Są razem od liceum. Wszyscy mówili wkoło, że się kiedyś pobiorą. Idealna, zakochana w sobie para. Tak się też stało. Są małżeństwem od dwudziestu lat. I od tyle lat Jola nie może spuszczać oka z męża. Napisała o tym w liście do facetxl.pl.
(...) Kocham go wciąż, ale czasami to mi już ręce opadają od jego durnoty (...) Chłop ma prawie 50 lat, a czasami zachowuje się jak pięciolatek. (...)
I wymienia: rok temu prosiła go, żeby przyciął róże.
(...) Włączył internet, obejrzał jakiś krótki filmik, zapamiętał, że można skrócić pędy o jedną trzecią, wziął sekator i poszedł do ogrodu. Dobrze, że wyjrzałem wtedy przez okno, ale i tak zdążył dwie róże zmarnować. Skrócił je po prostu. Zostały same kikuty. Myślałam, że go zabiję. Tłumaczył potem, że myślał, że jak bardzo skróci, to za rok nie będzie musiał tego robić. (...)
W ogrodzie ma już zakaz samodzielnych prac. Poza koszeniem trawy. Chociaż i tutaj Jola woli go pilnować...
(...) Rok temu kupił piłę spalinową. Nowa zabawka Leszka. Siedział cały dzień, czytał instrukcję, oglądał filmiki w internecie. Jakoś ją uruchomił, chociaż nie przyznał się, że dzwonił do kolegi po poradę. Ściął jabłonkę, która rok temu uschła. Zostawił niewielki pień. Ostrzegałam go, żeby go usunął, bo jak będzie kosił, to uszkodzi kosiarkę. I wykrakałam. Trawa urosła, nie zauważył przeszkody i trzeba było wymieniać nóż. (...) Widziałam, że z piłą też za bardzo nie uważa i któregoś dnia leciał z końca działki trzymając dłonie w górze. Zakrwawione. Nie wiem, jak to zrobił, ale do dzisiaj ma blizny ma palcach obydwu rąk. (...)
Teść Leszka od początku ich małżeństwa był przekonany, że zięć nie poradzi sobie z najprostszymi pracami domowymi.
(...) Z miesiąc prosiłam go kiedyś, żeby powiesił szafkę w przedpokoju. Z wierceniem zeszło mu całe przedpołudnie, bo jak się potem okazało, to próbował najpierw użyć wierteł do drewna. Jakoś wywiercił w końcu. Oczywiście, że otwory mierzył na oko. Zapierał się, że używał miarki, ale znalazłam ją w kuchni. Szafka wisiała krzywo, kazałam mu poprawić. (...) Narobił kilka otworów, najęczał się, nasapał, ale było ok. Szafka wisiała. Chodził dumny jak paw. Wieczorem przyszli moi rodzice. Kiedy jedliśmy kolację, nagle słychać rumor. Spadła oczywiście szafka. Leszkowi nie chciało się szukać odpowiednich kołków, to wziął mniejsze i w wywiercone dziury włożył zapałki. (...)
Jola musi też pilnować męża, jeśli chodzi o sprawy finansowe
(...) Kiedyś mieliśmy kilka rzeczy kupionych na raty. Ustaliliśmy, że on ze swojego konta będzie płacić rachunki na telewizję, prąd, jakieś raty i okazało się, że pomylił elektrownię z gazownią, dostaliśmy ponaglenie, że nie zapłacony jest rachunek za gaz, a mamy nadpłatę za prąd. Do tego zapomniał, że mamy zmieniony abonament na telewizję satelitarną i inny numer rachunku, to płacił na dwa konta i trzeba to było potem wszystko odkręcać. (...)
(...) Mamy samochód z instalacją gazową. Ja nie umiem tankować gazu, zawsze robi to Leszek. I zawsze go proszę, żeby dolewał benzynę, bo najczęściej świeci się rezerwa. I już dwa razy była u nas policja. Bo przecież ta fujara zapłaciła tylko za gaz. Raz zakończyło się pouczeniem, a za drugim razem mandatem - 100 zł. (...)
Jola ne wierzy, że Leszek jest jeszcze w stanie się zmienić.
O ile jej samej zdarza się o czymś zapomnieć, to nie może zrozumieć, jak mąż mógł dwa lata temu pomylić Kraków z Katowicami i zepsuć dobrze zapowiadający się wtedy weekend.
(...) Jego brat dostał dwa bilety do teatru - pisze Jola. - Do Katowic. Zachorował jednak i nie chciał, żeby się zmarnowały. Dał je Leszkowi. Tylko mu się miasta pomyliły. Jak dojeżdżaliśmy do Krakowa, to poprosił, żebym wpisała w nawigację nazwę teatru. Dziecko wiedziałoby, że w Krakowie na próżno byłoby szukać Teatru Śląskiego. Do Katowic już nie zdążyliśmy. (...) Wtedy się już naprawdę wściekłam. Myślałem, że go pobiję. A on zaproponował, że się prześpimy w Katowicach, a następnego dnia pójdziemy do zoo (...)
(...) Leszek jest jak dziecko we mgle. Nie ma zupełnie orientacji w terenie. Tyle razy byliśmy w galerii handlowej, a on zawsze, kiedy już ma dosyć łażenia po sklepach, prosi tylko, żebym mu palcem wskazała kierunek, gdzie stoi samochód i mam go z głowy. A i tak niedawno poszedł w zupełnie inną stronę.
(...) Trzeba go tez pilnować na drodze. Kiedyś, jak nie było jeszcze nawigacji, to siedziałam z przodu z mapą w ręku i go prowadziłam. Jak już wjechaliśmy na autostradę, to pomyślałam, że już teraz się nie zgubi i postanowiłam się chwilę zdrzemnąć. Jak się obudziłam, to zobaczyłam, że jesteśmy na jakiejś drodze gruntowej. (...) Zjechał z autostrady, bo niby zobaczył objazd. Ciekawe tylko, że ten znak widział tylko on, bo żadnych innych samochodów nie było ani przez nami, ani za nami. (...)
(...) Kilka lat temu byliśmy na urlopie ze znajomymi we Włoszech. Mały, schludny ośrodek blisko morza. Przez dwa tygodnie, bo tyle tam byliśmy, można było poznać każdy zakątek. A Leszek, kiedy wyjeżdżaliśmy, zgubił się już na parkingu. Tak, na terenie tego ośrodka. Myślałem wtedy, że zrobił to specjalnie, ale po jego minie widziałem, że on naprawdę pomylił kierunki. (...)
Jola już często macha ręką na te jego wpadki. Czasami są jednak nie do zniesienia
(...) Kiedyś jechaliśmy do Rumunii. Po drodze nocowaliśmy niedaleko Tarnowa. Leszek miał już kupioną nawigację. Zapewniał, że nauczył się ją obsługiwać. Zaufałam mu. Rano ruszyliśmy w trasę. Po kilkudziesięciu kilometrach coś mnie tknęło. Nie dosyć, że kluczyliśmy jakimiś bocznymi drogami, to słońce mieliśmy z tyłu. A powinniśmy jechać na wschód. Okazało się, że mój mąż wybrał w nawigacji opcję unikania głównych dróg, to jeszcze wpisał oczywiście jakąś miejscowość w Czechach, a nie w Rumunii. (...)
Jego żona docenia, że Leszek się stara, że wiele jego wpadek to czasami wynik niefortunnego splotu wydarzeń. Fakt, że jej mąż ma czasami wyjątkowego też pecha
(...) Byliśmy w małym sklepiku z pamiątkami we Włoszech - pisze Jola. - Kupiłam kapelusz. Leszek chciał mi zrobić zdjęcie pod tym sklepem. Cofał się z aparatem, żeby mieć lepsze ujęcie. Nie zauważył, że akurat monterzy coś robili w studzience. I wpadł do niej. Dobrze, że nic sobie nie złamał, a to był pierwszy dzień naszego pobytu. O dalszych wycieczkach mogliśmy zapomnieć, bo ledwo chodził. (...)
(...) Nie żalę się - pisze dalej Jola. - Leszek ma wiele zalet. Za to go kocham. Czasami jednak już nie wiem, czy mam płakać czy śmiać się z tych jego wpadek. Tak jest zawsze, kiedy widzę go gołego i patrzę na jego bliznę na tyłku. Tylko ktoś taki jak on potrafi usiąść na szklankę. To było wiele lat temu, kiedy bardzo "chorował", miał już ponad 37 stopni temperatury i zrobiłam mu herbatę z miodem. I postawił ją na łóżku. Potem siadł. Darł się wniebogłosy, a ja nie wiedziałam jak go zabandażować (...)
(...) Ma też bliznę na brzuchu, bo trudno mu wytłumaczyć, że chleb to się kroi na desce, a nie przyciskając bochenek do brzucha (...)
(...) Jedno jest pewne - z moim mężem trudno o nudę - kończy swój list. - Trzeba go tylko pilnować na każdym kroku. (...)