To było na imprezie u Jarka. Kolega z branży. Razem studiowali na politechnice. I razem zajęli się potem biznesem. Jarek miał jedną z największych w regionie hurtownię hydrauliczną; Jacek z kolei był właścicielem firmy, która serwisowała m.in. kotły gazowe. I jeden i drugi nie narzekali na brak pracy. Tym bardziej pieniędzy. W mieście należeli do finansowej elity. Różniło ich jedno: Jacek w przeciwieństwie do Jarka nigdy nie założył rodziny.
- Tak jakoś wyszło - mówi 55-letni dziś biznesmen. - Owszem, były jakieś przygodne znajomości, ale nic na stałe. Byłem kiedyś w dłuższym związku z koleżanką z roku. Spotykaliśmy się przez dwa lata. Nalegała na ślub, ale w końcu się to rozsypało. Doszedłem do wniosku, że żona, dzieci nie są mi pisane.
Wzbraniał się przed poważniejszymi związkami, chociaż chętnych kobiet, żeby usidlić zamożnego i przystojnego biznesmena nie brakowało
- Seks, owszem - przyznaje Jacek. - Rano jednak wolałem być sam.
Podobał się kobietom. Miał nie tylko zasobny portfel, luksusowy dom i porządne auto. Dbał też o siebie. Dużo biegał, chodził na siłownię. Miał nienaganną sylwetkę. Zawsze chciał mieć "kaloryfer" na brzuchu. I miał.
Kiedy Jarek zadzwonił, że w weekend robi imprezę, początkowo się wzbraniał. Po ostatniej długo dochodził do siebie. Przesadził wtedy z alkoholem. Rano, jak się obudził, długo się zastanawiał, jak trafił do łóżka z atrakcyjną blondynką, która leżała obok niego. Szybko ją pożegnał i resztę dnia spędził sam w łóżku. Ból głowy był nie do zniesienia.
- W końcu Jarek mnie namówił - przyznaje. - Postanowiłem jednak, że będę się tym razem oszczędzać z trunkami.
Judytę zauważył od razu. Miała na sobie jaskrawą, obcisłą czerwoną sukienkę
Długie, rude włosy sięgały jej prawie do połowy pleców. Niesamowicie zgrabna. Była niewiele niższa od Jacka. A miał ponad 180 cm.
- Jak spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami, to wymiękłem - mówi nasz bohater. - Nigdy żadna kobieta nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia.
Na imprezie było kilkanaście osób. Jacek widział jednak tylko Judytę.
- Jarek ją przedstawił jako siostrę jego kolegi - mówi 55-latek. - Kiedy podawała mi rękę, to poczułem po raz pierwszy w życiu, że mi przysłowiowe motylki robią spacer po brzuchu. Nie ukrywam, że było to przyjemne uczucie. I ten jej zniewalający uśmiech...
Przez całą imprezę siedzieli obok siebie. Było jak zwykle sporo alkoholu, ale Jacek pił niewiele. Podobnie jak Judyta.
- Stwierdziła, że nie potrzebuje wspomagaczy, żeby się i tak dobrze bawić - mówi Jacek. - Super nam się rozmawiało. Nawet o sporcie.
Miała 29 lat. Sama mu o tym powiedziała. Że za rok będzie "trójkowa" na początku.
- Skończyła prawo, pracowała w znanej kancelarii adwokackiej - mówi Jacek. - Robiła aplikację. Miała nie tylko niezwykłą urodę; zaimponowała mi też ogromną wiedzą. Wszystko ją interesowało: książki, kino, sport, teatr, opera. Była trochę szalona. To mnie nieco onieśmielało. Nie nadążałem za nią. Zaczynała opowiadać o jakiejś operze, porównywać diwy, a potem ni z tego ni z owego sięgała po papierocha i rzucała sprośny kawał.
Tę noc spędzili razem. U Jacka w domu. Sama się "wprosiła".
- Kiedy podjechała taksówka, stwierdziła, że musi zobaczyć jak mieszkam - mówi Jacek. - Kiedy weszliśmy do domu, to już w przedpokoju zaczęła się rozbierać. Potem mnie. Spytała tylko, gdzie jest sypialnia. Konkretna i szczera do bólu. To, co potrafiła robić w łóżku, to już zupełnie inna bajka. Nie pozwoliła mi odpocząć. Co jakiś czas sprawdzała, czy na pewno nie mam dość...
Spali do południa. Wyszła dopiero wieczorem.
To był początek ich namiętnej miłości
- Zakochałem się w niej bez pamięci - przyznaje 55-latek. - Bywało, że dzwoniłem do niej co pół godziny, żeby tylko usłyszeć jej głos. Nie zawsze mogła odebrać, kiedy akurat miała klienta czy była w sądzie. Widywaliśmy się prawie codziennie.
Po tygodniu zaproponował, żeby się do niego przeprowadziła. Po miesiącu oświadczył się jej.
- Była nieco zaskoczona, ale powiedziała "tak" - mówi Jacek. - Byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Nigdy nie sądziłem, że mnie to spotka. Warto było czekać tyle lat na taką dziewczyną jak Judyta.
Nie wszyscy byli zachwyceni związkiem Jacka z młodszą o prawie 30 lat kobietą
Marek, jego młodszy brat powiedział wprost, że na ślub Jacka na pewno nie przyjdzie. Stwierdził, że nie będzie brał udziału w tej "szopce".
- Powiedział, że ojciec się w grobie przewraca, widząc co ja robię - mówi Jacek . - Od samego początku był przeciwny ślubowi.
Marek nie owijał w bawełnę. Powiedział, że za 10 lat jego brat będzie już emerytem, a Judyta dopiero wejdzie w wiek dojrzały.
- Chcesz mieć młodą, atrakcyjną dziewczynę, to twoja sprawa, ale po co od razu się żenić? - pytał. - Mógłbyś być jej ojcem. Chyba, że myślisz o opiekunce na stare lata.
Pokłócili się. Po raz pierwszy w życiu na ostro. Jacek miał ochotę w pewnym momencie uderzyć młodszego brata. Zabolały go jego słowa. Fakt, że byli po alkoholu, ale to niczego nie zmienia.
Z Judytą ustalili datę ślubu. Mieli jeszcze dziesięć miesięcy narzeczeństwa. Ślub zaplanowali na święta wielkanocne.
Od kiedy byli razem, ich wspólne życie nabrało ogromnego przyspieszenia. Impreza za imprezą, w weekendy często wyruszali gdzieś w Polskę. Wynajmowali hotel ze SPA, zdarzały się kilkudniowe wycieczki all inclusive do egzotycznych krajów. Jacek nie nudził się, oj nie. Wręcz odwrotnie. Były chwile, kiedy marzył o odrobinie...nudy.
- Judyta narzuciła takie tempo, że ciężko mi było za nią nadążyć - przyznaje 54-letni biznesmen
- Ciągle mnie zaskakiwała czymś nowym. A to joga, a to żagle, a to odkryła surfing, w końcu złapała też bakcyla na strzelectwo i trzy razy w tygodniu chodziliśmy razem na sportową strzelnicę.
Przyszła żona Jacka miała tak liczne zainteresowania i tak wielu znajomych, że zaczął się powoli w tym wszystkim gubić.
- Bywało, że zapraszała na imprezę nawet kilkanaście osób - przyznaje Jacek. - Wielu z nich widziałem po raz pierwszy, mimo że już trochę byliśmy ze sobą razem. Zaczęły mi się mylić już imiona.
I coraz bardziej czuł się też zmęczony takim trybem życia. Czyżby lata dawały znać o sobie?
- Często te imprezy trwały do świtu - mówi. - Judycie wystarczyło się przespać dwie-trzy godziny i była już rześka i skora do życia. Ja niestety musiałem swoje odespać. Inaczej byłem jak dętka. A ona już na wieczór zaplanowała kolejną atrakcję: a to znowu goście, albo jakiś koncert, wypad rowerami za miasto. A ja wtedy najchętniej poleżałbym w łóżku...
Było im jednak dobrze ze sobą. Rozumieli się świetnie - to samo poczucie humoru, lubili nawet te same filmy i słuchali podobnej muzyki. Gorzej było ze...wspomnieniami.
- Dla Judyty i jej znajomych byłem czasami jak kustosz, kiedy opowiadałem np. o czasach PRL-u - przyznaje
- Słuchali z niedowierzaniem, jak im tłumaczyłem, dlaczego mój tata zbierał od znajomych i rodziny kartki na paliwo, żebyśmy mogli w lecie pojechać małym fiatem nad morze. Dla nich to jak prehistoria. Łapałem się jednak też na tym, że oni żyją trochę w innym wymiarze. Media społecznościowe, te wszystkie nowinki technologiczne - to dla nich chleb powszedni. Ja w swoim smartfonie nie znam większości funkcji. Dla mnie to czarna magia. Nie potrafię też zrozumieć, jak Judyta potrafi tak sprawnie posługiwać się laptopem czy serfować w sieci. Dobrze, że ja chociaż umiem wysłać maila z załącznikiem i zrobić zakupy w sieci.
Tydzień temu spędzili oddzielnie weekend. Po raz pierwszy od kiedy są razem. Judyta pojechała na kilka dni do Berlina. Służbowo. Jacek spędził ten czas na błogim lenistwie: wylegiwał się w łóżku do obiadu, trochę oglądał telewizję, potem czytał.
W nocy obudził go sygnał powiadomienia w telefonie. To Judyta. Wysłała mu zdjęcie spod Bramy Brandenburskiej. I SMS-a, że z Ewą, koleżanką z pracy wyszły na spacer, bo taka piękna noc, a w pubie było nudno. Spojrzał na zegarek. Była trzecia nad ranem. Nie mógł zasnąć do rana. A tak bardzo chciał się wyspać przed jej powrotem. Judyta czasami miała szalone pomysły i już kilka razy namawiała go, żeby razem zobaczyć wschód słońca na rynku. Młodość ma swoje prawa...