Dwa miesiące temu przestała mi działać lodówka. Zadzwoniłem po fachowca. Przyjechał, coś tam pogrzebał, poustawiał, w końcu stwierdził, że jej dni są policzone. Zainkasował symboliczne 150 złotych i podsumował, że "i tak długo chodziła". Fakt, osiem lat to w dzisiejszych czasach rzeczywiście spory wyczyn...
Kilka dni później kolejna awaria. Tym razem telewizor. Nie potrzebuję 50-calowego radia w pokoju. Po dziesięciu latach rzadkiego w sumie oglądania TV, odbiornik w sumie markowej firmy oferował jedynie fonię. Bez obrazu. Zadzwoniłem do serwisu. Sympatyczny pan od razu stwierdził, że trzeba wymienić czy zreperować jakąś matrycę - czy cokolwiek by to nie było, ale jest to koszt ok. 800 złotych. Naprawa zupełnie nieopłacalna.
Nie minął miesiąc, kiedy zaprzyjaźniony fachowiec (ten sam, który zajmuje się lodówkami) znów nie miał dla mnie dobrych wieści. Stwierdził, że ten hałas, który wydaje pralka (kupiona do zabudowy też osiem lat temu jak lodówka), to nic innego jak urwany bęben. Naprawa jest możliwa, ale lepiej gdybym kupił nową pralkę. Czy coś by polecił? Nie, bo teraz wszystkie działają pięć, góra sześć lat. Czyli wszystko jedno jaką kupię.
Korzystając z okazji, że mój fachowiec zajmuje się także zmywarkami, to poprosiłem go też o sprawdzenie, dlaczego moja dwunastoletnia czasami sprawia problemy z ustawieniem odpowiedniego programu. Okazało się to jakaś drobna w sumie awaria, ale przynajmniej się dowiedziałem, że moja zmywarka jeszcze długo będzie mi służyć, bo jest zrobiona z części, które można jeszcze wymienić. Następne modele - jak mi wytłumaczył - już nie są tak trwałe, bo wiele elementów są już w niej z plastiku, a nie z metalu.
Mam już nową pralkę, lodówkę i telewizor. I wciąż się zastanawiam, jak to jest możliwe, że u mojej cioci, którą wczoraj odwiedziłem, wciąż działa prawie 40-letnia polska pralka Polar. Może nie jest energooszczędna, nie ma "bajerów", ale wciąż spełnia swoją rolę. Pierze.
Jaki nastarszy sprzęt AGD macie w swoim domu? Pochwalcie się. Piszcie na redakcja@facetxl.pl
