Partner: Logo FacetXL.pl

Czy można codziennie, przez kilkadziesiąt lat budzić się z koszmarnym wspomnieniem śmierci, winy? Nie rok, nie dwa, ale ponad pół wieku. Można. Tego doświadczyła pani Jadwiga, która 63 lata temu przeżyła największą tragedię w swoim życiu. Miała wtedy 29 lat. Pracowąła w szkole jako nauczycielka WF-u.  Na jej oczach w Wiśle utonęło trzynaścioro dzieci. Było to w Kazimierzu Dolnym, gdzie jako opiekunka pojechała z dzieciakami na wycieczkę. Kiedy dzieci przechodziły wzdłuż brzegu, trzymały się za ręce. Jedno potknęło się, wpadło do wody, pociągając za sobą kolejne.

Pani Jadwidze udało się uratować trójkę z nich. Trzynaścioro utonęło. Zanim rozpoczęło się śledztwo w sprawie tego wypadku, media znalazły już winnego - nauczycielkę. Sąd skazał ją na 3,5 roku więzienia. Wyszła na wolność wcześniej.

Odnalazłem ją po latach. Długo namawiałem na rozmowę. Była nieufna. Nigdy nie odwiedził jej w tej sprawie żaden dziennikarz. Spędziłem w jej mieszkaniu na lubelskim LSM-ie kilka godzin.

Nie zadawałem zbyt wielu pytań. Słuchałem. Kiedy pani Jadwiga zaczęła opowiadać historię z czerwca 1961 roku, widać było, że przeżywa ją, jakby się wydarzyła wczoraj. W jej oczach pojawiły się łzy. Po chwili przeprosiła i zaczęła płakać. A ja z nią, kiedy zaczęła po kolei wymieniać imiona dzieci, które utonęły. Znała wszystkie.

"Nie mam już nawet siły płakać - powiedziała. Miała wtedy 84 lata. - Jak się budzę, to codziennie widzę twarze tych dzieciaczków i tak sobie myślę, może nawet to takie nieświadome pocieszanie się: „Boże, skoro ich zabrałeś do siebie, to miałeś w tym jakiś cel i one są tam szczęśliwe, może patrzą gdzieś tam z góry i się uśmiechają”.

Przez wiele lat po Lublinie krążyły plotki, że tuż po tej tragedii pani Jadwiga chciała popełnić samobójstwo, rzuciła się z rozpaczy do Wisły i że wystawała po wyjściu z więzienia pod Bramą Krakowską trzymając pluszowe misie w ręku. To nieprawda. Tak samo jak nieprawdą jest, że czas leczy rany. Nie w tym przypadku.

Dla pani Jadwigi - po tej tragedii - nic już nie było takie samo jak dawniej. Długo nie mogła znaleźć pracy. Miała "wilczy bilet". Pomógł jej znajomy. Do emerytury organizowała m.in. zajęcia sportowe dla dzieci i młodzieży.

Na koniec rozmowy, kiedy się już żegnaliśmy, dodała, że po latach spotkała matkę jednego z dzieci, które utonęło. To była starsza kobieta. Przytuliła panią Jadwigę i powiedziała, że nie ma do niej żalu, że nie upilnowała wtedy dzieci. "Ja noszę w sercu żałobę po jednym dziecku, a pani po trzynastu. Widzę to w pani oczach".

Czy widzieliście kiedyś oczy, które mogą wyrażać taki ból, że czuć go niemal fizycznie? Ja widziałem. I po wyjściu z mieszkania pani Jadwigi rozkleiłem się zupełnie. To była właśnie moja najtrudniejsza rozmowa.

Tagi:

tragedia,  utonięcie,  żałoba, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz