Partner: Logo FacetXL.pl

Była 8.30, kiedy za bramę więzienia w Sieradzu wjechał samochód z trzema policjantami w środku. Byli to funkcjonariusze łódzkiej komendy wojewódzkiej zajmujący się przestępstwami samochodowymi. Mieli zabrać do prokuratury jednego z osadzonych na przesłuchanie. Wszystko szło zgodnie z planem. Do momentu, kiedy mieli już opuścić dziedziniec zakładu. To wtedy padły strzały.

Strzelał Damian C., 29-letni wówczas strażnik. W zakładzie karnym pracował od sześciu lat. Z budki strażniczej oddał w sumie 24 strzały z kałasznikowa. Celował w szyby, bok i dach samochodu.

 


Dwaj z policjantów zginęli na miejscu. Byli to 31-letni Bartłomiej K. i 32-letni Andrzej W. 40-letni Wiktor B. został ciężko ranny

 


Zmarł w szpitalu. Stracił zbyt dużo krwi. Przeżył jedynie więzień, po którego przyjechali funkcjonariusze. Został ranny m.in. w brzuch i nogę.

Wezwano posiłki. Przez godzinę negocjator usiłował nakłonić zabójcę do poddania się. Bez skutku. Niektórzy policjanci słyszeli, jak krzyczał, że nigdy się nie podda, bo go zabiją.

Damian C. był tak zdesperowany, że zaczął też strzelać na oślep w kierunku okien więziennego budynku. Na szczęście nie trafił. Nie było już więcej ofiar.

Jeden z antyterrorystów miał już w pewnym momencie strażnika na muszce.

– Dlaczego nie został zastrzelony? – pytał później sąd podczas rozprawy.

– My przyjechaliśmy rozładować kryzys, a nie zabijać – odpowiedział dowódca antyterrorystów.

Desperata udało się w końcu unieszkodliwić. Policyjna kula trafiła go w rękę. Poddał się. Kiedy zakładano mu kajdanki, miał przy sobie jeszcze cały, pełny magazynek.

Dlaczego otworzył ogień? - Nie wiem dlaczego, co się ze mną stało - mówił potem podczas procesu w sieradzkim sądzie Damian C. - Jakaś moc do mnie przyszła, słyszałem głosy.

Jego proces odbił się głośnym echem w całym kraju.

 


Badania psychiatryczne wykazały, że w trakcie strzelaniny przez pewien czas mógł być niepoczytalny

 


Dopiero później oprzytomniał i zdał sobie sprawę, co zrobił. Szokujące były jednak dalsze ustalenia prokuratury. Okazało się, że Damian C. przejawiał już wcześniej akty agresji. Był w młodości dobrze zapowiadającym się zapaśnikiem. Odnosił nawet sukcesy. Trudny charakter, wybuchowość stanęły mu jednak na przeszkodzie w zrobieniu kariery.

Na jaw wychodziły coraz to nowe wątki związane z jego trudnym charakterem. To m.in. groźby kierowane przed niego jeszcze w szkole wobec jednego z nauczycieli. Już wtedy stwarzał problemy wychowawcze.

Kluczowy jednak był okres, który spędził w wojsku, a zwłaszcza opinia jego przełożonych. Według niej, Damian C. nigdy nie powinien być dopuszczony do służby z bronią czy materiałami wybuchowymi. W ich ocenie nadawał się jedynie do funkcji pomocniczych. Był nieodporny na stres.

W jaki sposób dostał zatem pracę jako strażnik w zakładzie karnym, gdzie codziennie ma się do czynienia z bronią? Tego śledczy nie ustalili i nie wskazali winnych.

Sprawca, co warto podkreślić, miał już jako funkcjonariusz więzienny kłopoty z prawem. Mundurowi kilka razy podejmowali interwencję wobec niego. Bił żonę. Kiedyś w nerwach zniszczył nawet ich samochód. Miał założoną tzw. niebieską kartę. To dla tych, którzy stosują przemoc domową.

 


Akt oskarżenia liczył ponad 300 stron. Jego odczytanie zajęło około dwóch godzin

 


Prokuratura Okręgowa w Sieradzu ustaliła, że "problemy rodzinne były motorem działań podejrzanego, który w ten sposób wyładował narastający stres."

– Nie wiem, co powiedzieć. Jestem chory. Przykro jest mi bardzo, że tak się stało, jak się stało – mówił w ostatnim słowie oskarżony. – Nie przyznaję się do winy, ponieważ myślę, że to nie jest moja wina. I to tyle – zakończył.

- O jaki wyrok pan wnosi? - pytał sąd.

- Nie wiem - usłyszał.

W listopadzie 2008 roku Sąd Okręgowy w Sieradzu skazał Damiana C. na dożywocie, ale z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po dwudziestu pięciu latach. Wyrok uprawomocnił się pod koniec października 2010 roku.

Damian C. siedział w Areszcie Śledczym w Kielcach, obecnie jest w innym zakładzie karnym.

Rok przed strzelaniną w Sieradzu, do podobnego zdarzenia doszło w Jeleniej Górze. Tam także strażnik zaczął strzelać na wieżyczce. Na szczęście nie do ludzi. Nikt nie zginął.

 


Źródło:

 


https://sieradz.naszemiasto.pl/mija-15-lat-od-masakry-w-sieradzkim-wiezieniu-w-ktorej/ar/c16-8741461

 


https://gazeta.policja.pl/997/archiwum-1/2008/numer-45-122008/32626,Dozywocie.html

 

 

 

Tagi:

wiezienie,  zabójstwo, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz