W Wielkiej Brytanii mamy do czynienia z falą antymigracyjnych protestów, które wybuchły po zbrodni w Southport, gdzie zginęły trzy małe dziewczynki. Zaskakujące jest to, że wśród protestujących znaleźli się także Polacy, którzy początkowo byli celem agresji. Teraz, gdy gniew skierowany jest przeciwko migrantom z Bliskiego Wschodu, Polacy stają po stronie demonstrantów.
Zamieszki, które rozpoczęły się od morderstwa w Southport, niedaleko Liverpoolu, są gwałtowne i niekontrolowane. W jednym z incydentów, demonstranci wtargnęli do hotelu w Rotherham w północnej Anglii, gdzie zakwaterowani są imigranci. BBC informuje, że w ciągu weekendu zatrzymano 150 osób. Premier Wielkiej Brytanii, Keir Starmer, ostrzegał demonstrantów, mówiąc: "będziecie żałować, że wzięliście udział w tym zamieszaniu".
Pomimo że w niedzielę odbyło się mniej demonstracji niż w sobotę, te, które miały miejsce, były równie gwałtowne. W Rotherham demonstranci zaatakowali policję pilnującą hotelu, rzucając w funkcjonariuszy krzesłami i innymi przedmiotami. Następnie grupa osób przedarła się przez kordon policyjny i wtargnęła do wnętrza hotelu, próbując go podpalić. Zniszczone zostały także okna w budynku. Co najmniej 10 policjantów zostało rannych, jeden z nich stracił przytomność po tym, jak został uderzony w głowę. Dwóch innych ma podejrzenia złamań kości.
Eugeniusz, Polak mieszkający w Londynie od 19 lat, mówi, że na początku agresja osób biorących udział w zamieszkach była skierowana na wszystkich "przyjezdnych", w tym Polaków. Jednak kiedy okazało się, że morderstwa w Southport miał dokonać muzułmanin, cała złość i gniew tłumu skierowała się przeciwko ludziom wyznającym Islam.
W obliczu tych wydarzeń, społeczność polonijna w większości miast nie odczuwa tego, co dzieje się od kilku dni na Wyspach. Jak mówi pan Wojtek, doświadczony budowlaniec, który od około 20 lat mieszka w najbardziej "polskiej" dzielnicy Londynu, "W Londynie tego nie widać praktycznie wcale" - mówią w rozmowie z Onetem.
Jednak, jak podkreśla Grzegorz, polski kierowca tira, który od 20 lat dzieli swoje życie pomiędzy Wielką Brytanię a Dolnym Śląskiem, "W społeczeństwie czuje się napięcie". Według niego, brytyjska polityka imigracyjna nie sprawdziła się, jeśli chodzi o ludzi przybyłych do Zjednoczonego Królestwa z bardziej egzotycznych kierunków.
Zamieszki, które obecnie obserwujemy w Wielkiej Brytanii, są wyrazem narastającego napięcia społecznego, które może mieć swoje korzenie w nieudanej polityce imigracyjnej, a także w zmianach w systemie zasiłków socjalnych po Brexicie. Jak podkreśla Grzegorz, "Wielka Brytania najgorsze ma dopiero przed sobą".