A żona?
Żona umarła w zasadzie…tam na jezdni. W szpitalu żyła za nią aparatura. Umierała cicho i spokojnie wśród szumu respiratora. Mózg już nie żył, serce za to żyć chciało, ale kiedy odłączono wszystkie kabelki i rurki, przestało bić. Nie znam krzyku umierającego, jego cierpienia i bólu
Ja znam…
Wiem…Carmen umarła ci na rękach. Wcześniej słyszałem jej chrapliwy oddech w słuchawce telefonu. Przyśniła ci się godzina jej śmierci i o tej umarła.
Tak, to prawda…Kiedy wydała ostatnie tchnienie spojrzałam na zegar na ścianie. Była równo trzecia nad ranem. I taka godzina była we śnie. Carmen była pierwszą moją podopieczną, która przy mnie zmarła.
Jak to jest kiedy umiera ci ktoś na rękach?
Dziwnie…W jednej chwili ktoś fizycznie obecny, staje się czymś co nawet trudno opisać. Zwykłą martwą powłoką, bez czucia, bez oddechu. Zapada taka cisza, że aż w uszach dźwięczy. Carmen długo cierpiała. Ta śmierć była dla niej wybawieniem.
Czy śmierć może być wybawieniem?
Moim zdaniem tak. Jest końcem drogi którą idziemy przez życie. Życie pełne szczęścia i radości, ale pełne również smutku, cierpienia i bólu. Tym co do końca zaznają tych pierwszych, pewnie żal odchodzić, ale dla tych drugich odejście jest wybawieniem od wszelkiego cierpienia. Po drugiej stronie nie czują już bólu. A ty wierzysz w drugą stronę?
Wierzę chociaż nie wiem jak tam jest. Nie wiem jak wygląda siódme niebo, ani piąte, a tym bardziej pierwsze, ale wierzę w to, że któreś musi być, bo gdyby go nie było nie byłoby sensu rodzić się i umierać. A twoja Basieńka?
Co moja Basieńka?
No jak to było z jej odejściem?
Mama żyła tak jak chciała, ale widocznie jeżeli idzie się przez życie według własnych zasad, praw i przykazań samo odejście nie jest po naszej myśli. Ona tak żyła i bardzo cierpiała przed śmiercią.
Czyli uważasz, że każdy umiera w taki sposób na jaki sobie zasłużył?
Tego nie wiem, ale często o tym myślę. Szczególnie w takich chwilach jak ta.
Większość z nas nie boi się śmierci. Boi się tego w jaki sposób śmierć do niego zapuka. Boi się bólu i cierpienia związanego z przejściem na drugą stronę. To fakt, że medycyna poszła tak do przodu, że każdy ból można zminimalizować, ale nie aż do tego stopnia żeby nic nie czuć. A na samą śmierć lekarstwa jeszcze nie wynaleziono.
A eutanazja?
Eutanazja nie jest lekarstwem, jest wejściem poza kolejką, tam gdzie ta kolejka obowiązuje. W niektórych krajach została zalegalizowana, ale ma bardzo dużo przeciwników. Sam nie wiem co o niej myśleć. Z jednej strony skraca cierpienie a z drugiej jest przecież napisane: Nie zabijaj…nawet siebie. Ale patrząc na zabijanie z innej strony, przyzwalamy na nie poprzez różnego rodzaju wojny i konflikty. Często z błogosławieństwem duszpasterskim. Ulżyć cierpiącemu jest grzechem, zabić przeciwnika już nie.
No właśnie. Jednym słowem śmierć śmierci nierówna.
Na to wygląda. Tak samo jak to, w jaki sposób przychodzi. Do mojej żony przyszła niespodziewanie, po cichutku, jak złodziej w nocy. Do Basieńki dobijała się kilka dobrych dni albo i tygodni. Pozostaje tylko pytanie czy sama nie wiedziała czy ma wejść, czy Basia się przed nią tak broniła?
Bronić się przed śmiercią, kiedy nieznośny ból dokucza i już się wie, że to koniec? Kiedy już ten ból niczego nie nauczy, ani niczego nie zmieni, tylko rani.
Nauczy kochania, a właściwie przypomni co to jest pokora. Może dopóki nie ma w nas pokory, dopóki nie zrobimy dokładnego rachunku sumienia i dopóki nie przyznamy, że robiliśmy wiele rzeczy nie tak jak powinniśmy, że wybaczamy i prosimy wszystkich o wybaczenie, nasz czas trwa i trwa. Może dopiero kiedy pogodzimy się z całym światem otrzymamy łaskę przejścia na drugą stronę. Ja mam już bliżej niż ty i może dlatego częściej o tym myślę?
Nigdy nie wiadomo co komu pisane
No właśnie…czyli znaleźliśmy się znowu na początku naszej rozmowy. Wiemy, że nic nie wiemy…to jak to było?… jak to jest umierać?…
Mariolce i Basi….2.09.2017
Henryk Sadurski U Harego za kominem