Są młodym małżeństwem. Pięć lat temu pobrali się. Nie mogło być inaczej. Znali się jeszcze z liceum. Idealna para. On - wysoki, przystojny, wysportowany. Ola była z kolei jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. Do dzisiaj skupia na ulicy wzrok prawie każdego mężczyzny. Jej zniewalający uśmiech mógłby skruszyć niejedno męskie serce.
Ola skończyła prawo, Jacek ma w kieszeni dyplom inżyniera budownictwa
Pobrali się tuż po obronie swoich prac.
- Mieliśmy dobry start w dorosłość - podkreśla Jacek. - Swoje mieszkanie. To zasługa moich rodziców. Zadbali o to wcześniej. Z Olą mieszkałem już razem na studiach. Rodzice bardzo ją lubili. Razem bywaliśmy na wszystkich rodzinnych uroczystościach. Ślub był tylko formalnością.
Kochali się. Jacek świata poza Ola nie widział. Ona podobnie. Kiedy Jacek wyjechał na tydzień w delegację, dzwonili do siebie nawet kilka razy w ciągu dnia. Tęsknili za sobą.
- Jak wróciłem, to Ola zrobiła mi niespodziankę i czekała na mnie w środku nocy na lotnisku - mówi Jacek. - A w domu, w lodówce chłodziło się moje ulubione ciemne piwo. Niewiele spaliśmy tej nocy.
Ola pracowała w znanej kancelarii prawnej. Rano odwoził ją do pracy. Było to po drodze do jego biura. Nie miała prawa jazdy, z czego Jacek ubolewał. Wszędzie musiał ją wozić.
- Zawsze mieliśmy mnóstwo znajomych - podkreśla nasz bohater. - Nasz dom był otwarty dla wszystkich. Bywało, że nawet kilka razy w miesiącu ktoś do nas wpadał z wizytą. My też dużo odwiedzaliśmy innych.
Planowali co najmniej dwójkę dzieci. Na razie jednak skupili się na swojej pracy.
- Ola chciała mieć najpierw za sobą wszystkie egzaminy na aplikację - tłumaczy Jacek. - Ja z kolei wciąż się jeszcze uczyłem. Poszedłem na studia podyplomowe.
W każdej wolnej chwili podróżowali. Od kiedy kupili rowery elektryczne, odkryli nową pasję - rajdy górskie. Potrafili o świcie wyruszyć w Bieszczady z rowerami na bagażniku, żeby oglądać zachód słońca na połoninie. I wracali.
- Dobrze nam było razem - mówi Jacek. - Nigdy się ze sobą nie nudziliśmy. Ufaliśmy sobie bezgranicznie
- Nigdy się na Oli nie zawiodłem. Ani ona na mnie. Przez myśl mi nigdy nie przeszło, że może mieć kogoś na boku.
Tuż po nowym roku coś się jednak wydarzyło. Coś, co Jacka zaczęło niepokoić.
- Nie mieliśmy dotychczas przez sobą żadnych sekretów - podkreśla Jacek. - Wszystko sobie mówiliśmy. Jeśli komuś z nas coś się nie podobało - to nie milczeliśmy. To podstawa dobrego związku. Żadnych cichych dni, burmuszenia się.
Któregoś dnia, wieczorem zastał Olę siedzącą z laptopem na tarasie. Coś uważnie czytała na ekranie. Nie zauważyła go. Kiedy podszedł bliżej, podniosła głowę i raptownie - z przestrachem - zamknęła ekran. Widać było, że jest bardzo speszona.
- Tak, jakby coś przede mną ukrywała - mówi Jacek. - Tłumaczyła, że ją przestraszyłem. Jakieś pokrętne to było tłumaczenie, ale nie drążyłem tego tematu
Kilka dni później była podobna sytuacja. Mieli jechać do sklepu. Kiedy wsiedli już do samochodu, Jacek przypomniał sobie, że nie wziął portfela. Wrócił się. Zostawił go w innej kurtce. Chciał jeszcze sprawdzić, czy drzwi balkonowe są zamknięte. Spojrzał jeszcze na parking. Ola stała przy samochodzie z telefonem przy uchu.
- Kiedy się zbliżałem do auta, zaczęła się oddalać z tym telefonem - mówi Jacek. - Wyraźnie nie chciała, żebym słyszał rozmowę. Nigdy tak nie robiła. Nawet jak plotkowała z najbliższą przyjaciółką. Zaraz skończyła rozmowę. Zanim ją o cokolwiek spytałem, to zaczęła się tłumaczyć, że to jakiś klient kancelarii dzwonił. A ona z przyzwyczajenia nie chciała, żeby ktoś podsłuchiwał rozmowę. Czyli ja. Obróciła to jakoś w żart, że to "zboczenie" zawodowe, bo dyskrecja w jej profesji jest na pierwszym miejscu. Nie przekonało mnie to do końca. Zwłaszcza, że Ola się przy tym mocno zaczerwieniła.
Jacek stał się od tej pory czujny. Nie miał powodu, żeby podejrzewać Olę o zdradę, ale coś mu w tym wszystkim nie pasowało
- Ola często szukała w domu swojego telefonu - mówi Jacek. - Nie pamiętała, gdzie go zostawiła. Wtedy dzwoniłem do niej. Po sygnale dzwonka mogliśmy go szybko zlokalizować. Tak było też ostatnio. Z tym, że jej telefon milczał. Musiał być w domu, bo kilkanaście minut wcześniej dzwoniła do przyjaciółki. Okazało się, że telefon był pod poduszką. Wyciszony. To mnie już wtedy poważnie zaniepokoiło. Rozumiem, że w nocy można ściszyć, nawet wyłączyć, ale w dzień?
Ola tłumaczyła, że zrobiła to bezwiednie. Coś tam nacisnęła, nawet nie wiedziała, że ściszyła. Nie przekonało to Jacka.
Zaczął uważnie obserwować żonę. Za kilka dni dała mu kolejny pretekst do podejrzeń
- Po obiedzie powiedziała, że musi na chwilę wyjść do sklepu po lakier do włosów - opowiada Jacek. - Miałem jakieś dziwne przeczucie, że nie mówi do końca prawdy. Sklep był obok naszego bloku. Wyjrzałem przez okno. Ola stała pod domem. Rozmawiała przez telefon. Krótko. Kiedy skończyła, ruszył w stronę klatki, ale po chwili zatrzymała się, jakby sobie coś nagle przypomniała i poszła w przeciwną stronę - w kierunku sklepu.
Jacek zajrzał do łazienki. Na półce stał lakier do włosów. Wziął go ręki. Był prawie pełny.
- Tego wieczoru szliśmy do teatru - mówi Jacek. - Ola przez cały czas była czymś podekscytowana, gadała jak najęta, ja z kolei wciąż myślałem o tych jej telefonach, dziwnych zachowaniach. Nie miałem ochoty iść po teatrze do pubu. Tłumaczyłem, że boli mnie głowa. Z tyłu głowy zapaliła mi się czerwona lampka: co moja żona ukrywa?
Jacek dość długo wzbraniał się przed przejrzeniem jej telefonu. Nie chciał tego robić. Nie sądził, że kiedykolwiek dojdzie do tego, że będzie ją podejrzewać o zdradę. Miał ku temu jednak powody.
- Któregoś wieczoru usłyszałem, jak Ola cicho rozmawia przez telefon w łazience - mówi. - Myślę, że specjalnie odkręciła też kran, żebym tego nie usłyszał.
Ale usłyszał. Właśnie wtedy, kiedy Ola już zakręciła kran. "To do jutra do siedemnastej" - to były jej ostatnie słowa
Kiedy wychodziła z łazienki, stał pod drzwiami. Speszyła się na jego widok. Spojrzał pytająco na jej telefon, który trzymała w ręce. "Jutro wrócę później, bo po pracy mam spotkać się z koleżanką na pogaduchy - powiedziała jakby usprawiedliwiając się. I dziwnie się przy tym uśmiechnęła.
- Byłem prawie pewien, że to kłamstwo - mówi Jacek. - Kiedy Ola poszła wieczorem się myć, nie wytrzymałem. Wziąłem jej telefon. Zobaczyłem ostatni numer. Nie był w folderze zapisanych. Zauważyłem jednak, że Ola dosyć często dzwoniła w ostatnim czasie na ten numer. Zdążyłem go zapisać zanim wróciła z łazienki.
Następnego dnia Ola miała później do pracy. Spała, kiedy wychodził. W samochodzie wyjął kartkę z numerem telefonu "koleżanki". To z nią miała się umówić na dzisiaj. Tak przynajmniej Ola się tłumaczyła. W ustawieniach telefonu ukrył najpierw numer dzwoniącego. Jeszcze przez chwilę wahał się, po czym wybrał ten numer.
Po drugim sygnale usłyszał głos. Męski. Jacek szybko się rozłączył. Przez dłuższy czas nie mógł pozbierać myśli. Siedział za kierownica i bezwiednie patrzył przez szybę samochodu
- To była jedna z najgorszych chwili w moim życiu - przyznaje. - Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Ola mnie oszukała. Co do tego nie miałem już żadnych wątpliwości. Czułem się, jakby mnie ktoś obuchem walnął w głowę. Moje podejrzenia okazały się niestety słuszne. Zacząłem kojarzyć pewne fakty. Ola w ostatnim czasie, dziwnym trafem, musiała zostawać po pracy w kancelarii. Niby jakaś skomplikowana sprawa, terminy. Tak tłumaczyła. Ale akurat w te dni, kiedy wracała później, niewiele o tym mówiła. A zazwyczaj mi wszystko opowiada. Była przy tym jakaś pobudzona, zwłaszcza jak wracała ze spotkania z jakąś koleżanką. Na pytanie jak było, mówiła krótko "jak to na babskich pogaduchach". Nic więcej. I zmieniała temat.
W pracy tego dnia nie mógł się na niczym skupić. Wciąż myślał o Oli. Starał się w myślach znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie jej zachowania. Wiedział, że musi to wyjaśnić.
Bał się rozmowy z nią. Przerażało go to, co mógłby usłyszeć
O szesnastej zaparkował pod jej kancelarią.
- Musiałem coś zrobić - mówi. - Łudziłem się, że to wszystko to może jakieś koszmarne nieporozumienie i że wszystko się wyjaśni, ale jak usłyszałem ten męski głos w telefonie, to świat zawalił mi się na głowę.
Ola wyszła w kancelarii dużo później niż myślał. Nie musiał iść za nią. Widział jak stanęła przy wjeździe na parking. Czekała na kogoś. Za kilka minut podjechała biała toyota. Zatrzymała się. Zza kierownicy wysiadł mężczyzna. Niski, z pokaźnym brzuszkiem i łysiną. Mógł mieć około sześćdziesiątki. Podszedł do Oli. Przywitał się, po czym usiadł na miejscu dla pasażera. Ola - ku zdumieniu Jacka - usiadła za kierownicą. Po chwili samochód nauki jazdy ruszył. Jacek spojrzał jeszcze na reklamę szkoły nauki jazdy na bagażniku. Znał ten numer telefonu. Kilka godzin wcześniej dzwonił na niego.
- Oli nie udała się jednak niespodzianka - kończy nasz bohater. - Przynajmniej nie do końca. Kilka dni później byliśmy w markecie i Ola spotkała koleżankę z kursu. Pierwsze słowa tej koleżanki to było pytanie, kiedy Ola ma egzamin. Wtedy się przyznała, że chciała mi zrobić niespodziankę na moje imieniny. Miała mnie wtedy odwieźć samochodem do pracy. Tak to sobie zaplanowała. A prezent dla mnie - wymarzoną nową wędkę - miałem zobaczyć w bagażniku. Zawsze rano wkładam tam swoją torbę. Zauważyłbym ją. Kocham moją żonę. Głupio mi teraz, że ją podejrzewałem o zdradę. Może jej kiedyś o tym opowiem, bo nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic.