Amok zakupowy już trwa, galerie handlowe pękają w szwach, idą święta...
I co z tego, że idą? Nie rozumiem skąd to szaleństwo. Ludzie sami wpędzają się w jakiś obłęd, potem mają do wszystkich pretensje i są zmęczeni, niezadowoleni. A święta powinny być pogodne i miłe.
Przy rodzinnym stole, z nielubianą teściową...
A kto ją każe zapraszać? Rodzinne święta to stereotyp. Ale ludzie uwielbiają takie schematy. Ja gdybym miał spędzać święta z teściową, której nie lubię, to bym jej nie zaprosił.
A żona? Powiedziałaby, że mama musi być? Co wtedy?
To albo bym teściową polubił, albo przekonał żonę, że mamusi nie będzie. Jak się mamusia obrazi, to trudno. To znaczy, że zawsze karała córkę odrzuceniem, a ona nie umie się z tego wyzwolić. Ale ja widzę, że ludzie lubią cierpieć, szczególnie kobiety. Wchodzą w role męczennic i manifestują to nader często. Jak to się spracowały, jak nagotowały, nasprzątały. Potem są przemęczone i wściekłe, bo boli kręgosłup, bo już niczego się nie chce. Pytam raz jeszcze, po co?
Bo jest tradycja, bo stół się musi uginać, bo trzeba rodzinę zaprosić.
Ludzie są uwikłani w schematy. Nie chcą ich opuścić, chociaż ich to męczy. Ja spędzam święta z ludźmi, których lubię. Nie zapraszam do domu ludzi, których nie toleruję. Bo po co mam się męczyć. Zawsze namawiam żonę do wyjazdu na święta, do prawdziwego odpoczynku. Jak zostajemy w domu, zamawiamy jedzenie w restauracji, oni robią to lepiej od nas. Nie widzę sensu w samoumartwianiu się.
Nie wszystkich stać na kupowanie w restauracji.
A musi być aż tyle na stole? A jak się zrobi połowę, to nie wystarczy? Trzeba tyle gotować, piec całe noce spędzać w kuchni? Czy święta są po to, żeby się za przeproszeniem nażreć? A potem i tak połowę wyrzucić? Bez sensu. I te awantury, że mąż za dużo wypił, że dzieci niegrzeczne, a co inni pomyślą. To kompletny absurd.
Ale z czegoś wynika...
Owszem. Głównie z braku świadomości, uważności i z powierzchownego życia. Gdyby ludzie zamiast oddawać się konsumpcji, zainwestowali w swój rozwój, szybko przekonaliby się, że nie warto hołdować stereotypom, wyimaginowanym tradycjom. Że trzeba żyć w zgodzie ze sobą, nie powielać schematów. Ale ludziom uwikłanym w to pozorne życie wydaje się, że wszystko musi tak być, jak sobie wyobrażają. A może być inaczej. I wcale nie gorzej, a często lepiej. Tylko im trudno jest to zrozumieć. Dlatego mówię, postarajcie się nie fundować sobie złych świąt. Nawet kosztem nie zapraszania mamusi, skoro wiadomo, że będzie awantura.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza