W czwartkowe popołudnie, mężczyzna około 30 lat, znany miejscowym służbom porządkowym z wcześniejszych przewinień, został doprowadzony do nowotarskiej prokuratury. Mieszkańcy Nowego Targu pamiętają go jako człowieka, który wszedł do miejscowego supermarketu z maczetą, a także groził sąsiadom nożem. Wielokrotnie zdarzało mu się nękać miejscowe kobiety, które jednak nie mogły liczyć na pomoc policji, twierdzącej, że dowody są zbyt słabe, aby podjąć działania.
Karolina znała go jedynie z opowieści. Nigdy wcześniej nie spotkała go na swojej drodze. Jednak po tym, co wydarzyło się w minioną sobotę, twarz mężczyzny z pewnością na długo zagości w jej pamięci.
Karolina skończyła pracę o trzeciej nad ranem. Po dziesięciu godzinach za barem, podczas których obsługiwała tłumy młodych ludzi przybyłych na koncert, była zmęczona. Kiedy szła do swojego samochodu, czuła niepokój. Nagle usłyszała kroki, a potem została zaatakowana od tyłu. Mężczyzna pchnął ją w krzaki i rzucił się na nią, dusząc ją. Karolina zrobiła wszystko, co mogła, aby się bronić. Mimo to, napastnik nagle wstał i odszedł.
Kiedy kobieta zgłosiła napad na policji, nie otrzymała odpowiedniej pomocy. Policjantka nie dawała jej wielkich nadziei, twierdząc, że w pobliżu miejsca ataku nie ma kamer. W szpitalu, lekarz dyżurny zasugerował, że być może była pijana i nie wszystko pamięta. Karolina wróciła na komisariat, gdzie złożyła formalne zgłoszenie, jednak miała wrażenie, że policja oczekuje od niej zebrania wszystkich potrzebnych dowodów.
Kobieta postanowiła podjąć własne działania. Opublikowała apel na swoim profilu w mediach społecznościowych, prosząc o pomoc w identyfikacji napastnika. Otrzymała wiele wiadomości, w tym jedną ze zdjęciem mężczyzny, którego od razu rozpoznała jako swojego napastnika.
Mimo że Karolina była w stanie dostarczyć więcej szczegółów na temat ataku, prokuratura zdecydowała o zwolnieniu podejrzanego. Mężczyzna twierdzi, że całe sobotnie popołudnie i noc spędził w domu. Otrzymał zarzuty spowodowania obrażeń ciała oraz naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia, ale ostatecznie został wypuszczony na wolność.
Kobieta z którą rozmawiał Onet jest zrozpaczona i przerażona. Czuje, że napastnik jest wciąż na wolności i że może znowu zaatakować. — Gdy pchnął mnie na ziemię, myślałam tylko, jak przetrwać. Teraz on ciągle chodzi wolno po mieście, a ja zastanawiam się, co musi się stać, by wreszcie go przymknęli — mówi w rozmowie z Onetem 19-latka.