Partner: Logo FacetXL.pl

Był listopadowy, mglisty wieczór 1934 roku. Stadion Highbury w Londynie wypełniony był do ostatniego miejsca. Na trybunach zasiadło ponad 56 tysięcy osób. Po jednej stronie drużyna Anglii, po drugiej aktualni wówczas mistrzowie świata – Włosi. Ten tytuł zdobyli zaledwie pięć miesięcy wcześniej.

To spotkanie elektryzowało wszystkich fanów piłki nożnej. Dumni piłkarze Anglii nie uczestniczyli dotychczas w mistrzostwach. Uważali, że jako pionierzy tej dyscypliny są na tyle dobrzy, że nie muszą konfrontować się z innymi. Na wszystkich innych patrzyli z pobłażliwością i lekceważeniem. Zarówno piłkarze, jak i sami kibice byli przekonani, że ich taktyka, umiejętności poszczególnych piłkarzy są na tak wysokim poziomie, że nikt nie jest w stanie im dorównać.

Mecz z Włochami miał ich utwierdzić w tym przekonaniu. Włosi byli mistrzami świata, stąd też konfrontacja z nimi miała dla Anglików tak duże znaczenie.

Był też wątek polityczny. Prasa nazywała piłkarzy a Półwyspu Apenińskiego „gladiatorami Mussoliniego”. On sam, za zwycięstwo nad Anglią obiecał każdemu zawodnikowi samochód (alfa romeo) oraz 150 funtów (równowartość dzisiejszych 6 tysięcy funtów). To miało ich zmotywować do walki.

Dwa zupełnie różne zespoły, mające odmienne cele i motywację stworzyły widowisko, które przeszło do historii futbolu. Ten mecz okrzyknięto „prawdziwym” finałem mistrzostw świata. Uprzedzimy fakty - Anglicy byli górą. Wygrali 3:2, ale przez dziesięciolecia to Włosi czuli się moralnym zwycięzcami tego pojedynku. Zaczęło się od huraganowych ataków gospodarzy, w szeregach których było kilku niedoświadczonych jeszcze piłkarzy. Nie minęła jeszcze minuta gry, kiedy sędzia podyktował już rzut karny dla Anglii. Bramkarz jednak obronił jedenastkę. Sześćdziesiąt sekund później Ted Drake wszedł ostrym wślizgiem w Luisa Montiego, w wyniku czego Włoch został zniesiony z boiska na noszach z poważną kontuzją kolana. Niektóre źródła podają, że doszło do złamania nogi. Włosi nie pozostali;i dłużni. Grali z taką brutalnością, że każda próba odebrania piłki Anglikom kończyła się faulem.

Między ósmą a piętnasta minutą Anglicy pokazali swoim przeciwnikom swoje miejsce w szeregu. Mieli tak dużą przewagę, że z łatwością zdobyli w tym okresie trzy gole. Dwie bramki strzelił Brook z Manchesteru. Przyszło im to o tyle łatwiej, że grali w przewadze jednego zawodnika. Nie było wtedy zmian. Co ciekawe, kadra Anglii opierała się głównie na zawodnikach jednego klubu – aż siedmiu z podstawowej jedenastki to byli zawodnicy Arsenalu, którzy na co dzień grali na tym boisku.

Do przerwy więcej bramek nie było. Mało kto z kibiców na stadionie wierzył, że Włosi w drugiej połowie mogą odwrócić losy tego spotkania. A jednak byli blisko. Jak opisywały ówczesne media, w szatni zagrzewał swoich kolegów kapitan azzurrich – Attilio Ferraris. „Kto zrezygnuje z walki ten sukinsyn i skończy marnie!” – krzyczał do pozostałych.

Włosi w drugiej odsłonie meczu zdobyli dwa gole. Na resztę zabrakło czasu i szczęścia. W końcówce meczu gospodarzy uratowała m.in. poprzeczka.

To nie był mecz piłkarski – stwierdzili zgodnie po spotkaniu kibice. To była prawdziwa bitwa. Pokaz brutalności i niezwykłej zaciętości. Piłkarze obydwu drużyn nie oszczędzali się, nikt nie cofał nogi. Nic dziwnego, że relacja po meczu wyglądała jak po raporcie jednej zmiany na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym: Hapgood, kapitan, miał złamaną kość w nosie; Brook poważny uraz lewej ręki; Bowden miał uszkodzoną kostkę, a Drake, środkowy napastnik, doznał skomplikowanej kontuzji nogi.

Prawie wszyscy piłkarze mieli mniej lub bardziej poważne urazy. Legenda angielskiej piłki, Stanley Matthews, najlepszy piłkarz Europy w 1956 roku, przyznał potem, że był to najbardziej brutalny pojedynek w jego karierze.

Po tym spotkaniu niektórzy zastanawiali się, czy w przyszłości nie ograniczyć tego rodzaju spotkań, które mają niewiele wspólnego ze sportem.

Była też i polityka. Po końcowym gwizdku sędziego, goście stanęli w szeregu i przy przeraźliwych gwizdach kibiców wykonali faszystowski gest.

We Włoszech – mimo niekorzystnego wyniku – zespół przywitano jak zwycięzców. Kibice nie kryli dumy ze swoich piłkarzy, którzy grając w dziesięciu byli niemal o krok od przynajmniej remisu. Mussolini nazwał swoich piłkarzy moralnymi zwycięzcami i kazał Włochom brać z nich przykład. Nawet dzisiaj, Włosi uważają, że tego dnia, 90 lat temu i tak utarli nosa dumnym, Anglikom. A z Anglią wygrali dopiero czterdzieści lat później.

 


 Źródło:

 


https://amicisportivi.com/anglia-wlochy-bitwa-o-highbury/

 


https://www.theguardian.com/football/blog/2008/nov/12/from-the-vault-england-italy-1934

Tagi:

piłka nożna,  włochy,  anglia, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz