Partner: Logo FacetXL.pl

Oto treść listu:

(…) Muszę się wygadać. Może mi ulży. (…) Mój ojciec był marynarzem i pijakiem. Gdy pływał na statku pasażerskim poznał na przepustce mamę, byli na jakimś festynie. On cały na biało w mundurze, mama była oczarowana, że taki światowy mężczyzna zwrócił na nią uwagę. Chodziła do technikum rolniczego. Tato był bajerantem, snuł niezwykłe opowieści niby ze swojego życia. Ona w to wierzyła. Obiecywał jej cuda. Tak ją zauroczył, aż zaszła w ciążę. Okazałem się niespodziewanym owocem tego romansu. Mama była jeszcze nieletnia. Ojciec, aby nie mieć kłopotów z prawem, musiał się ożenić. Mama została z brzuchem na gospodarce rodziców, a pan marynarz udał się w kolejny rejs.  (…) Tata pojawiał się kilka razy w roku, dawał jakieś pieniądze na dziecko i znowu szedł w rejs.

Przestało być tajemnicą, że jest pijakiem, zamiast złotych gór, są marne grosze – bo większość przepijał

 Ja już byłem na świecie raczkującym berbeciem, kiedy tato przyjechał na urlop. Miał pomóc w żniwach. Nie bardzo mu szła robota w polu. Lewe ręce, ale szybko zaprzyjaźnił się z całą wsią. Opowiadał niesłychane historie, a gawiedź słuchała z rozdziawionymi buziami i polewali niezwykłemu wilkowi morskiemu. Tylko dziadek widział co się dzieje i klął pod nosem. Mama nadal była oczarowana ojcem. Gdy wracał do portu, była już w drugiej ciąży. Ojciec przyjeżdżał do nas coraz rzadziej i coraz więcej pił. Po kilku latach wrócił na dobre, bo go wylali z pracy. Już nie kontrolował nałogu. Babcia umarła, dziadek miał cukrzycę. Wszyscy oczekiwali, że ojciec zajmie się rodziną i gospodarstwem. Nic tego nie wyszło, bo ojciec wykrzyczał dziadkowi w twarz, że jest z miasta i nie będzie zasuwał jak jakiś wieśniak. Mama płakała. Błagała dziadka, żeby go nie wygonił z domu. Dziadek ustąpił, dzieci potrzebowały ojca. Ojciec zamiast w polu zaczął szukać fuch. Coś tam woził jako kierowca, handlował na bazarze. Załapał się na chwilę jako kierowca dostaw czaka, ale przez pijaństwo wyleciał. Dziadek umarł, a ojciec poczuł się na tyle pewny, że zaczął mamę bić i sprzedawać na wódkę co się da. Gdy podniósł rękę na mnie, mama się w końcu wściekła i wywaliła go z domu. Groził, lecz postraszyła go policją. Odszedł, zaczepił się do jakiejś trefnej pracy i szybko wylądował w więzieniu. Siedział dwa lata. Mama otrząsnęła się, zaczęła dorabiać w wiejskim sklepie i prowadzić gospodarstwo. Ja podrosłem, mogłem jej pomagać. Mama przekształciła gospodarstwo w małą hodowlę kur. Mniej roboty, pole oddała w dzierżawę i nasadziła trochę jabłoni, wiśni i orzechów. Wtedy ojca puścili. 

Przyszedł jak zbity pies, przepraszał, obiecywał że się zmienił, że w więzieniu zrozumiał jaki był głupi, jak bardzo synowie go potrzebują. Mama mu wybaczyła 

Wybaczyła, ale miał pracować na gospodarstwie i przestać pić. Tak trwało koło dwóch lat. Ale wtedy tatę odwiedził kumpel z więzienia i poszli w tango. 

Tato wrócił do picia i interesów. Kumpel miał znajomości, zaczęli handlować samochodami z Niemiec. Dopiero potem się okazało, że były kradzione. Mój brat podrósł i obaj pomagaliśmy mamie w domu, bo tato robił interesy. Znowu były awantury, pijackie akcje, znikanie nie wiadomo gdzie. Raz były pieniądze, raz musieliśmy pożyczać, bo ojciec zabrał oszczędności na ważny interes. Ale już nigdy nikogo z nas nie uderzył, za to gdy był pijany, to krzyczał jaką ma dobrą i wyjątkową żonę. Całował ją po rękach. Znowu czarował. Kiedyś zabrał ją do hotelu w dużym mieście, kupił sukienkę, byli na dancingu.

Po przyjeździe pojechali do banku i mama zgodziła się wziąć kredyt na hipotekę, ojciec chciał otworzyć sklep

On miał się zajmować towarem, a mama sprzedawaniem. Koniec z polem i kurami. Mieliśmy jeździć bmw. Za część pożyczki tato kupił używany samochód. Zabrał nas na przejażdżkę po wsi i okolicy. Pojechaliśmy całą rodziną na lody. Było super, jak nigdy. Mama była szczęśliwa i dumna. Los miał się odmienić. (…) No i się odmienił. Tato zabrał pieniądze na sklep, wsiadł do bmw i tyle go widzieliśmy. Mama czekała trzy dni zanim zrozumiała, że nie wróci. Zgłosiła na policję zaginięcie, myślała że może miał wypadek. Zapadł się pod ziemię, a my zostaliśmy z długami. Mama się w końcu załamała. Wpadła w depresję. Leżała na łóżku i nie wstawała, całymi dniami spała. Dotarło do nas, że za chwilę stracimy dom i trafimy do domu dziecka. 

To był najgorszy rok mojego życia. Nie wiem, skąd z bratem mieliśmy tyle rozumu i siły, że postanowiliśmy nas ratować, pomóc mamie, ocalić dom i przeżyć

 Przed szkołą dawałem jeść kurom, robiliśmy śniadanie, potem lekcje i pędem do domu. Umiałem już jeździć traktorem, rwaliśmy owoce i  bocznymi drogami jeździliśmy na skup. Znowu karmienie kur i zbieranie jajek. Znowu skup. Sąsiedzi nam pomagali, w szkole nauczyciele na siłę stawiali nam oceny dostateczne i jakoś przeszliśmy do następnej klasy. Przyjechała do nas siostra naszej babci i została na całą zimę. Gotowała, prała, opiekowała się mamą. Mama zaczęła powoli wychodzić z depresji. Zaczęła jeść, wychodzić do kur, a potem wróciła do pracy w sklepie. Wtedy pojawił się Marian, jej dawny kolega ze szkoły. Wrócił z pracy w Norwegii. W tym czasie gdy harował na swoich synów, jego żona miała gorący romans i przywitała go  w zaawansowanej ciąży. Był w szoku.  Szybko z mamą się dogadali. Marian zostawił żonę, zabrał swoich synów i zamieszkali u nas. Wyłożył pieniądze na rozbudowę domu. Zainwestował w farmę, ale najpierw wzięli z mamą ślub; byli już po rozwodach. Marian spłacił też naszą hipotekę.  (…) Było dziwnie, nie powiem, nagle jest nas dużo, każdy przecież jest na tyle dorosły, że rozumie jak jesteśmy posklejani. Ale jakoś się dogadaliśmy. Gdy my, chłopaki skończyliśmy szkołę średnią, poszliśmy do różnych służb mundurowych. Ja wybrałem wojsko. Dobrze zrobiłem - praca, szkolenia, możliwość awansu i mieszkanie. Braciom też poszło nie najgorzej. Rodzice dobrze sobie radzili, kochali się. Wszędzie razem, miłe słowa, żadnych tajemnic, żadnych oszukaństw. Jakoś tak naturalnie zacząłem na Mariana mówić tato. Bo był dla nas wszystkich prawdziwym ojcem i dobrym mężem.

(…) Minęło kilka lat, rodzice mogli już żyć z dochodów z farmy, sad też przynosił dochód. Marian miał emeryturę z Norwegii, dobrze się im powodziło. Dali nam pieniądze na mieszkania albo na działki pod domy. Ja z bratem kupiliśmy pole koło rodziców i wybudowaliśmy bliźniak. Obaj już mieliśmy żony i dzieci. Dostaliśmy pracę w pobliskim mieście, ja w jednostce, przy , a brat w policji. Chłopaki Mariana zostali w innych  miastach.

(…) No i gdy minęło ponad dwadzieścia lat odkąd tatuś zabrał pieniądze i się zmył, nagle się pojawił  jak gdyby nigdy nic, wszedł do kuchni z małą walizeczką w ręku. Grzecznie się ukłonił i zapytał czy może się napić herbaty i co u synów. Już nie wyglądał na playboya, schudł, zmalał i zdziadział. Rozsiadł się i zaczął nad sobą użalać. Okazało się, że partnerka go wyrzuciła jak zachorował na raka płuc, stracił biznes samochodowy, żałuje że był tak głupi i rzucił taką kobietę i synów. Stara śpiewka. Przy czym rozglądał się po obejściu  i tylko szacował wzrokiem jak się mama dorobiła. Tata Marian pojechał do skupu, miał wrócić za jakąś godzinę, mama zadzwoniła po nas. Przyszliśmy, a tatuś ze łzami w oczach rzucił się nam na szyję i płacze. Nie potrafiłem się przemóc. Czułem wstręt do niego. Wtedy mama powiedziała: - Chcesz, żeby teraz rodzina się tobą zaopiekowała, bo umierasz.  Mnie już nie nabierzesz. Ale spytaj synów, może któryś cię zechce?

Ojciec wstał, popatrzył na nas. Ani ja, ani brat nie odezwaliśmy się. Ojciec obejrzał się jeszcze na mamę, zabrał walizeczkę, popatrzył na nas i wyszedł. Tyle go widzieliśmy. Po kilku miesiącach – zupełnie przypadkowo – dowiedzieliśmy się, że zmarł. Nie płakaliśmy. Nie szukaliśmy grobu. Czasami tylko mama mówi, że się za niego modli. A my tylko kiwamy głową, niech się modli skoro uważa, że powinna. Wiem, że z czasem mu to wszystko wybaczę, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze te wspomnienia po nim są dla mnie zbyt bolesne.

 

 

Tagi:

ojciec,  przemoc, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz