Partner: Logo FacetXL.pl

- Co mam powiedzieć? Że żałuję? Wcale nie żałuję. Taka jest prawda. Mam 49 lat, jeszcze mam trochę życia przed sobą. Rozwód to nie koniec świata. Przynajmniej tak jest w moim przypadku – tak zaczyna swoją historię Marek.

Z Jolą byli parą jeszcze w liceum. Pobrali się na ostatnim roku studiów. Zaraz po obronie pracy Jola urodziła syna. Wojtuś jest jedynakiem. Nigdy się nie zdecydowali na drugie dziecko.

- Synem zajmowała się głównie moja mama – mówi Marek. - Była już na rencie, moi teściowie z kolei prowadzili własną firmę i na nic nie mieli czasu. Ciągle gdzieś w rozjazdach.

Start w dorosłość mieli wymarzony. Od razu zamieszkali w apartamencie. Prezent od ojca Joli. Tak jak i samochód. Jasne, że z salonu.

- Dobrze nam się powodziło – mówi nasz bohater. - Ja nieźle zarabiałem, Jola nie chciała pracować u rodziców. Założyła własną kancelarię prawną. Nie narzekała na brak klientów. Wielu z nich to byli ojca znajomi. Zamożni, wpływowi. Po kilka latach działalności to była już jedna z najbardziej znanych kancelarii w mieście. I przynosiła rzeczywiście duży dochód.

Ich małżeństwo od początku wyglądało tak, jakby już byli kilkanaście lat po ślubie. Nic dziwnego, już wcześniej byli przecież długo ze sobą.

- Wiesz co mam na myśli? – pyta Marek. - Dopiero teraz dociera do mnie, że my się niczego nie musieliśmy praktycznie dorabiać. Wszystko dostaliśmy podane na tacy. I pewnie tego nie docenialiśmy. Pieniądze zawsze były, nie mieliśmy nigdy problemu, żeby pojechać gdzieś na ekskluzywne wczasy, kupić nowe auto czy spełniać wszelkie zachcianki Wojtusia. Stać nas na to było. Może dlatego ten nasz dobrobyt przesłonił nam oczy, że są też inne, ważne rzeczy w życiu, w małżeństwie?

Z teściami miał dobre relacje, ale też bez zbędnych czułości. Przez wiele lat nie czuł się jednak komfortowo w ich obecności. Zawsze wyczuwał pewien dystans, chociaż nigdy mu tego nie okazywali. Czuł to jednak.

- Teść zmarł kilka lat temu na zawał – mówi Marek. - Teściowa jest już na emeryturze.

Nie pamięta, kiedy zaczęło się psuć w jego małżeństwie. Nie było takiej daty ani konkretnego zdarzenia. Nigdy nie zdradził żony. Jest pewny, że Jola też była mu wierna. To nie to.

- Przez pierwsze lata małżeństwa strasznie się kłóciliśmy, to fakt – przyznaje Marek. - O wszystko. To była taka próba sił. Tak to dzisiaj widzę. Kto komu ustąpi. I to często w tak błahych sprawach, jak zrobienie herbaty czy zakupy. Te kłótnie kończyły się czasami dużą awanturą, ale szybko się godziliśmy. I niestety przyzwyczajaliśmy się do takich zachowań. Stały się z czasem normą.

Nie okazywali sobie zbyt wiele czułości. Owszem, w łóżku zawsze było namiętnie i pod tym względem było wszystko w porządku, ale na co dzień już tak różowo nie było.

- Bardzo szybko dopadła nas niestety rutyna – mówi Marek. - Praca, dom, potem każde z nas miało swoje życie. Oddalaliśmy się od siebie. Z roku na rok coraz mniej zwierzaliśmy się sobie, coraz rzadziej gdzieś wspólnie wychodziliśmy. Nie czuliśmy potrzeby spędzania wspólnie czasu. Nie dbaliśmy o to.

Z czasem przestali zapraszać gości, urządzać imprezy. W mieszkaniu zazwyczaj panowała cisza i każdy był zajęty sam sobą.

- Jola miała swoje stałe od lat grono kilku koleżanek i to z nimi spędzała głównie czas – mówi Marek. - Ja raczej jestem typem samotnika. Wystarczał mi pilot od telewizora. Zawsze byłem kibicem, zwłaszcza tenisa i oglądałem wszystkie turnieje, mecze. A druga pasja to książki. Mogłem cały weekend nie wychodzić z domu. Wystarczała mi pasjonująca lektura.

Ich wspólne rodzinne wyjazdy – raz, dwa razy w roku, nieco się różniły od codziennego dnia w domu. Przy Wojtusiu, który nie wiadomo kiedy wydoroślał, starali się nie kłócić. Pod tym względem się dogadywali. Nie było wtedy rywalizacji między nimi.

- Wojtek szybko się jednak usamodzielnił – przyznaje nasz rozmówca. - Zaraz po maturze wyjechał na studia z Lublina do Warszawy.

Po jego wyjeździe małżeństwo Marka i Joli stanęło pod dużym znakiem zapytania. Byli ze sobą już tylko z przyzwyczajenia. Na papierze.

- Ale co dziwne, już się tak nie kłóciliśmy – przyznaje 49-latek. - Nie było chyba zresztą o co, bo rozmawialiśmy jedynie o banałach – że trzeba zmienić opony na zimowe, że kran przecieka czy też przepaliła się żarówka w piekarniku. Od dłuższego czasu spaliśmy też osobno. To przez moje chrapanie. I tak żyliśmy ze sobą jak dwoje dobrych znajomych. Trudno to było jednak nazwać małżeństwem.

Święta Bożego Narodzenia nigdy nie były u nich celebrowane. Teściowie nie byli wierzący, tak jak Jola; wspólna modlitwa przed dzieleniem się opłatkiem czy pójście na pasterkę nie wchodziło w rachubę. Prezenty, owszem. One zastępowały magię świąt – twierdzi Marek. Z czasem teściowie wyjeżdżali na święta gdzieś na egzotyczną wyspę i wtedy Marek z Jolą spędzali święta sami lub u jego mamy. Tata zmarł, jak był jeszcze w liceum.

- Jola prawie nigdy nie przygotowywała wigilii – mówi Marek. - Wszystko było zamawiane w garmażerce. A po kolacji ona siadała z drinkierm i coś przeglądała w komputerze, a ja czytałem książkę. Takie to były święta.

Marek przyznaje jednak, że obydwoje z czasem zaakceptowali takie życie. Nikt w zasadzie nie musiał się z niczego tłumaczyć, wymagać czegokolwiek od drugiej strony. Było im tak wygodnie. Do czasu.

- Jola coraz częściej sięgała po alkohol – dodaje Marek. - Zawsze lubiła wieczorami siadać z drinkiem w ręku, ale z czasem stało się to już problemem.

Kiedyś zwrócił jej uwagę. Wyśmiała go. Stwierdziła, że on sam też często pije piwo i niech jej nie układa życia.

- Jak za dużo wypiła, to robiła się niestety agresywna i wulgarna - mówi. - Szukała zaczepki. Z byle powodu potrafiła zrobić karczemną awanturę, nie licząc się zupełnie ze słowami.

Im więcej i częściej piła, tym bardziej robiła się złośliwa. I nieprzewidywalna.

- Kiedyś wieczorem wylała mi specjalnie wodę na laptopa – mówi. - Już nawet nie pamiętam dokładnie o co się posprzeczaliśmy, ale jak wróciłem wtedy do domu z pracy, to już była po kilku drinkach.

Marek dopiero dwa lata temu pomyślał o rozwodzie. Nie chciał juz dłużej tkwić w tym związku.

- Nawet nie chodziło już o ten alkohol – mówi. - Może to zabrzmi niedorzecznie, ale ja chciałem mieć spokój. Po prostu. Doszedłem w naszym małżeństwie do takiego etapu, że dopiero po latach pewne rzeczy zaczęły mi przeszkadzać. Wiedziałem, że w naszym związku nic już się nie zmieni. Było na to za późno. Ani ja się nie zmienię, ani Jola. Od dawna nic nas nie łączyło – poza tym, że żyliśmy pod jednym dachem. Nic więcej. Kiedy Jola stawała się coraz bardziej złośliwa, to próbowałem sobie wyobrazić, co może się wydarzyć za jakiś czas, kiedy będziemy na emeryturze. Dzień w dzień w domu. Sami. Chyba się trochę wystraszyłem.

Nie tak sobie wyobrażał tę rozmowę. Jola przyjęła to do wiadomości. Zero emocji. Tak jakby chodziło o wyjście do kina.

- U nas nie było tak jak w filmie czy książkach, że może dajmy sobie czas, spróbujmy ratować małżeństwo, nie przekreślajmy tego – mówi Marek. - Nic z tych rzeczy.

Rozwód dostali bez orzekania o winie. Od wiosny tego roku Marek mieszka sam. Wigilię spędzili jeszcze razem. W łóżku.

- Nie, nie to, co myślisz – śmieje się Marek. - Nic z tych rzeczy. Mieliśmy obydwoje Covid.

Jak mu się teraz żyje po rozwodzie?

- Skłamałbym, gdybym twierdził, że teraz tego żałuję – mówi. - Ale gdzieś tam z tyłu głowy pozostaje żal. W końcu byliśmy razem niemal 25 lat. To przeciez szmat czasu, wiele wspomnień, nie zawsze złych. Były też przecież i u nas wspaniałe dni. Nie myślę w takich kategoriach, że te ćwierć wieku wspólnego życia poszło na marne. Było, minęło. To już jest przeszłość.

A największa różnica? Dopiero teraz pozbyłem się złudzeń, które gdzieś tam w podświadomości tkwiły, że w naszym małżeństwie może się coś zmienić na lepsze. Teraz wiem, że to niemożliwe, bo tego małżeństwa już nie ma.

Święta po raz pierwszy spędzi sam. W wigilię odwiedzi najpierw grób mamy. Zmarła cztery lata temu. Barszczyk i uszka kupi. Tak jak kiedyś jego żona. Z Jolą w tym roku rozmawiał kilka razy przez telefon. Nawet fajnie się rozmawiało. Jak nigdy. Dziwne uczucie.

 

 

 

Tagi:

żona,  rozwód,  święta, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz