Hotel dla psów otworzyła kilkanaście lat temu.
- Myślałam o tym od dawna – mówi Basia. - Od wielu lat zajmuję się szkoleniem psów, jestem też behawiorystką i kiedyś klienci zaczęli się skarżyć, że w Lublinie i okolicach nie ma takiego miejsca. Pomyślałam, że to może być dobry pomysł i już wkrótce miałam pierwszych chętnych.
Właściciele psów o wiele bardziej przeżywają rozłąkę ze swoimi czworonogami niż same psiaki
- Niektórzy dzwonią do mnie już po godzinie z pytaniem, czy piesek ma się dobrze – śmieje się Basia. - To normalne i rozumiem taką troskę. Przy dłuższych pobytach staram się co jakiś czas wysłać właścicielom zdjęcie psa lub filmik. To najczęściej uspokaja klientów, bo zazwyczaj jest to fota ich ulubieńca w łóżku lub hasającego na spacerze.
Czworonożni goście Basi nie siedzą w klatkach ani kojcach. Są traktowani jak domownicy. Mieszkają razem z nimi w domu. Niektóre nawet śpią w ich łóżku. Basia razem z mężem Marcinem mają też swoje własne psy; zajmują się także ich hodowlą.
- Nasze psiaki już są przyzwyczajone do tego, że zawsze mają kogoś do zabawy – mówi Basia. - Z wieloma się zaprzyjaźniają albo jedynie wzajemnie się tolerują.
W hotelu starają się stworzyć dla psów warunki najbardziej zbliżone do domowych.
- Właściciele przywożą ze sobą ich ulubione legowiska, zabawki, pluszaki – mówi Basia. - Niewiele psiaków z tego korzysta. Mają codziennie tyle atrakcji, że zapominają o ulubionej swojej zabawce.
Jak twierdzi behawiorystka, jej czworonożni goście bardzo szybko adaptują się do nowych warunków.
- Odzywa się w nich od razu instynkt stadny – wyjaśnia Basia. - Nie mają czasu tęsknić za swoim panem czy panią. Zbyt wiele bodźców. Są w swoim żywiole.
W psim hoteliku każdy pies zjada swoje własne, ulubione jedzenie
- Chodzi o ich zdrowie. Nie każdy je suchą karmę, nie wiadomo również, jak zareagowałyby na „hotelową michę”. Dlatego sugeruję właścicielom, żeby przywożąc psa na pobyt u nas, zabrali ze sobą to, co ich pupile jedzą każdego dnia. Niektórzy przywożą zamrożone porcje np. ryżu z mięsem i warzywami, które potem tylko trzeba codziennie podgrzać.
Basia miała także klientów, którzy zażyczyli sobie, żeby codziennie smażyła na obiad...schabowego dla swojego czworonoga. Zostawili jej gotowy, surowy i poporcjowany schab – bez panierki oczywiście.
Psy przypominają sobie o właścicielach, kiedy usłyszą w pobliżu samochód lub Basia odbierze telefon od nich
- One mają doskonały słuch – mówi Basia. - Wystarczy, że będą na tyle blisko, żeby usłyszeć w telefonie znajomy głos lub jeśli wypowiem głośno imię czy nazwisko właściciela. Wtedy nagle stają się niespokojne. Podobnie jak usłyszą samochód. A jeśli to pan przyjechał? Zazwyczaj jednak są w stanie rozpoznać odgłos „ich” samochodu już z daleka. Wiele razy jest tak, że rano dzwoni właściciel, zapowiadając, że będzie o 18, a ich pies od godzin już waruje przy ogrodzeniu. Bo usłyszał rozmowę.
Największą nagrodą dla właścicielki hotelu jest moment, kiedy pan przyjeżdża po swojego psa, a ten opiera się z powrotem do domu
- To dowód na to, że podobało mu się u nas – wyjaśnia Basia. - Zazwyczaj jednak jest dzika radość i łzy szczęścia właścicieli. Niektóre psiaki potrafią jednak „strzelić focha” i przez całą drogą do domu podejrzliwie patrzą z wyrzutem na swoich właścicieli. „Może i było fajnie w hotelu, ale jak mogliście mi coś takiego zrobić?” – to można wyczytać z ich oczu.
„Awantury” między gośćmi w jej hotelu zdarzają się rzadko.
- Na początku robię selekcję – wyjaśnia behawiorystka. - Po kilku minutach wiem, które psy mogą trzymać się razem, a które trzeba od siebie odseparować. To jest też fascynujące, kiedy widzę, jak w stadzie czworonogów tworzą się pary. Niedawno miałam beagielkę, która była prowodyrem psich zabaw i psot – często bardzo wymyślnych. Inne psy jej się nie sprzeciwiały, bo miała swojego „ochroniarza” – ogromnego cane corso, który nie odstępował jej na krok. Musiałam to zmienić, bo zaczęła się demolka domu.
Kiedyś miała w domu rekordową liczbę psów: dwadzieścia jeden. - Miałam wtedy trzy swoje i jedenaście szczeniaków. Nie było lekko. Do tego dwójka moich dzieci. Musiałam wtedy naprawdę mieć oczy dookoła głowy.
Przy niektórych psach Basia musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte
- Mam psiaki, które są już moimi stałymi gośćmi – mówi. - Wśród nich jest przeuroczy kundelek, który trafił do właściciela ze schroniska. Psiak po przejściach. Tak związał się z właścicielami, że bardzo przeżywał każdą rozłąkę. Większość czasu spędzał u mnie w oknie lub na parapecie. Nie chciał się bawić z innym psami. Musiał czuć, słyszeć i widzieć ludzi. Nawet jak wychodziłam karmić konie, to uchylałam okno w pokoju, żeby słyszał, co się dzieje na podwórku.
Jednym z ostatnich nowych gości w hotelu u Basi jest potężny kaukaz, który przyjeżdża aż z Gdańska. Żaden hotel nie chciał go przyjąć ze względu na to, że był agresywny wobec ludzi i innych psów.
- Wszyscy odmawiali, bo taki pies to jednak kłopot – mówi Basia. - Pomyślałem sobie jednak, że nie po to tyle lat się uczyłam i praktykowałam przy psach, żeby się poddać. Zadzwoniłam, żeby go przywieźli. Rzeczywiście, nie wyglądał jak potulny baranek, ale zaryzykowałam. Jego właściciele uprzedzili mnie, że jest nieufny wobec obcych.
Kiedy odjechali, Basia zostawiła czworonożnego gościa na podwórku. Zamknęła za sobą furtkę. Kiedy chciała wejść z powrotem, usłyszała groźne warczenie. Kaukaz patrzył na nią spode łba. Było groźnie.
- Wiedziałam, że nie mogę spanikować – mówi Basia. - Albo ja, albo on. Ktoś musi ustąpić. Pierwsza zasada w takim wypadku, to nie odwracać wzroku od psa. Tak zrobiłam. Dałam mu do zrozumienia, że ja tu rządzę, a nie on. Kiedy zauważył, że nie „pękam” i bez obaw, pewnym krokiem podchodzę do niego, to zamienił się nagle w potulne cielę. W ciągu kilku sekund pojął co mu wolno, a co nie. To był klucz do sukcesu. Okazał się fajnym, sympatycznym psiakiem. Jego właściciele chodzą z nim teraz na spacery i pies nie wykazuje już żadnej agresji.
Basia potrafi podczas pobytu z różnymi psami ocenić, jak są traktowane przez właścicieli lub czego im brakuje na co dzień.
- Czasami wystarczy, żeby pies się wyszalał, wybiegał i skończą się jego ucieczki z domu – wyjaśnia właścicielka hotelu. - Tak było z jedną beagielką, która po tygodniu pobytu u mnie mogła wreszcie swobodnie pobiegać i teraz w lesie nie reaguje nawet na biegnącą sarnę, a to jest przecież pies myśliwski. Sprawiły to regularne spacery i systematyczne bieganie.
Trafiały do niej również psy, których za żadne skarby nie dawało się okiełznąć.
- To przede wszystkim spaniele - mówi Basia. - Fajne psiaki, ale wyjątkowo oporne na wiedzę i komendy. Wiem, co mówię, bo od lat zajmuję się też szkoleniem psów. Im żadne „korepetycje” nie pomogą. Być może są wyjątki, ale ja na mądrego spaniela jeszcze nie trafiłam.
Pobyt psa w hotelu kosztuje jego właściciela od 50 do 100 złotych za dobę. W tej cenie ma zapewnione dowolne miejsce w domu, spacery i zabawy z innymi psami
- Wiele osób oferuje teraz podobne usługi – mówi Basia. - Na taką działalność decydują się także młodzi ludzie, którzy mieszkają w bloku. Przy jednym, niewielkim psie jest to jeszcze do przyjęcia. Trzeba jednak pamiętać, że każdy pies ma inny charakter. Trzeba wiedzieć, jak z nim postępować, bo inaczej można ponieść porażkę.
Jeden z jej klientów opowiadał Basi historię z ubiegłego roku, kiedy właściciele kilkumiesięcznego, sporych rozmiarów owczarka zdecydowali się zostawić psa na „przechowanie” u młodej dziewczyny – bez większego doświadczenia. Sami wyjechali nad morze.
- Uprzedzili ją, że pies uwielbia długie spacery, ale bardzo nie lubi powrotów – opowiada Basia. - Dziewczyna po ich wyjeździe zabrała tego kilkudziesięciokilogramowego szczeniaka na spacer, Wszystko było w porządku do momentu, kiedy w drodze powrotnej doszli do bloku. Pies położył się przed klatką i za żadne skarby nie chciał iść dalej. Spędziła z nim kilka godzin. W końcu w desperacji zadzwoniła do właścicieli. Musieli wrócić.