Partner: Logo FacetXL.pl

19 sierpnia 1956 roku stadion przy ul. Łazienkowskiej zapełnił się 20-tysięczną rzeszą kibiców. Była to 14. kolejka rozgrywek ekstraklasy. Stołeczna drużyna broniła tytułu mistrza sprzed roku. W rundzie wiosennej, w trzeciej kolejce, warszawianie przegrali pod Wawelem 0:2. Na półmetku Legia wyprzedzała jednak wiślaków o dwa punkty.

Kibice liczyli na udany rewanż i się nie zawiedli. Już w 7 minucie Edmund Kowal wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Przewaga Legii była z minuty na minutę coraz bardziej widoczna. Defensywa wiślaków nie istniała. Popełniali błąd za błędem, co skwapliwie wykorzystywali legioniści. Na przerwę schodzili do szatni z pięciobramkową przewagą. Co ciekawe, kilka dni Wisła Kraków także straciła tyle samo bramek do przerwy w rewanżowym meczu pucharowym z Rapidem Wiedeń...

W warszawskim zespole błyszczał zwłaszcza legendarny Ernest Pol, który w pierwszej połowie zaliczył już hat-tricka.

Ernest Pol

 Legioniści panowali niepodzielnie na boisku. Mieli przewagę w każdym elemencie gry. Wiślacy w całym spotkaniu oddali zaledwie dwa strzały na bramkę gospodarzy.

Po przerwie kibice zespołu CWKS raz za razem mieli powody do radości. Legioniści nie zwalniali tempa. Na tle wiślaków byli drużyną o kilka klas lepszą. Strzelili jeszcze siedem bramek, ustanawiając tym samym rekordowy rozmiar zwycięstwa w polskiej ekstraklasie po wojnie.

Autorami wszystkich bramek byli: pięć zdobył Pol, trzy Lucjan Brychczy, dwie Kowal, jedną Henryk Kempny z rzutu karnego. Jedna padła po strzale samobójczym Frederyka Monicy.

Legia w tym historycznym spotkaniu grała w składzie: Edward Szymkowiak, Horst Mahseli, Jerzy Słaboszowski, Jerzy Woźniak, Marceli Strzykalski, Edmund Zientara, Ernest Pol, Lucjan Brychczy, Henryk Kempny, Edmund Kowal, Czesław Ciupa. Mecz sędziował - jak czytamy w pomeczowym protokole "Kowal ze Stalinogrodu" (tak nazywały się Katowice do października 1956 r.-kz)

Piłkarze z Krakowa wspominali po latach ten mecz jako niezwykle bolesne doświadczenie. Podkreślali, że przed wyjazdem na Łazienkowską sztab szkoleniowy Wisły - po dwóch kolejnych porażkach - dał om taki wycisk na treningach, że w Warszawie nie mieli siły biegać. Byli "zajechani".

Tak o tym meczu pisał nazajutrz"Przegląd Sportowy":

"Twórcami wysokiego zwycięstwa CWKS byli głównie Pohl, Brychczy i Kowal w napadzie oraz para pomocników, a szczególnie znajdujący się w doskonałej formie Strzykalski. Marceli był na tym meczu wszędzie, grał ambitnie, pchał na zmianę z Zientarą atak do przodu i strzelał. Zdobył on moc oklasków za udane wkraczanie w akcje, podobnie zresztą jak Pohl i Brychczy. Para ta grała przed przerwą na prawej stornie, po przerwie Pohl przeszedł na lewe skrzydło. I tu i tam Pohl grał bez zarzutu będą wspólnie z Brychczym motorem ataku. Obecna forma Pohla i Brychczego uzasadnia w pełni ich kandydatury do reprezentacji"

A jakie nastroje były w Krakowie po tej sromotnej porażce? O tym pisał ówczesny "Dziennik Polski":

"Znacie leczenie pewnych chorób, głównie nerwowych, wstrząsami? Zastosowała je do swoich chorych fanatyków Wisła. Bo przecież usłyszeć o przegranej 0:12 to dla kibica szok prawdziwy. Myślano, że to speaker przejęzyczył się, podając w wieczornym „koncercie sportowym" taką wiadomość. Telefonom więc do redakcji nie było końca. A tu właśnie najbardziej przejął się tym nasz telefon redakcyjny 226-21 i.., zaniemówił. Słyszeliśmy głosy zniecierpliwionych kibiców, a oni nas ani rusz. (Przy okazji przepraszamy więc zwracających się po informacje za nasze milczenie i polecamy aparat konserwatorom z Poczty). Piekiełko, jakie mieliśmy przez kilka godzin z telefonem, uzupełniła piekielna awantura przed gmachem Redakcji, gdzie gromadzą się tłumy totkowiczów, wyczytujących wyniki z tablicy okna wystawowego. Kibice Cracovii znaleźli okazję po prostu jubileuszową: za wszystkie szpilki i szpileczki wbijane w ciągu lat 50 (i za tę ostatnią przegraną z Marymontem!) odwzajemnili się tym „tuzinkowym gwoździem". Doszło — mówiąc stylem sprawozdawcy z meczu pięściarskiego — de ostrej wymiany ciosów i sporo czasu upłynęło zanim chorzy kibice przyszli po rozum do głowy.

Co ciekawe, Wisła szybko podniosła się po tej klęsce w stolicy. Tydzień później pokonała 8:3 lokalnego rywala - Garbarnię. Ligę ukończyła na piątym miejscu, gromadząc 23 punkty. Legia zdobyła wtedy drugi tytuł mistrza kraju z dorobkiem 34 oczek.

Klub Białej Gwiazdy do dzisiaj jednak jest rekordzistą w ekstrakasie. W 1927 roku pokonał Toruński KS aż 15:0. To wciąż najwyższe zwycięstwo w polskiej ekstrakasie. I raczej trudne do pobicia. 

 

 

Źródło:

https://polskieradio24.pl/artykul/2791474,ekstraklasa-najwyzsza-wygrana-w-historii-jak-legia-rozbila-wisle

 


https://historiawisly.pl/wiki/index.php?title=1956.08.19_Legia_Warszawa_-_Wis%C5%82a_Krak%C3%B3w_12:0#.22Przegl.C4.85d_Sportowy.22_z_1956.08.20

Tagi:

legia,  wisła,  piłka nożna, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz