Partner: Logo FacetXL.pl

Adam poznał Anię jeszcze na studiach. Była w tej samej grupie. Na początku nie zwracał na nią uwagi. Nie rzucała się w oczy. Taka szara myszka. Skromnie ubrana, bez mocnego makijażu, cicha, spokojna. Zaimponowała mu jednak wiedzą. Pod tym względem wyróżniała się na tle pozostałych. Wykładowcy byli czasami zdeprymowani jej pytaniami. Jako jedyna na roku pozwalała sobie na merytoryczne dyskusje z nauczycielami nawet z tytułem profesorskim i nie zawsze się z nimi zgadzała.

- Była uparta, miała swoje zdanie i nie uznawała żadnych kompromisów - przyznaje Adam. - Wszyscy wróżyli jej wielką karierę naukową.

Tak też się stało. Po studiach została na uczelni. Była już wtedy mężatką. Wyszła za Adama tuż przed obroną pracy.

- To był zwariowany czas - przyznaje nasz rozmówca. - Z Anią zaczęliśmy się spotykać na trzecim roku. Kino, koncert, wypad za miasto. Ona od początku organizowała nam wolny czas. Dobrze się przy niej czułem, mieliśmy wspólne zainteresowania.

Decyzję o ślubie podjęła Ania. Zaskoczyła tym Adama. Nie pierwszy raz zresztą.

 


To ona od samego początku była dominującą stroną w ich związku

 


- Nie spodziewałem się, że to wszystko nabierze takiego tempa - przyznaje nasz bohater. - Ania stwierdziła, że nie ma na co czekać, dobrze się dogadujemy, nadajemy na tych samych falach, to nie pozostaje nic innego jak ten związek sformalizować.

Ślub był skromny. Ania nie chciała wystawnego przyjęcia, nie miała też licznej rodziny, znajomych czy przyjaciół. Miała starszego brata, który wyjechał do Australii wiele lat temu i od tej pory mieli jedynie sporadyczny kontakt ze sobą. Ojciec zmarł jak miała 12 lat.

- Ania rzadko i niechętnie mówiła o swojej rodzinie - dodaje Adam. - A ja nie naciskałem na nią.

Po ślubie nie było miesiąca miodowego. Spędzili jedynie tydzień w Zakopanem. Ania już żyła swoją pracą na uczelni. Adam z kolei znalazł od razu etat w państwowej firmie. Nie mieli czasu na odpoczynek. Po powrocie z gór już następnego dnia poszli do pracy.

- Ania była na uczelni od rana - mówi Adam. - Wracała późnym wieczorem, jedliśmy kolację, chwilę pogadaliśmy i przygotowywała się do zajęć na następny dzień. I tak w kółko. Jedynie w weekendy mieliśmy trochę więcej czasu dla siebie. A i to nie zawsze, bo czasami miała też zajęcia dla studentów zaocznych.

Dzieci nie planowali. Przynajmniej na razie. Adam chciał, żeby to jeszcze przedyskutowali, ale jego żona stwierdziła, że do tematu wrócą za kilka lat. I ucięła dyskusję.

- Często tak było w naszym małżeństwie - tłumaczy. - Ania potrafiła jednym stanowczym zdaniem wyrazić swoją opinię, a ja się temu poddawałem. Zawsze znalazła takie argumenty, że polemika z nimi stawiała mnie na przegranej pozycji.

 


Po kilku latach małżeństwa Adam nie miał już zbyt wiele do decydowania w ich związku. Został całkowicie zdominowany przez żonę

 

- My się jednak nigdy nie kłóciliśmy - przyznaje. - Ania postawiła się jednak w roli przełożonej, a mnie traktowała jak podwładnego. Owszem, było miejsce na czułość, na całkiem fajny seks, czasami na odrobinę szaleństwa, ale zaraz po tym Ania znów była szefową - konkretną, pragmatyczną i lubiąca rozkazywać. Ale zawsze bez nerwów, złości; robiła to w sposób zupełnie naturalny.

Z boku sprawiali wrażenie idealnej pary. Spokojni, zrównoważeni, często chodzili trzymając się za ręce. Ale oddali się od siebie i to coraz bardziej.

- Ania znikała coraz częściej na całe popołudnia - przyznaje Adam. - Rzadziej wychodziliśmy razem na imprezy, koncerty, nie planowaliśmy jak wcześniej kolejnego urlopu. Któregoś dnia, kiedy siedziałem sam w domu, to uświadomiłem sobie, że w naszym związku zrobiło się po prostu nudno. Ona miała swoje życie, ja z kolei stałem gdzieś z boku i się temu biernie przyglądałem albo sobie sam coś organizowałem - mecz, ryby, jogging.

 


O zdradę nigdy żony nie podejrzewał. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że mogłaby mieć kogoś na boku

 


- To nie ten typ kobiety - przekonuje. - Ania była zawsze osobą trzymającą się określonych zasad i nigdy ich nie łamała. Zdrada nie wchodziła zupełnie w rachubę.

A jednak się mylił. I to bardzo. Jego "trzymająca się zasad" małżonka miała od pół roku romans z kolegą z uczelni. Przyznała się od razu, kiedy ją o to spytał.

- To był zupełny przypadek - mówi Adam. - Ania często po pracy jeszcze gdzieś wychodziła. Zawsze mówiła, że albo musi wrócić na dwie godzinki na uczelnię, albo ma coś do załatwienia w mieście. Tak było i tym razem. Zjedliśmy razem obiad, po czym powiedziała, że musi jeszcze wracać do pracy, bo mają jakieś ważne zebranie. I nie zabrała ze sobą telefonu. Nie chciałem, żeby się martwiła, że go gdzieś zgubiła. Zadzwoniłem do niej na stacjonarny. Odebrała sprzątaczka. Kiedy spytałem o żonę, to powiedziała, że na wydziale nikogo nie ma, a o zebraniu nie słyszała. Głupio mi się zrobiło, rzuciłem, że pewnie mi się coś pomyliło.

 


Adamowi nic się jednak nie pomyliło. Rzeczywiście tego popołudnia jego żona nie była na żadnym wymyślonym przez nią zebraniu, tylko spędziła kilka godzin u swojego kochanka. I o tym mu powiedziała

 


- Po tym telefonie zacząłem coś podejrzewać - mówi Adam. - Ale do końca łudziłem się, że jest jakieś wytłumaczenie jej kłamstwa. Kiedy wróciła, spytałem, ale bez przekonania, czy ona może kogoś ma. I jej odpowiedź powaliła mnie z nóg.

Żona Adama nie kręciła, nie owijała w bawełnę. Miała swoje zasady. Pytana, odpowiadała zgodnie z prawdą.

- To, co usłyszałem od niej o tym kochanku, to jedno - mówi Adam. - Ale to, jakim to powiedziała tonem, to drugie. Żadnej skruchy, żalu czy odrobiny refleksji. Po siedmiu latach wspólnego życia usłyszałem, że moja żona się zakochała i nic na to się nie poradzi. Dodała, że uczucie, jakim obdarzyła swojego kochanka, było silniejsze od niej. A z pozytywnymi emocjami nie powinno się walczyć. I podała bzdurny przykład, że jak ktoś zachwyca się pięknym obrazem, to nie powinien na siłę szukać złych emocji. A tym pięknym obrazem miał być ten jej kochanek. I to wszystko powiedziała tak beznamiętnym tonem, jakby oznajmiała, że jutro np. przesuwamy wskazówki w zegarach o godzinę do tyłu. Jak urzędowy komunikat. Byłem zszokowany. Spytałem jedynie, co zamierza dalej i co będzie dalej z nami. I co usłyszałem? Że ona musi to sobie teraz jakoś wszystko poukładać i że nie będzie podejmować żadnych pochopnych decyzji. Mnie nawet nie spytała, jak się czuję z tym wszystkim. A co mam powiedzieć? Czuję to, co każdy zdradzony mężczyzna. Tyle, że wciąż nie mogę pojąć jak można tłumaczyć zdradę tym, że nie powinno się walczyć z pozytywnymi emocjami, bo to wbrew naturze?

Co na to psycholog?

- Ten związek od samego początku był postawiony na głowie - tłumaczy Marek Kasperski, psycholog i psychoterapeuta z Lublina. - Nie był oparty na zdrowym fundamencie, czyli partnerstwie. Znam jednak wiele podobnych małżeństw, w których jedna strona jest aż nadto dominująca i mimo to, całkiem dobrze funkcjonują. Tutaj jednak, w przypadku pana Adama, sprawy poszły za daleko. Nie chcę analizować tłumaczeń jego żony, bo w takich przypadkach, zawsze szuka się jakiegoś usprawiedliwienia swojej zdrady. Często wydaje nam się, że jeśli w naszym małżeństwie jest nuda, monotonia, brak pozytywnych bodźców, to mamy prawo do szukania tego gdzie indziej. A druga strona? A to ona jest winna. To przez nią przecież dopuściliśmy się zdrady. Takie tłumaczenie jest niestety dosyć częste. Osoba zdradzona staje się nie ofiarą, a winną tego, że druga strona zdradza. A do tego się jeszcze "czepia". W wielu przypadkach, dla jednej ze stron, zdrada nie jest końcem świata, dla innych czymś, z czym nigdy się nie pogodzą i związek się rozpada. Trzeba pamiętać jednak, że zdrada nigdy nie jest czymś, co można traktować jedynie jako "pozytywną emocję". Zawsze niesie zło. Bo to nic innego jak oszustwo. A tego nie da usprawiedliwić. Życie pisze czasami jednak różne scenariusze. Niektóre małżeństwa nie są w stanie trwać dalej po wykrytej zdradzie, a inne wychodzą z tego bez szwanku, a nawet wzmocnione. Ale to już wtedy nie są te same związki. Zdarza się, że taki dotychczasowy mąż-podwładny "awansuje" na szefa i to dobrze robi obydwu stronom.

 

 

Tagi:

zdrada,  kochanka,  małżeństwo, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz