Tym bohaterem był 23-letni wówczas Éric Moussambani, pływak z Gwinei Równikowej. Od zawodowców różniło go niemal wszystko: kiedy utytułowani zawodnicy mieli cały sztab szkoleniowy do dyspozycji, on słuchał wskazówek miejscowych rybaków. Techniki nauczył się praktycznie sam. Pływał tak jak węgorz, wijąc się w wodzie. Tak go też niektórzy potem nazywali. Nie miał obozów, profesjonalnych treningów na nowoczesnych basenach. W kraju, gdzie się urodził i wychował takich po prostu nie było. Trenował w rzece, ale musiał być czujny, bo w każdej chwili mógł się w niej pojawić krokodyl.
Na igrzyska do Australii pojechał dzięki "dzikiej karcie". Gdyby ten wyjazd zależał od wyników kwalifikacyjnych, to nie miałby najmniejszych szans na wzięciu udziału w najważniejszej dla każdego sportowca imprezie. Był po prostu za słaby.
Kiedy dowiedział się o wyjeździe, zaczął trenować na basenie w miejscowym hotelu. To jednak lepsza opcja od rzeki
Zwłaszcza dla kogoś, kto miał wkrótce rywalizować z najlepszymi na świecie. Hotelowy basen miał jedynie 13 metrów długości, a młody Eric mógł z niego korzystać niecałą godzinę dziennie. Basen o długości 50 metrów zobaczył po raz pierwszy w Sydney.
19 września 2000 r. w Sydney International Aquatic Centre spełniło się jego marzenie. Stanął do startu na 100 metrów. Po zaledwie dziewięciu miesiącach w pełni amatorskich treningów.
Do Australii płynął trzy dni. Miał przy sobie 50 funtów i po raz pierwszy był za granicą. W olimpijskiej wiosce podpatrywał amerykańskich pływaków. Starał się naśladować ich ruchy, podpatrywał technikę. Podpytywał też trenerów, prosząc o rady i wskazówki. Jeden z nich, z RPA nie krył zdumienia, że pyta o "pływackie abecadło" i sprawdził na liście, czy rzeczywiście Eric jest pływakiem startującym na igrzyskach. Kiedy upewnił się, że tak jest, udzielił mu kilku cennych rad. Niektórzy trenerzy nie byli jednak tak wyrozumiali i ignorowali jego prośby.
W pierwszym biegu eliminacyjnym na słupkach stanęli oprócz niego Karim Bare z Nigerii i Farkhod Oripov z Tadżykistanu. Obydwaj nie wytrzymali presji i popełnili falstart. Zostali zdyskwalifikowani. Kibice byli przekonani, że zawodnik z Afryki może spokojnie udać się do szatni. Nie miał z kim rywalizować.
Sędziowie jednak uznali, że Moussambani powinien wystartować do samotnego wyścigu
Tak też się stało. Początkowo publiczność ze znudzoną miną obserwowała zmagania młodego pływaka ze 100-metrowym dystansem. Szybko jednak podniosła się wrzawa. 17 tysięcy osób na trybunach zrozumiało, że Moussambani podjął heroiczny wysiłek nie tyle o uzyskanie dobrego rezultatu, ale o dopłynięcie do mety. A to szło mu niezwykle opornie. Pierwsze pięćdziesiąt metrów pokonał w 40 sekund. Bardzo wolno. Z każdym następnym metrem walczył z samym sobą. Opadał z sił. Kilka razy wydawało się, że odpuści, kiedy niemal wpadł na liny. Im bliżej mety, tym wolniej się poruszał. Wydawało się, że stoi z miejscu.
Ratownicy byli w każdej chwili gotowi wskoczyć do wody, gdyby się okazało, że Eric zupełnie osłabł
Dał radę. Niesiony ogromnym dopingiem, resztami sił dopłynął do końca. Został za to nagrodzony ogromnymi brawami. Wynik, jaki osiągnął - 1:52.72 nie rzuca na kolana. Przedostatni zawodnik na tym dystansie, który zajął 70. miejsce popłynął aż o 50 sekund szybciej. Eric miał także o wiele gorszy czas od ostatniej zawodniczki na tym dystansie.
„Pierwsze 50 metrów było OK, ale na drugich 50 metrach trochę się martwiłem i myślałem, że nie dam rady” – powiedział Moussambani zaraz po swoim biegu. „Wtedy coś się wydarzyło. Myślę, że to wszyscy ludzie stanęli za mną. Byłem naprawdę, naprawdę dumny. To dla mnie nadal wspaniałe uczucie i uwielbiałem, gdy wszyscy bili mi brawo na koniec. Czułem się, jakbym zdobył medal lub coś w tym stylu”.
Z trudem dowlókł się po zawodach do hotelu.
Jak przyznał potem w wywiadach, długo dochodził do siebie w pokoju. Nie mógł złapać tchu, nie czuł nóg, ani rąk. Usnął
Kiedy obudził się po godz. 16 - po kilku godzinach snu, włączył telewizor. I zdumiał się. Na każdym kanale wszyscy mówili tylko o nim. Stał się bohaterem, a dziennikarze nie odstępowali go na krok. Gdziekolwiek się nie pojawił na terenie wioski olimpijskiej, to wszędzie słyszał oklaski i okrzyki na swoją cześć.
Rozdał mnóstwo autografów, a jego okulary pływackie zostały kilka dni później sprzedane na aukcji charytatywnej za ponad 5 tysięcy dolarów.
W ciągu niespełna dwóch minut, bo tyle zajęło mu pokonanie dwóch długości olimpijskiego basenu, podbił serca milionów ludzi na całym świecie. Nie zdobył medalu, nie stoczył zaciętego boju z rywalami o zwycięstwo, nie pokonał ich. Pokonał siebie samego i swoje słabości.
- Za to należą mu się ogromne brawa i uznanie - mówi Cezary Samczuk, były trener pływania, który był z Mariuszem Siembidą na igrzyskach w Atlancie. - Bo sam wynik na tym dystansie, który osiągnął, może budzić tylko uśmiech politowania. To czas, jaki może osiągnąć ktoś, kto po prostu umie pływać. Nie jest to żaden wyczyn.
Eric był jednak uparty. Spełnił swoje marzenia, ale w pływaniu chciał osiągnąć o wiele więcej. Pilnie trenował.
Rok po igrzyskach wystartował w mistrzostwach świata i osiągnął sukces - nie był ostatni
Zajął wprawdzie dopiero 88. miejsce, ale pokonał za to czterech rywali.
Cztery lata później dopiął swego - 57 sekund na 100 metrów kraulem. To już był przyzwoity wynik.
Dzięki stypendium kontynuował treningi i 6 lat później za zawodach w Düsseldorfie ustanowił życiowy rekord: 52:18 sek. Okazało się, że z takim czasem zdobyłby złoto na Igrzyskach Olimpijskich w Meksyku w 1968 roku.
Moussambani stał się też bardzo popularnym sportowcem w swoim kraju. Tuż po igrzyskach, w Gwinei Równikowej, jednym z najmniejszych państw afrykańskich, powstały dwa nowe baseny, a on sam mógł szkolić swoich następców.
Dzisiaj bohater z pamiętnego wyścigu w Sydney ma 46 lat i od 2020 roku jest trenerem kadry narodowej pływaków Gwinei Równikowej.
Źródło:
https://historiasportu.info/2022/10/06/jak-eric-moussambani-w-dwie-minuty-zdobyl-serca-tysiecy-kibicow/
https://www.sport.pl/plywanie/7,64995,26312193,mial-najgorszy-wynik-w-historii-igrzysk-i-zostal-gwiazda-teraz.html
https://www.sportanddev.org/latest/news/eric-moussambani-determination-courage-and-excellence