Partner: Logo FacetXL.pl

Oto fragmenty listu:

 


(...) Nie tak wyobrażałem sobie moją pierwszą pracę. W sierpniu minie rok, jak zostałem urzędnikiem. I ten rok był koszmarny. W moim mieście nie ma zbyt wielu ofert pracy i na razie muszę zaciskać zęby i robić swoje. To nie sztuka rzucić robotę. Trzeba mieć coś w zamian. A ja mam niewielkie pole manewru.

(...) Trafiłem chyba do najgorszego wydziału. Wszystko przez szefową. Stworzyła taką atmosferę, że człowiekowi się wszystkiego odechciewa. Ale po kolei.

(...) Kierowniczka ma jeszcze dwa lata do emerytury. Zwolnić jej nie mogą. A do tego jest przyjaciółką pani burmistrz. Nie do ruszenia. To wszystko usłyszałem już drugiego dnia od koleżanki, kiedy poszliśmy na fajkę. Palacz z palaczem zawsze znajdzie wspólny język. Dowiedziałem się też, że nasza przełożona jest zgorzkniałą, złośliwą i wyjątkowo wredną kobietą. Liczyłem, że przesadza. Bardzo się myliłem.

(...) Kiedyś na studiach dorabiałem przez kilka miesięcy pracując w Holandii. Szefem był Czech. Wyjątkowo upierdliwy. Czepiał się wszystkiego. Ale jedno trzeba mu przyznać - znał się na robocie. Był guru w swoim fachu.

(...) Moja kierowniczka okazała się przede wszystkim bardzo zasadnicza. Zero uśmiechu, luzu, już pierwszego dnia pokazała mi miejsce w szeregu. Koleżanka mi wcześniej zdradziła, że szefowa nie jest jakimś wybitnym fachowcem, jak jest jakiś problem, to wyręcza się innymi, ale zasługi przypisuje sobie. Robi to tak sprytnie, że w oczach jej z kolei przełożonych, wygląda na osobę niezwykle kompetentną i niezastąpioną. W rzeczywistości całą robotę odwala za nią kilka osób, a ona spija tylko śmietankę.

(...) Moja praca wymaga wiedzy. Zajmuję się m.in. zamówieniami publicznymi, wykorzystywaniem funduszy, inwestycjami Trzeba się na tym znać, czasami trzeba pokombinować głową, wiedzieć gdzie co szukać. Ale radziłem sobie z tym. Nie miałem żadnej wtopy. I dostawałem z czasem coraz poważniejsze zadania. Szybko się uczę. Szefowa nigdy jednak nie powiedziała chociaż jednego słowa pochwały. Nawet jak zrobiłem coś dodatkowo, przed terminem. Nie chodzi mi o jakieś zaspokajanie mojej próżności, ale co to za szef, który nie potrafi zdopingować pracownika pochwałą. Ale podobno ona nigdy nikomu nie powiedziała dobrego słowa. Docenienie pracownika ,obojętnie czy starszego czy młokosa jak ja, jest jednakowo ważne.

(...) Podpadłem jej dość szybko. Za co? Bo ośmieliłem się wytknąć jej błąd, który paradoksalnie mógł ją drogo kosztować. Chodziło o pewną inwestycję, na którą dostaliśmy dofinansowanie. Nie wdając się w szczegóły, moja kierowniczka chciała podpisać umowę, która mogła narazić nasz urząd na duże straty. Nie doczytała, że wykonawca mógłby wywinąć się od kary za nieterminowość. Powiedziałem jej o tym, sądząc że to doceni. Skutek był odwrotny. Tłumaczyła się, że nie miała wtedy okularów do czytania. Powiedziała, że musi jeszcze raz przeanalizować tę umowę. Oczywiście, że nie usłyszałem słowa "dziękuję". Na tym jednak nie koniec. Poleciała z tym teg0 samego dnia do dyrektora i wróciła z triumfalną miną. Sobie przypisała zasługi za czujność. Wiem o tym od sekretarki, która usłyszała, jak ją chwalił dyrektor, że wychwyciła ten kruczek prawny. A ja usłyszałem jedynie na kolejnym zebraniu, że od tej pory każdy z nas ma wnikliwie analizować wszelkie umowy, zamówienia. "Dotyczy to zwłaszcza młodszych stażem pracowników" - powiedziała i wymownie spojrzała w moją stronę.

(...) Jej zastępczyni z kolei nawet nie udaje, że pracuje. Awansowała na to stanowisko dzięki przyjaźni z kierowniczką. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że razem jeżdżą na wakacje, odwiedzają się, imprezują. Nie jest to nic nagannego, pod warunkiem, gdyby jej ten awans się należał. A ona nie dosyć, że merytorycznie się kompromituje, to na dodatek potrafi tak manipulować ludźmi, przeinaczać fakty, że jej brak kompetencji uchodzi jej na sucho. Zawsze spadnie na cztery łapy. Większość czasu w pracy zajmuje jej układanie pasjansów w komputerze i obgadywanie znajomych. Jest bardzo wyczulona na swoim punkcie. Lubi brylować. Niedawno miała wystąpić w regionalnej telewizji. Na żywo, z okazji oddania sporej inwestycji. Wzięła wolne, mimo że program był o 18. Ale musiała mieć czas na kosmetyczkę, fryzjerkę, ja to rozumiem. Jej wypowiedź, z tego co wiem, trwała jakieś 20 sekund. Następnego dnia przyszła do pracy jak gwiazda Hollywood. Miała szampański humor. Ja jej go zepsułem. "A pan, panie Patryku, oglądał wczorajsze wiadomości"? Spodziewała się chyba, że pewnie nagrałem "Panoramę" na pamiątkę. Była oburzona, kiedy usłyszała, że nie oglądam telewizji od lat. Nawet jak występuje moja przełożona. Ale tego jej już nie powiedziałem. Nie skomentowała tego, ale od tej pory przez długi czas traktowała mnie jak powietrze.

(...) W dziale raczej nie politykujemy. Ale i tak każdy wie, kto ma jakie poglądy i na kogo głosował. Mnie polityka w ogóle nie interesuje. Nie oglądam telewizji, w internecie jedynie rzucam okiem na nagłówki, jeśli jest coś o polityce. Mam oczywiście swoje ulubione portale, jak każdy. Rano czasami tam kliknę. Kiedyś moja szefowa zauważyła, że na biurku leży mój ulubiony tygodnik. To jedyna gazeta papierowa, którą kupuję od lat. Nie omieszkała tego skomentować. "Panie Patryku, wolałabym, żeby się pan aż tak bardzo nie afiszował ze swoimi poglądami politycznymi" - rzuciła.

(...) Cały dział jest podzielony na trzy grupy - garstka, która chce pracować, nabierać doświadczenia, druga grupa to tacy, którzy - tak jak szefowa - myślą jedynie o tym, że niedługo pójdą na emeryturę, a trzecia to ci, którzy mają nadzieję zająć ich miejsca w przyszłości. Jak? Najlepiej podlizywaniem się. Jest to obrzydliwe i żenujące. Czasami jestem świadkiem, jak jakaś pracownica przymila się "Pani kierowniczko, idę do bufetu, coś pani przynieść"? albo " No spróbuj jakie dobre czeresienki kupiłam. Chcesz trochę?".

(...) Jak pewnie w każdej pracy, są czasami jakieś sytuacje konfliktowe, spory czy nawet kłótnie. Ktoś to musi rozstrzygnąć. Jeśli dotyczy to spraw zawodowych, to od tego - przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało - jest szef. "Załatwcie to między sobą" - to najczęściej jest "rozwiązanie" problemu, które można usłyszeć z ust szefowej.

(...) Najgorsze jest to, że w całym urzędzie jest wielu młodych, zdolnych ludzi. Z zapałem i pasją. Nie mówię, że jestem super pracownikiem, nie mam jeszcze doświadczenia, czasami intuicji, ale jak patrzę na podejście do pracy przełożonych, to odechciewa mi się wszystkiego. Czego mam się tu nauczyć? Jak podlizywać się przełożonemu, jak podłożyć komuś świnię? Przez ten rok wiele się nauczyłem, ale nie tego, co byłoby mi przydatne w pracy.

Czy Polacy są zadowoleni ze swojej pracy?

Według raportu „Szczęście w pracy Polaków” ( z 2023 r.) obecny poziom szczęścia pracowników w pracy można określić jako „umiarkowanie wysoki”. Średni wynik poczucia szczęścia wyniósł bowiem 6,8 w skali od 0 do 10. Co ważne — wynik ten jest o 0,1 niższy, niż w roku poprzednim. Ponadto w badaniu respondenci wskazali obszary, które według nich wymagają poprawy i jednocześnie mają realny wpływ na ich poziom satysfakcji. Wśród najczęściej wymienianych, znalazło się: wynagrodzenie – 51%, benefity pozapłacowe – 37%, możliwości rozwoju – 34%, poczucie celowości wykonywanych obowiązków – 25%.

 

 

Źródło:

https://vade.com.pl/blog/czy-polacy-sa-zadowoleni-ze-swojej-pracy/

 

Tagi:

praca,  przełożony,  urząd, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz