Dla większości ludzi na świecie dzień zaczyna się rano, każdy te rano przyjmuje inaczej. Dla jednych jest to 4 rano dla innych 7.
do końca Jej dni wyznacznikiem godziny rano będzie 15 :00 , ani minuty wcześniej czy później.
To właśnie te JEJ rano decydowało czy ON znów TO zrobi. Czy znów do NIEJ przyjdzie. Czy znów będzie musiała TO robić. TO czego nie rozumiała, czego się bała a musiała zaakceptować. TO przez ponad 30 lat ukrywała na dnie swojego serca. Wiedziała że TO coś złego, płakała ale robiła CO kazał.
Godzina 15:00 zawsze będzie się JEJ kojarzyła z panicznym strachem i paniką czy TO dziś się stanie.
„ Stało się, już po 15….strach, panika, drżenie rąk. Szybka orientacja czy uda się tym razem uciec…..na podwórko, do koleżanki, do lekcji czy też obowiązków. Może trzeba coś pozmywać? Może uprać? Ugotować? Ale jak ….? Mam dopiero 7 lat. Jak bym chciała wrócić do czasów kiedy byłam mała, żebym nie musiała TEGO robić. Ale kiedy byłam mała??? Byłam kiedyś? Brutalnie wprowadził mnie w świat dorosłych nie pytając o zdanie. Przyszedł…..ech już za późno, moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Bóg mnie w ogóle nie słucha, dlaczego mnie tak każe? Czemu się ode mnie odwrócił? Opuścił mnie nawet ON. Nerwowa atmosfera….omijam GO szerokim łukiem, niech na mnie nie patrzy, może zapomni?
Niestety…..wszyscy śpią a ON mnie woła. Proszę aby tego nie robił bo to boli. Płaczę myśląc ,że może dziś MI odpuści. Niestety NIE. Dla NIEGO jest ważniejsze zaspokojenie ……Muszę to robić, nie chcę ale muszę. Muszę słuchać JEGO ponagleń i instrukcji. Za szybko też źle…..ale chciała bym aby TO było szybko. Wiem jak długo To trwa. Jest mi ze strachu niedobrze, ale nie mogę przerwać aby zwymiotować. Przełykam więc zatem to co podchodzi mi do gardła aby tylko GO nie zdenerwować. Czuję jak JEGO skóra wydziela zapach który przyprawia mnie o słabość. Ledwo stoję na nogach. Czuję JEGO śmierdzący oddech i zastanawiam się czy to aby nie dziś wepchnąć mu nóż w brzuch….Robię to nadal…..patrząc w punkt przed sobą i starać się nie myśleć o niczym. Wyłączenie myślenia pomaga. Czuję wielki wstręt do NIEGO i do SIEBIE. Nienawidzę GO za to co muszę robić , chciała bym aby umarł. Żeby zdechł i dał mi spokój. Abym nie musiała GO dotykać, słuchać JEGO jęków i sapania. Żebym nie musiała czuć JEGO oddechu ani dotyku. Bo to ZŁY DOTYK. Poniżone dziecko poruszające się jak we mgle…….smutne z kompleksami, nie umiejące znaleźć się w normalnym środowisku. Zastraszone, zniewolone, skrzywdzone. Zadawałam sobie pytanie milion razy DLACZEGO??? Dlaczego JA? Do tej pory nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.
Czy normalne jest to że chciałam JEGO śmierci? Marzyłam o tym żeby wpadł pod samochód, żeby dostał zawału serca, żeby usnął i nigdy się nie obudził. Marzyłam o ciszy i spokoju i życiu w którym GO nie będzie. W którym każdy poranek nie będzie zaczynał się o godzinie 15:00. O chwilach w których będę mogła zapomnieć co się stało.”
Przez traumatyczne przeżycia nie do końca umie ułożyć SOBIE życia. Jest silniejsza ale dopadają JĄ demony przeszłości. Demony , które nakazują pokorę i dostosowanie się. Demony , które kiedyś mówiły „to TWOJA wina”, Demony z którymi musi się spotykać co jakiś czas, Demony które odbierają JEJ radość ale walczy z NIMI .Czasem popada w dół i ciężko jest JEJ wyjść ale stara się……dla SIEBIE samej.
Przedruk za zgodą Autorki i Fundacji Stop Przedawnieniu
Czytaj także Zdeptane dzieciństwo