Partner: Logo FacetXL.pl

Żona pana Jacka zmarła dziesięć lat temu. Nie przeżyła trzeciego udaru. Zanim przyjechała karetka, zdążyła jeszcze delikatnie uścisnąć rękę męża. Już nie była w stanie mówić. Wiedział, że to koniec. Zmarła zanim dojechała do szpitala.

- Najgorsze były pierwsze tygodnie po pogrzebie – mówi 78-latek. - Nie mogłem się odnaleźć w pustym domu. Wszędzie, na każdym kroku czułem obecność Marii.

Pan Jacek większość swojego życia spędził na wsi – na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Tu się poznali z Marią. Mieszkała w sąsiedniej wsi.

- Byliśmy razem 42 lata – mówi. - Nie pamiętam żebyśmy się kiedyś tak na poważne pokłócili. To była mądra i kochana kobieta.

Nie dorobili się na niewielkim gospodarstwie. To, co mieli, w zupełności im jednak wystarczało. Drewniany dom, sad i pełno zwierząt w obejściu. Zawsze mieli kilka kotów, psa, do tego kury, indyki.

- Jak Maria jeszcze żyła, to przygarnęliśmy taką bidulę, suczkę, którą ktoś podrzucił w lesie – mówi pan Jacek. - Błąkała się po okolicy i tak trafiła do nas. Była zabiedzona, głodna. Jak Maria zmarła, to widziałem w jej oczach łzy. Naprawdę. Może pan nie wierzyć. Sunia przez dwa dni nic nie jadła i nie piła. Leżała w łóżku – w tym miejscu, gdzie zazwyczaj Maria spała, z brzegu i lizała pościel. Cicho też skamlała, aż mi się serce krajało.

Pan Jacek wychował z żoną dwóch synów i córkę. Ci pierwsi porozjeżdżali się po świecie. Młodszy jest od lat w Anglii, starszy w Holandii. Dobrze im się powodzi. Córka mieszka w Lublinie. Jest nauczycielką. Po śmierci mamy postanowili, że pan Jacek zamieszka z Anią. Uznali, że tak będzie dla niego najlepiej. Bali się, że sam sobie nie poradzi.

- Kochane dzieciaki – mówi pan Jacek. - Wiem, że cały czas się martwią o mnie, ale ja najlepiej czuję się u siebie. Znam tu każdy kąt, mam ciszę, spokój, odwiedzają mnie sąsiedzi. Za żadne skarby się stąd nie wyprowadzę. Chyba, że mi już zdrowie nie pozwoli ruszyć się z łóżka. Na razie jednak daję radę. Do sklepu mam niedaleko, blisko też są sąsiedzi, pieniędzy nie potrzebuję, bo i po co. Emerytura mi wystarcza.

Pan Jacek nie ukrywa, że samotność potrafi być jednak okrutna. Są dni, kiedy chce mu się wyć w rozpaczy.

- Mam już swoje lata, wiele w życiu przeszedłem, jestem twardym facetem, ale wspomnienia potrafią łamać serce – mówi. - Zdarza się, że łapię się na tym, że to moje życie przemknęło mi tak szybko, że aż mnie żałość bierze i ściska gdzieś w sercu. Nie, niczego nie żałuję. Nie mam co narzekać. Miałem wspaniałe życie. Kochaną żonę, mam cudowne dzieci. Ale życie wspomnieniami może dać w kość. Świadomość, że właśnie coś już minęło bezpowrotnie. I to wraca często w snach. Maria śni mi się bardzo często. To jej mi teraz najbardziej brakuje. Zdarza się, że kiedy się budzę, to mam wrażenie, że krząta się jak zawsze po kuchni, słyszę, jak przygotowuje śniadanie, zaparza kawę. Czuję nawet jej zapach. A to już przecież będzie dziesięć lat jak jej nie ma. Pyta pan, czy można być szczęśliwym będąc człowiekiem samotnym? To ja panu odpowiem. Ja nie jestem nieszczęśliwy. Te moje wspomnienia, owszem, mogą łamać serce, ale z drugiej strony trzymają mnie przy życiu. Jak sobie przypomnę jakąś wesołą historię, to sam do siebie się śmieję. Mam album ze zdjęciami, często do niego zaglądam i wie pan, że nawet po tylu latach potrafię przypomnieć sobie jakiś szczegół, którego wcześniej nie pamiętałem? To jest niesamowite, że po raz kolejny można przezywać na nowo historię danego zdjęcia. Zdjęcia są dla mnie jak lekarstwo, bo na większości z nich są uśmiechnięte twarze – czy to dzieci czy Marii czy też kogoś z rodziny. To dobrze, że jak ktoś fotografuje, to często prosi o uśmiech. Dopiero teraz to dostrzegam i doceniam. A Maria zawsze się kiedyś złościła, że musi się uśmiechać na żądanie. A ja się uśmiecham do aparatu. Wiem, że jak kiedyś umrę, to dzieci też będą się uśmiechać patrząc na te moje fotki. Czasami jak słyszę, że ktoś na kogoś się gniewa, kłóci się, obraża, to tak sobie myślę, że to tak, jakby zdzierał kartki z kalendarza, gdzie zamiast napisu z danym rokiem jest napis "życie". Na własne życzenie ludzie rezygnują z tego, co dobrego może przynieść dany dzień. A te kartki tak szybko spadają z tego kalendarza... 

Pan Jacek nie ogląda telewizji, zupełnie nie interesuje się polityką, nie ciągnie go do internetu, komputera. Ma najprostszy telefon komórkowy. Dzieci dzwonią do niego przynajmniej kilka razy w tygodniu. Dużo za to czyta.

- Lubię książki historyczne i biografie – mówi. - Wiem pan, może to dziwne się wydawać, ale jak czytam o czyimś życiu, i to ze szczegółami, to czasami mam wrażenie, że za bardzo się w to czyjeś życie mieszam, odkrywam jakieś tajemne sekrety. A to przecież jest odwrotnie. To ten ktoś je zdradza, opowiada o sobie. Tak jak ja. Też panu zdradzę – nie mam do kogo ust otworzyć, czasami chce mi się płakać z żalu, ale nie roztkliwiam się nad sobą. Są chwile, kiedy w tej samotności, sam na sam z myślami, czuję się nawet szczęśliwy. I niech pan tego nie stara się zrozumieć. To trzeba przeżyć.

Co na to psycholog? Czy można być szczęśliwym w samotności?

- Samotność to temat, który od zawsze budzi wiele kontrowersji – mówi Marek Kasperski, psycholog i psychoterapeuta z Lublina. - Z jednej strony, osoby starsze często odczuwają osamotnienie i tęsknotę za bliskością. To jest naturalne. Niektórzy jednak żyją wspomnieniami, często mają żal do całego świata, co może prowadzić do depresji i poczucia odrzucenia, czują się niepotrzebne. Z drugiej strony samotność nie zawsze musi być równoznaczna z nieszczęściem. Tak nie jest. Szczęście jest przecież pojęciem subiektywnym. Niektórzy potrafią odnaleźć spokój i spełnienie właśnie w samotności. Ważne jest, aby miało się poczucie kontroli nad swoim życiem oraz możliwość realizacji swoich potrzeb, nawet jeśli nie są one związane z ciągłym kontaktem z innymi. W przypadku pana Jacka, jego szczęście wynika z akceptacji tego, kim jest i gdzie się znajduje. Oczywiście, jak wiele starszych osób, odczuwa brak towarzystwa, ale to nie przeszkadza mu w odczuwaniu zadowolenia z życia. W swoim domu, wprawdzie pustym, ma poczucie bezpieczeństwa i pewnej stabilności. To pozwala mu cieszyć się każdym dniem, nawet jeśli czasami odczuwa smutek. A jego szczęście polega na tym, że ma co miłego wspominać. Tego mu nikt nie odbierze. Szczęściarz z niego.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

samotność,  starość,  szczęście, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz