. Bo co jak co, ale to musi zadziałać. Więcej o sprawie tutaj.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej na temat kobiecego orgazmu polecamy artykuły: „Yes, yes, yes!” oraz „Co ty wiesz o kobiecym orgaźmie?”
Jędrzej Kamiński http://badania.net/10-malo-znanych-faktow-o-orgazmie/