- Wtedy, po tym telefonie od Iwony nie spałem całą noc - wspomina. - Podobnie następnego dnia. Bolało. Nie spodziewałem się, że po tylu latach małżeństwa można tak zranić drugą stronę. Iwona mnie nie oszczędzała. Nie słyszałem w jej głosie żadnej skruchy czy żalu.
Nie byli może idealnym małżeństwem, ale udało im się przejść wspólnie przez niejeden kryzys
Byli razem, kiedy po raz pierwszy poroniła. Był przy niej, jak się dowiedziała o wypadku ojca. Strasznie przeżyła jego śmierć. Pojechał na ryby i dostał zawału na łódce. Długo Iwona dochodziła do siebie. Starał się ją pocieszać, jak tylko potrafił.
Poznali się zupełnie przypadkowo w osiedlowym sklepie. Iwonie rozerwała się torba z zakupami. Pomógł jej zbierać jabłka, które turlały się pod nogami.
- Szliśmy w jedną stronę - mówi Arek. - Ona mieszkała z rodzicami w domku jednorodzinnym, a ja w bloku nieopodal. Zaprosiła mnie na kawę do ogródka. To za pomoc w niesieniu zakupów. Miło nam się gawędziło. Pomogłem jej też z telefonem. Miała problem ze ściągnięciem jednej aplikacji. Znam się na tym, bo jestem informatykiem.
Zaczęli się spotykać. Chodzili na długie spacery, były wspólne wypady za miasto, w zimie wybrali się kilka razy na narty
- Dobrze nam było ze sobą - mówi Arek. - Poznałem jej rodziców, polubiliśmy się. Były pierwsze wspólne święta, potem Iwona któregoś dnia stwierdziła, że moglibyśmy razem zamieszkać. Miałem spore mieszkanie, za kilka dni Iwona wprowadziła się do mnie.
Kolejne święta spędzili już jako małżeństwo. Nie urządzali hucznego wesela - sami najbliżsi. W podróż poślubną pojechali do ukochanej przez nich Toskanii. Kiedy wrócili, okazało się, że Iwona jest w ciąży. Niestety, poroniła.
- To był dla nas ogromny cios - mówi Arek. - Potem jeszcze śmierć teścia. Iwona była w kiepskim stanie. Lekarz poradził jej roczny urlop. Najpierw się broniła, ale w końcu wzięła wolne na rok. Odpoczęła, nabrała sił i jakoś doszła do siebie.
- Nie byliśmy może tak rozrywkowi jak inni nasi znajomi, ale byliśmy zgodnym małżeństwem - podkreśla Arek. - Kochałem Iwonę. Często jej to mówiłem
Nie oglądałem się za innymi kobietami. Byliśmy domatorami. Czasami szliśmy gdzieś na imprezę, ale najczęściej siedzieliśmy w domu lub jeździliśmy gdzieś poza miasto. Sami. Wybieraliśmy jakąś miejscowość, wcześniej czytaliśmy w internecie, co jest tam ciekawego do zwiedzania i ruszaliśmy. Dużo tez jeździliśmy rowerami. Też najczęściej sami. Nie lubiliśmy gwaru, tłumów. Najlepiej czuliśmy się na łonie natury. Planowaliśmy, że kiedyś kupimy kampera i wyruszymy gdzieś w Polskę.
Dzieci już nie planowali. Iwona po poronieniu w ogóle nie chciała już na ten temat rozmawiać.
- To był jedyny, obok seksu, temat tabu w naszym związku - mówi Arek
- Nie ukrywam, że w łóżku nie było mistrzostwa świata. Iwona była dość wymagająca pod tym względem, ale nie wykazywała prawie żadnej inicjatywy. Z czasem kochaliśmy się sporadycznie. Raczej z obowiązku. Namiętności raczej w pościeli nie było.
Powodziło im się nieźle. Arek zarabiał przyzwoite pieniądze jako informatyk w dużej firmie. Iwona jako wychowawczyni w internacie nie miała może kokosów, ale wystarczało im na w miarę wygodne życie.
- W pewnym momencie coś się zaczęło w naszym małżeństwie psuć - mówi Arek. - Iwona bardzo się zmieniła. Wcześniej była spokojna, zrównoważona, trudno ją było wyprowadzić z równowagi. Z czasem stała się zgorzkniała i niestety złośliwa. Początkowo sądziłem, że to może wróciły koszmary związane z tym poronieniem, ale z każdym miesiącem było coraz gorzej. Oddalaliśmy się od siebie. Coraz rzadziej rozmawialiśmy ze sobą, skończyły się nasze weekendowy wyjazdy.
Zdziwiło mnie też, że żona coraz częściej bierze dodatkowe dyżury w pracy. Wcześniej tego nie robiła
Arek próbował z nią rozmawiać. Zbywała go. Tłumaczyła się przemęczeniem, bólem głowy. Wyraźnie unikała rozmowy.
- Zdarzało się, że dzwoniłem do niej, jak miała nocny dyżur - dodaje Arek. - I kilka razy nie odebrała. Tłumaczyła potem, że miała wyciszony telefon. Nie bardzo chciało mi się w to wierzyć. Dzisiaj wiem, że moje obawy były uzasadnione.
Nie brał wówczas pod uwagę, że Iwona może się spotykać z innym. Najczęściej właśnie podczas jej nocnych dyżurów. Ale nie tylko; z kochankiem spotkała się także kilka razy w hotelu pod miastem.
Tego wszystkiego dowiedział się właśnie 2 kwietnia, kiedy zadzwoniła do niego.
- Nie chciałem uwierzyć w to, co usłyszałem - mówi Arek. - Iwona mi po prostu zakomunikowała, że odchodzi. Że swoją przyszłość widzi u boku Zbyszka
To jej kolega z pracy. Też wychowawca. Znałem go. Kilka razy rozmawialiśmy nawet ze sobą. Niski, krępy, chłop jak chłop. Spytałem Iwonę jedynie, co ją w nim urzekło.
- Poznałam dzięki niemu co to prawdziwy seks - powiedziała bez żadnych ogródek.
Nie oszczędziła mu szczegółów.
- To było najgorsze - mówi Arek. - Miałem wrażenie, że robi to specjalnie, żeby mi dopiec. Nie chciałem tego słuchać. Trudno mi było też uwierzyć, że mówi to ktoś, kogo tak latami kochałem. Nie wiem, dlaczego to zrobiła. Bolało jak diabli. Kiedy na koniec powiedziałem jej przez telefon, że zrobiła mi straszne świństwo, oszukując przez ten cały czas, to po prostu rzuciła słuchawką.
- Ty mnie też zawiodłeś - zdążyła jeszcze powiedzieć. - Nie wiesz, co to znaczy kochać.
Żonę zobaczył kilka dni po tej rozmowie. Nie spodziewała się, że w południe zastanie go w mieszkaniu.
- Wziąłem wtedy tydzień wolnego - mówi Arek. - Chciałem w spokoju to wszystko sobie przemyśleć, poukładać. Nie uciekałem w alkohol. To nie jest rozwiązanie. Długo z kolei rozmawiałem z moim najlepszym przyjacielem. Nie komentował, nie radził. Po prostu słuchał. Miałem się przed kim wyżalić i trochę mi to pomogło.
Iwona przyszła wtedy zabrać resztę swoich rzeczy.
- Uśmiechnięta, pewna siebie, tak jakby nic się nie stało - mówi Arek. - Tak, tłumaczyła się. Że się zakochała. Reszta była nieważna. Zwłaszcza mąż
Zabrała trochę rzeczy, powiedziała, że wróci jeszcze po resztę i wyszła. Nie pamiętam nawet, czy się pożegnała.
Dzwoniła potem do Arka jeszcze wiele razy. Stwierdziła, że wreszcie jest szczęśliwa. I że żałuje, że tak późno zdecydowała się odejść od niego. Opowiedziała też o łóżkowych umiejętnościach nowego partnera.
- Bawiła się ze mną - mówi Arek. - Specjalnie to powiedziała, żeby mnie jeszcze raz zranić. Po jej odejściu zrozumiałem pewne sprawy. Nie wybaczyłem jej. Na to było za wcześnie. Wielu moich znajomych rozeszło się, ułożyli sobie na nowo życie, mają do dziś kontakt ze sobą. Iwona zachowywała się tak, jakbym zrobił jej jakąś wielką krzywdę. My przecież nigdy nawet porządnie się nie pokłóciliśmy. Może nie było to najlepsze małżeństwo, ale kochaliśmy się. Ona przekreśliła to wszystko. Tak, jakby chciała spalić mosty za sobą. Zupełnie tego nie rozumiałem.
Kilka dni temu minął rok od kiedy Arek rozstał się z żoną. 2 kwietnia świętował. Nie, nie rocznicę rozstania. To były urodziny Ani, jego nowej partnerki.
- Jesteśmy razem od kilku miesięcy - mówi Arek. - Anię poznałem w biurze mojego kolegi. Prowadzi mu księgowość, a ja serwisuję tam sieć. Firma jest pod miastem. Spytała, czy nie podwiózłbym jej do domu, bo tego dnia akurat zepsuł jej się samochód. Po drodze zaczęliśmy rozmawiać i tak się zagadaliśmy, że jeszcze pół godziny staliśmy pod jej domem. Obiecałem jej, że w weekend mogę się zając jej laptopem, a ona - że zajmie się moimi fakturami, z którymi nie mogłem dojść do ładu i składu. Rachunkowość zawsze była dla mnie czarną magią.
Od tej pory nie rozstają się na krok. Ania przeprowadziła się do Arka. Dużo pracuje zdalnie, w domu. Ma wtedy czas, żeby coś pysznego upichcić.
- Jest wspaniałą kobietą - podkreśla Arek. - Mądrą i wrażliwą. Do tego spontaniczną. Miewa zaskakujące pomysły. Jest nam dobrze razem. Także w łóżku.
Lada dzień czeka na wyznaczenie sprawy rozwodowej. Nie tak dawno - zupełnie przypadkowo - spotkał w sklepie dawną przyjaciółkę Iwony. Zawsze lubił Gośkę. Chwilę pogadali. Dowiedział się od niej, że chyba Iwonie przeszło zauroczenie Zbyszkiem. Żaliła się, że od dłuższego czasu jej nowy partner stał się bardzo nerwowy. Być może dlatego, że zaczęła krzywym okiem patrzeć na jego popołudniowe picie piwa. I to codziennie. Okazało się, że od kiedy są razem, to już nie jest taki miły jak wcześniej. Nie pamięta nawet, kiedy po raz ostatni dostała od niego kwiatki.
Arek nie czuł satysfakcji. Nawet wtedy, kiedy wychodził z kwiaciarni z bukietem róż. Przecież są Ani urodziny...