W pierwszych powojennych latach oficjalne imprezy sylwestrowe, z udziałem partyjnych dygnitarzy i przodowników pracy kojarzyły się z partyjnym wiecem, chociażby ze względu na dekoracje. Były podobne do pierwszomajowych uroczystości. Grano i bawiono się – zgodnie z ówczesną ideologią – przy mazurkach i oberkach. Sylwestrowe zabawy były jednak bardzo popularne. Prześledźmy zatem – na podstawie archiwalnych numerów „Kuriera Lubelskiego”, jak spędzano ten ostatni dzień roku w Lublinie:
W latach 50. i 60. ub. w. dużym powodzeniem cieszyły się sylwestrowe bale w Domu Kultury Kolejarza przy ul. Kunickiego. Kolejarze bawili się także w budynku dyrekcji przy ul. Okopowej. Razem w tych miejscach stary rok żegnało nawet 400 par.
1958 r. - Po balu, który odbył się m.in. w restauracji „Europa” stwierdzono ze zdumieniem, że „lokal po raz pierwszy nie został zanieczyszczony”, a w „Polonii” – według relacji bufetowej - największym powodzeniem cieszył się tatar, a alkohol – o dziwo – dużo mniejszym. Sportowcy bawili się m.in. w pawilonie „Lublinianki”, gdzie do tańca grał m.in. Witold Miszczak, znany jazzman i późniejszy dziennikarz lubelskiej telewizji.
1961 r. - doszło do dużej awarii prądu w mieście. Zepsuł się transformator w rozdzielni przy ul. Abramowickiej. Wiele kobiet spóźniło się wówczas na swoje bale. Do awarii prądu doszło wtedy, kiedy wiele z nich siedziało w zakładzie fryzjerskim, czekając z mokrymi głowami na suszenie włosów. Tego sylwestra niemile wspominali uczestnicy balu prawników, bo o godz. 22 w bufecie serwowano już tylko śledzie oraz kiełbasę. Zabrakło nawet chleba.
1962 r. – w „Fafiku” (późniejsza „Karczma Słupska”) do wybory było 15 dań, w tym bażant. Jedyny bal bezalkoholowy zorganizował Lubelski Dom Kultury. Odbył się w Liceum Plastycznym. Po całonocnych imprezach, kiedy zamykano restauracje, tłumy lublinian odwiedzało dworcowy bar, gdzie wypijano ostatnie piwo. Stąd też ówczesna milicja wywiozła najwięcej nietrzeźwych.
1963 r. – w całym mieście odbyło się jedynie 20 balów. Na jednym z nich – w szkole na LSM-ie rekordy popularności biły lody bakaliowe. W ten sylwestrowy wieczór członkowie lubelskiego automobilklubu odwiedzili milicjantów, pełniących dyżury na rogatkach miasta i wręczyli im upominki: ciepłe, skórzane rękawiczki.
1967 r. – lubelska prasa donosiła o dantejskich scenach pod sklepami spożywczymi. Ogromne kolejki, kłótnie i awantury klientów szturmujących stoiska z alkoholem spowodowały, że musiała interweniować milicja. Jednym z najbardziej udanych imprez sylwestrowych był bal z okazji 650-lecia Lublina, zorganizowany w klubie „Azory” przez Miejski Dom Kultury.
1968 r. – rekordowym pod względem frekwencji był bal ZBoWiD-u (Związku Bojowników o Wolność i Demokrację-red.) w szkole przy ul. Lipowej, na którym bawiło się ponad 1000 osób. Tańczono na dwóch salach, przy dwóch orkiestrach. Bufety były zorganizowane w salach lekcyjnych. W popularnym klubie Nora przy Krakowskim Przedmieściu bawili się m.in. Piotr Szczepanik i Kazimierz Grześkowiak z żonami. W Teatrze Relaks na balu MDK grała z kolei orkiestra strażacka z Nałęczowa w galowych mundurach i hełmach. Powodzeniem cieszyły się także seanse filmowe w Kosmosie i Wyzwoleniu. W tym pierwszym można było obejrzeć trzy filmy: „Dwa tygodnie we wrześniu”, prod. francusko-angielskiej, amerykański „Strzały o zmierzchu” i „Beczka prochu” prod. japońskiej.
1969 r. - największym powodzeniem cieszyły się imprezy w domach. Sylwester był mroźny – w Lublinie temperatura spadła poniżej 20 stopni. Jeden z najbardziej udanych bali odbył się w Domu Technika, gdzie o stronę kulinarną zadbała restauracja Wisła. Kilkaset osób, sami pracownicy wyższych uczelni spędziło Sylwestra w Chatce Żaka. Nie było wolnych miejsc w Stylowej, Pikolo, Astorii, Europie, Powszechnej, Wiśle i Pod Fafikiem. W Astorii goście mieli do wyboru sarny, zające, bażanty, kuropatwy oraz dania z dzika.
1971 r. - w hali MOSiR przy al. Zygmuntowskich odbył się bal sportowców, w którym brylowali znani lubelscy koszykarze: Edward Ignerski, Władysław Brzozowski czy Jerzy Plebanek. W hotelu Unia z kolei gości zabawiali artyści operetki z Lublina i Warszawy.
1972 r. - lublinianie bawili się przy takich przebojach, jak „Do zakochania jeden krok” Andrzeja Dąbrowskiego, „To był świat w zupełnie starym stylu” Urszuli Sipińskiej oraz „Taki dzień się zdarza raz” Zdzisławy Sośnickiej.
1974 r. - w restauracji „Powszechna” bawili się m.in. młodzi aktywiści Związku Młodzieży Socjalistycznej. Reporterzy „Kuriera” podkreślali, że pełne ręce roboty mieli lubelscy fryzjerzy. W zakładzie przy Krakowskim Przedmieściu 42 od rano pracowało 6 fryzjerek i 4 fryzjerów. Bale odbyły się także w zakładach pracy, m.in. w Lubelskiej Fabryce Maszyn Rolniczych – w świetlicy zakładowej – tańczyło 240 osób. Każdy przyniósł ze sobą coś do jedzenia. 400 osób bawiło się na Balu Przodowników Pracy w stołówce przy ul. Langiewicza.
1976 r. - oberwało się MPK. Mieszkańcy Lublina, którzy wybierali się na sylwestrowe imprezy po godz. 21 nie mogli już liczyć na komunikację. Autobusy i trolejbusy już o tej porze nie kursowały. Znalezienie wolnej taksówki też graniczyło z cudem. Najbardziej okazały bal – z udziałem prezydenta Stanisława Bory – odbył się w gmachu LDK.
1977 r. - w Komendzie Wojewódzkiej MO bawiło się 500 osób, w Akademii Rolniczej 450, Zakładowym Domu Kultury FSC – 200 osób, a u budowlańców w hotelu na Pogodnej ponad 300.
1978 r. - Polska została sparaliżowana przez gwałtowny atak zimy. Wielu lublinian miało problemy nie tylko z dotarciem, ale i z powrotami z imprezy. Wiele dróg było nieprzejezdnych, a komunikacja sparaliżowana. Za wystawny bal w Victorii trzeba było zapłacić 2 tys. zł od pary (trochę więcej niż najniższa wówczas pensja)
1979 r. – Sylwester przejdzie do historii jako niechlubny dzień rodzimego handlu. W lubelskich sklepach zabrakło bowiem szampana. W salę balową przemienił się Teatr Osterwy. Żeby zmieścić wszystkich gości, zdemontowano 220 krzeseł, a tańczono na scenie. Największy bal młodzieżowy odbył się w Dworku Grafa, na którym bawili się m.in. aktywiści Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej oraz z WSS Społem.
W stanie wojennym, z okazji Nowego Roku Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego zniosła godzinę milicyjną, żeby rodacy mogli świętować. Lublinianie spędzili ten czas w domach, na prywatnych imprezach. Brakowało alkoholu, w związku z czym na potęgę pędziliśmy bimber według „przepisu Bitwa pod Grunwaldem” (1410 r.): 10 l wody, 4 kg cukru, 10 dkg drożdży.
1986 r. - najdroższy Sylwester odbył się w „Unii” i kosztował 15 tys. zł od pary (średnia pensja wynosiła wówczas ok. 24 tys. zł.) Co ciekawe, ostatni dzień roku spędziła go w Lublinie 38-osobowa grupa z Algierii. Wówczas także doszło do awarii ciepłowniczej na Czechowie i wielu mieszkańców tej dzielnicy spędziło domowego Sylwestra przy zimnych kaloryferach.
1987 r. - w Świdniku, tuż przez 31 grudnia rozeszła się pogłoska, że do miasta ma przyjechać ekipa Teleexpressu, aby filmować bawiących się w Sylwestra świdniczan. To spowodowało, że w centrum miasta zjawiło się ok. 8 tys. osób. Teleexpressu wprawdzie nie było, ale zabawa na świeżym powietrzu (przy dodatniej temperaturze) była przednia.
1988 r. - jedna z największych imprez sylwestrowych odbyła się w „Dworku Grafa”, gdzie bawiło się 250 osób. Przebojem był wówczas 50-letni utwór „Tylko we Lwowie”, który grano 14 razy. Dużym powodzeniem cieszył się w tym lokalu bułgarski szampan po 2,1 tys. zł, podczas gdy za podobny w sklepie trzeba było zapłacić ponad 4,7 tys. zł.
1992 r. - reporterzy „Kuriera” odwiedzili wiele restauracji i klubów w mieście. Okazało się, że w każdym z nich było wiele wolnych miejsc. Lublinian nie było stać na noworoczne szaleństwa, za które trzeba było zapłacić 2-2,5 mln zł (zarabialiśmy wtedy niecałe 3 mln zł miesięcznie) Największy bal odbył sie wówczas w kasynie Max przy ul. Północnej, gdzie bawiło się pół tysiąca osób. Na balu w Tetrze Osterwy (wstęp 2,5 mln zł) jedną z największych atrakcji był striptiz.
1993 r. - tysiące lublinian witało nowy rok na pl. Litewskim. Nie obyło się bez awantur. Napotkany prze reportera Rosjanin na pytanie, jak mu się podoba impreza w Lublinie odpowiedział: „niemnożko smieszno, niemnożko straszno”…Na balu w Unii dużym powodzeniem cieszył się tiflet, kuleczki z cielęciny ze specjalnym sosem podane w koszyczku oraz warkocz polędwiczki zapiekany z serem i polany keczupem. W dworku w Jakubowicach bawili się głównie lekarze, dziennikarze, biznesmeni i prawnicy. W Sylwestra „poszło” tu 100 kg mięsa i wędlin oraz 100 litrów wódki, nie licząc innych alkoholi.
1995 r. - najwięcej ViP-ów bawiło się w kasynie wojskowym. W roli gospodarza wystąpił gen. Brunon Herman, a poloneza poprowadził ówczesny wtedy wiceminister kultury Zdzisław Podkański, a w drugiej parze wojewoda lubelski Edward Hunek. Dalszy korowód tworzyli m.in. dyrektor UW Marek Pomorski i dziekan Wydziału Prawa UMCS prof. Marek Kuryłowicz.
Ramka:
5 stycznia 1958 r. „Kurier Lubelski: tak podsumował ostatni dzień 1957 r. w Lublinie:
- NAJwięcej atrakcji i rozrywek było na balu ZBoWiD-u (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację-red.)
- NAJładniejsze dekoracje przygotował Dom Oficera, gdzie w dużej Sali tanecznej u sufitu zawieszona była pięknie ubrana choinka
- NAJciekawszym tańcem był rock and roll z „przykucaniem” na komendę „Siedmiu Czarcich Łap” w szkole przy ul. Lipowej na balu MDK
- NAJwiększy tłok panował w Filharmonii, gdzie przechodzenie od stolików do Sali tanecznej było bohaterstwem
- NAJbardziej awanturniczy Sylwester spędzili uczestnicy zabaw LZG (Lubelskie Zakłady Gastronomiczne-red.)
-NAJmocniej ucierpiał lokal „Wisła”, gdzie pijacy rozbili tam nawet szybę w oszklonych drzwiach
- NAJsmutniej było na Dworcu Kolejowym, bo pociągi były opóźnione i nie wszyscy zdążyli przed północą do domu
- NAJswobodniejszy nastrój panował niewątpliwie na przeróżnych prywatkach, których w Lublinie było bardzo dużo