Są małżeństwem od 25 lat. Mają dwójkę dzieci. Andrzej ma 26, a Ania 22 lata. Pod koniec roku mają zostać dziadkami. Na razie jednak ich małżeństwo znalazło się na zakręcie. Ostrym. Wszystko przez Darka.
- Gdybym mógł cofnąć czas, to drugi raz bym w życiu tego nie zrobił Basi i dzieciom - wzdycha 46-latek, biznesmen z Lubelszczyzny. - Ale co się stało, to już nie zmienię. Muszę z tym żyć i jakoś funkcjonować. Ale serce mi się kraje, kiedy widzę jak Basia cierpi.
Z żoną byli dotychczas idealnym wręcz małżeństwem. Rzadko się kłócili, wszystko robili razem.
Uchodzili za przykładną parę. Zawsze za rączkę, uśmiechnięci, radośni
Basia jest nauczycielką w miejscowym liceum. Uczy polskiego. Jest wymagająca, czasami surowa, ale ma super kontakt z uczniami. W szkolnym plebiscycie wybrali ją na najbardziej lubianą nauczycielkę.
Darek z kolei ma znaną firmę budowlaną. Niejeden dom w mieście to dzieło jego ekipy. Buduje, remontuje, modernizuje. Od A do Z. Zamówień ma tyle, że ledwo nadąża z realizacją.
- W pewnym momencie miałem już trzy ekipy, ale trudno to było wszystko ogarnąć - przyznaje. - Wolałem robić mniej, ale mieć wszystko pod pełną kontrolą. Zostawiłem tylko jedną ekipę. Pieniądze były prawie te same, bo im więcej ludzi i pracy, to tym większe koszty.
Powodziło im z Basią. Finansowo byli zabezpieczeni. Już kilka lat wcześniej Darek kupił mieszkanie Ani. Miał też trzy działki budowlane, które przyjął w rozliczeniu za wykonane prace. Jedną z nich przepisał na Andrzeja. Syn po ślubie zamieszkał już we własnym domu. Zbudowanym oczywiście przed Darka.
- Z Basią sporo podróżowaliśmy, prawie wszystkie jej ferie to były nasze spontaniczne wyjazdy - mówi Darek. - Mam naprawdę sprawdzonych i zaufanych pracowników. Bez obaw mogłem sobie pozwolić na takie eskapady. Dobrze u mnie zarabiali, zawsze płaciłem na czas, mieli nadgodziny, wszystko legalnie. Nic pod stołem. Byliśmy jak rodzina.
Dzieci rosły, firma super prosperowała, Darek planował, że jak już pójdzie na emeryturę, to syn przejmie interesy
Andrzej jednak wybrał inną drogę. Poszedł na medycynę. Został kardiologiem. Ania skończyła prawo i zaczęła aplikację radcowską.
- Z Basią śmieliśmy się, że dzieci jednak w przyszłości będą związane z biznesem, bo Ania będzie udzielała porad prawnych, a Andrzej dbał o zdrowie jej klientów - mówi Darek. - Ale byłem jednak dumny, że skończyły dobre studia. O przyszłość się nie martwiłem. Mieliśmy spore oszczędności, do tego kilka działek. Firma też była sporo warta.
Z Basią żyli zgodnie, spokojnie i bez większych szaleństw. Ona dbała o dom, sprzątała, gotowała, trzymała w ręku domowe finanse.
- Czasami brakowało mi jednak w niej pewnej spontaniczności, odrobiny szaleństwa - przyznaje Darek. - Wszystko miała poukładane, zaplanowane, zapięte na ostatni guzik. Z jednej strony wszystko w domu chodziło jak w zegarku, ale z drugiej do naszego życia wkradła się powoli rutyna. Również w łóżku. Basia zawsze przed snem czytała. Żebym nie wiem, jak się starał, to z seksem musiałem czekać aż dokończy rozdział. Stresowało mnie to i często kończyło się tym, że zasypiałem. Nie było u nas namiętności pod tym względem. Basia nigdy zbytnio nie przywiązywała dużej wagi do seksu, a mi czasami brakowało czegoś nowego w łóżku. Czasami jak moi pracownicy opowiadali o swoich doświadczeniach seksualnych z przygodnymi partnerkami, to nie ukrywam, że im czasami tego zazdrościłem.
Basi nigdy nie zdradził. Owszem, miał okazję do tego na jednej z imprez, na którą zaprosiła go jedna z firm handlująca farbami. Jedna z młodych fakturzystek, którą znał z widzenia, była wyraźnie nim zainteresowana. Nie dał się jednak sprowokować. Zwyciężył rozsądek.
Kilka miesięcy temu tego rozsądku mu jednak zabrakło. Żałuje do dziś
- Od lat korzystam z usług biura rachunkowego - mówi. - Po nowym roku zatrudnili tam nową pracownicę. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, to po prostu zdurniałem. Miała tak oszałamiającą urodę, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Miała góra 30 lat, ale wyglądała jak nastolatka. Szczupła, z długimi, zgrabnymi nogami. I ten seksowny głos. Robiła wrażenie na każdym mężczyźnie. Mógłbym patrzeć na nią godzinami.
Gosia - tak miała na imię - dwa lata pracowała w Anglii. Wróciła do Polski, kiedy zachorowała jej babcia. To ona ją wychowywała. Rodzice zginęli w wypadku. Babcia niestety wkrótce zmarła. Gosia odziedziczyła po niej duży, drewniany dom z "duszą". Wyremontowała go i urządziła od nowa ogród. W Londynie pracowała jako księgowa. Mimo młodego wieku, miała już spore doświadczenie zawodowe.
Ale przede wszystkim zawróciła w głowie Darkowi
- Łapałem się na tym, że jak przejeżdżałem obok jej biura, to zawsze znalazłem jakiś pretekst, żeby wejść chociaż na chwilę. Gosia często była sama. Częstowała mnie kawą, dużo rozmawialiśmy o Anglii, opowiadała o sobie. Byliśmy wkrótce już po imieniu. Czułem, że mnie polubiła. Ja natomiast z dnia na dzień coraz częściej o niej myślałem. Chyba się po prostu zakochałem.
Któregoś dnia poskarżyła się, że w jednym miejscu w dużym pokoju pojawił się zaciek na suficie. Darek od razu zaoferował swoją pomoc. Umówili się na popołudnie, że zajrzy do niej.
- Okazało się na szczęście, że to nie dach przeciekał, tylko rynna w jednym miejscu puściła - wyjaśnia nasz bohater. - Obiecałem, że następnego dnia wyślę do niej pracownika i szybko się upora z awarią. Była przeszczęśliwa. Zaproponowała kawę. Poszła do kuchni. W pewnej chwili posłyszałem brzdęk. Wypadła jej filiżanka. Stłukła się. Chciała pozbierać resztki i się skaleczyła. Dość mocno krwawiła z palca.
Kiedy zakładałem jej opatrunek nagle się do mnie przytuliła
Było to tak spontaniczne i nieoczekiwane, że w pierwszej chwili nie wiedziałem jak się mam zachować. Poczułem jej zapach i ciepło. Nie wiem, jak to się stało, ale zacząłem ją namiętnie całować. Zapomnieliśmy o gotującej się wodzie. Po chwili naga siedziała na kuchennym blacie. Nasze ubrania leżały porozrzucane po całej kuchni. Takiego seksu w życiu jeszcze nie przeżyłem. Gosia okazała się niesamowitą kochanką. Nigdy nie sądziłem, że tak może smakować seks. Zrobiliśmy to dwa razy. Nie miała dość.
Do domu wrócił przed północą. Basia już spała. Wykąpał się, przebrał. Nie mógł długo zasnąć. Wciąż myślał o tym, co się wydarzyło.
- To dziwne, ale nie miałem żadnych wyrzutów sumienia - mówi. - Tak, jakby to było zupełnie normalne, że zdradziłem żonę. Żadnej refleksji. Myślałem tylko o tym, kiedy znowu zobaczę Gosię.
Zobaczył ją dwa dni później. Zadzwonił do niej, żeby spytać o naprawioną rynnę. Gosia od razu powiedziała, żeby wpadł do niej samemu to sprawdzić.
Sprawdził, owszem. Najpierw jednak powtórzyli to samo, co kilka dni wcześniej. Tym razem jednak kochali się w sypialni. Było znów wspaniale. Od tej pory zaglądał do niej coraz częściej. I coraz bardziej tracił dla niej głowę. Jego romans szybko się wydał.
- Basia dowiedziała się od swojej koleżanki, że dwa razy widziała mnie, jak wychodziłem z Gosi domu - mówi. - Nie zaprzeczałem. Basia kazała mi się wynieść z domu. Tylko tyle. Nie robiła żadnych awantur, żadnej histerii.
Darek przeprowadził się do młodej kochanki
Gosia była zaskoczona, widząc go wieczorem z dużą walizką przed domem. Spakował ją, kiedy Basia była w szkole.
To był ich pierwsza, wspólna noc. Nie rozmawiali o przyszłości, Gosia nie wypytywało go o to. Kochali się i było im dobrze. Rano wychodził do pracy, ona jeszcze spała. Zaczynała później pracę. O jego romansie wiedzieli już wszyscy. Plotki rozeszły się błyskawicznie. Z Basią rozmawiał kilka razy przez telefon. Oficjalnie. Mówiła mu, że przyszła jakaś paczka do niego. I na koniec, że jak dojrzeje do rozmowy, to niech ją poinformuje, co zamierza dalej. I przekazała też - kąśliwie - pozdrowienia od dzieci.
Sielanka z Gosią nie trwała zbyt długo.
Pewnego dnia - kiedy przyszedł z pracy - zobaczył w sieni swoją spakowaną walizkę
Gosia nie bawiła się w dyplomację. Stwierdziła, że nie mogą być dalej razem, bo wraca do Anglii. Okazało się, że dostała telefon od znajomej, która zaproponowała jej pracę. W zawodzie oczywiście i do tego za konkretne pieniądze - w funtach. Dom miała wynająć. Był już chętny.
- Pożegnaliśmy się bez zbędnych czułości - przyznaje Darek. - Czułem się jednak podle. Nie wiem, na co liczyłem. Gosia w ogóle nie brała pod uwagę stałego związku ze mną. Bo spytałem ją o to. Była szczera do bólu.
Przez kilka dni mieszkał u kolegi. W końcu wrócił do domu. Basia o nic nie pytała. I nie pyta do dzisiaj. Tak samo jak dzieci. Z żoną śpi oddzielnie. Jedzą oddzielnie. Nawet poranną kawę na oddzielnych tarasach. On na górze, Basia na dole.
- Jak powiem, że jest mi głupio, to tak, jakby nic nie powiedzieć - kończy swoją historię. - Basia o tym wie. Kiedyś chciałem się przed nią pokajać. Stwierdziła tylko, żebym się nie ośmieszał. Niedawno były jej urodziny. Przyszły dzieci. Owszem, przywitały się. Ale nie było już "cześć tato". Po prostu "cześć". Urodzinowego ciasta nie spróbowałem. Nie miałem odwagi zejść na dół.