Nie bez kozery używa się tu słowa paradoks. Bo okazało się, że wyolbrzymianie i przesada neutralizuje zarówno lęki jak i tiki czy przekonania. Twórcą metody był Viktor Frankl i choć stworzył ją wiele lat temu, do dziś stosowana jest z sukcesem.
Wyobraź sobie sytuację, kiedy nie możesz się roześmiać, bo nie wypada. Albo odwrotnie, kiedy bardzo nie chcesz płakać, bo cię to upokarza, a łzy same płyną do oczu. Jeśli spróbujesz za wszelką cenę się powstrzymywać, osiągniesz przeciwny efekt. Wybuchniesz śmiechem, albo się rozpłaczesz.
Tymczasem Frankl odkrył, że gdy nakazujemy sobie by zachowywać się tak, jak nie chcielibyśmy, wtedy ochota na takie zachowanie mija bez śladu. W literaturze opisany jest przypadek pacjenta, któremu pociły się ręce i miał z tym problem. Terapeuta nie dość, że zakazał mu je wycierać, to chciał aby pacjent wytwarzał taką ilość potu, która pozwoli np. na podlewanie kwiatków. Pacjent cudownie ozdrowiał.
Intencja paradoksalna wykorzystywana jest z dobrym skutkiem w terapii rodzin. Szczególnie tych o skostniałych poglądach, którym radzenie by je zmienili zamieni się w okopywanie się na swoich pozycjach i jeszcze sztywniejsze trzymanie się reguł. Wzmacnianie starych nawyków, nakazywanie ich podtrzymywania prowadzi do zupełnej zmiany frontu. Przykłady można mnożyć – gdy jeden z członków rodziny milczy i rzadko wypowiada się na jakiś temat, należy nakazać mu całkowite milczenie.
Intencje paradoksalną próbuje się też stosować w leczeniu uzależnień i odchudzaniu. Okazuje się bowiem, że jeśli pacjentowi terapeuta nakazuje się obżerać, nagle traci on chęć do jedzenia. Stąd też u niektórych psychologów istnieje przekonanie, że np. narkotyki powinny być legalne a używki w ogóle łatwo dostępne. Bo kusi zakazany owoc. Jeśli coś jest w zasięgu ręki, nie ma pokusy by po to sięgać.
Jeśli więc masz problem, natręctwo, z którym sobie nie radzisz, najlepiej doprowadzić je do skrajności. Kobiecie, która bała się, że mężowi przydarzy się coś złego i wiecznie o tym myślała, nakazano wyobrażać sobie najgorsze rodzaje katastrof z jego udziałem. Perfekcjonistom każe się robić wszystko perfekcyjnie, nawet podlewać kwiatki, ludziom bojących się błędów, właśnie ich popełnianie.
Jeśli i Ty zastosujesz podobną metodę i powiększysz swój problem do granic absurdu to z czasem okaże się, że wcale nie jest wielki, a boisz się tak naprawdę wyłącznie swojego cienia. A więc do dzieła i odwagi! (gm)