- To było na imieninach Konrada – mówi Adam. - Nie wiem do dzisiaj, jak do tego mogło dojść. Mam straszne wyrzuty sumienia. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi Konrad to wybaczy. Gdybym mógł cofnąć czas, to na te imieniny w ogóle bym nie przyszedł.
Zazdrościł im tego małżeństwa. Ale to była zdrowa zazdrość
Adam nigdy się nie ożenił. Był w kilku luźnych związkach, ale od wielu lat typem samotnika. Sparzył się na swoich dotychczasowych partnerkach. Ostatnią, Grażynę, przyłapał, jak wsiadała do samochodu obcego mężczyzny. Był młody i bardzo przystojny, a Grażyna miała być w tym czasie na dyżurze w szpitalu. Nawet się zbytnio nie tłumaczyła. Rozstali się bez żalu. Łączył ich i tak tylko seks.
- Basia, żona Konrada jest piękną kobietą – mówi Adam. - Poznali się na spływie. To była wielka miłość. Pasowali do siebie. Piękna para
Adam często był u nich w domu. Czuł się niemal jak członek rodziny. Wpadał nawet bez uprzedzenia, żeby pogadać z przyjacielem, chodzili razem też na mecze, w weekendy często „piwkowali”.
- Z Basią miałem też super kontakt – mówi. - Zdarzało się, że i jej zwierzałem się ze swoich problemów. Lubiliśmy się. Oni tez wpadali do mnie, chociaż większe imprezy organizowaliśmy u nich, ze względu na to, że mieli lepsze warunki: duży dom i wspaniały ogród z przeszklona altaną.
Nie mieli dzieci. Konrad zwierzył się kiedyś przyjacielowi, że Basia ma jakieś problemy z zajściem w ciążę. Na początku małżeństwa chodzili po różnych lekarzach, ale okazało się, że tylko stracili kupę pieniędzy na leczenia. Potem już z tym pogodzili. O adopcji nigdy nie rozmawiali.
Oboje dobrze zarabiali. Konrad był wiceprezesem w firmie komunalnej, a Basia z kolei miała własną kancelarię prawną
- Mieszkali na przedmieściu w wyremontowanym i zupełnie przerobionym domu po dziadkach Basi – mówi Adam. - Zostawili starą stodołę, w której Konrad zrobił m.in. mini-boisko do koszykówki. Jak padało, to siedzieli albo pod altaną albo właśnie w stodole, gdzie była i kuchnia i sypialnia. To ostatnie to był pomysł Konrada – spało się jak w prawdziwej kiedyś stodole: na sianie, w lnianej pościeli. Wiele osób próbowało chociaż na krótko się tam zdrzemnąć, przypominając sobie dziecięce lata spędzone kiedyś na wsi u dziadków. Ta sypialnia była chyba największą atrakcja na ich posesji.
Przyjaciele nie mieli przed sobą tajemnic. Nie było też dla nich tematów tabu
- Konrad kiedyś przyznał mi się przy piwie, że jest chorobliwie zazdrosny o Basię – mówi Adam. - Trochę mnie to zdziwiło, bo nigdy tego nie pokazywał po sobie. Powiedziałem mu, że to chyba normalne, bo gdybym miał taką ładną żonę, to też byłbym zazdrosny. Potem już na poważne spytałem, czy ma ku temu jakieś powody. Odparł, że nie. Trudno było mi sobie wyobrazić, że Basia stawia go w roli ofiary zdradzonego męża. To do nie niej zupełnie nie pasowało. Nie ten typ kobiety.
Kilka dni później, kiedy Adam wpadł do przyjaciela na wieczorne piwo pomyślał, że zazdrość Konrada jest jednak uzasadniona. Wyobraził sobie (po kilku już piwach), że z Basią łączy go coś więcej niż przyjacielska znajomość.
- Nigdy dotychczas w ten sposób nie myślałem o niej – mówi. - Zawsze była piękną żoną mojego najlepszego przyjaciela. I bez żadnych podtekstów
Przyznał się jednak przed sobą, że mało który mężczyzna oparłby się jej urokowi. Wysoka, bardzo zgrabna, blond włosy i niesamowicie niebieskie oczy. Do tego mądra, wyrozumiała i zaradna. Wręcz ideał kobiety. Powiedział Konradowi, że niczego mu tak nie zazdrości, jak właśnie Basi. Ona to słyszała. Wszyscy się z tego śmieli serdecznie.
Któregoś dnia Adam wyjechał na kilka dni w delegację. Rano obudził Adama telefon. To Basia. Miała problem. Nie mogła otworzyć bramy wyjazdowej pilotem, a miała jechać przed pracą na zakupy. Obiecał, że zaraz u niej będzie.
Winna była bateria w pilocie. Szybko się z tym uporał, Basia z radości pocałowała go.
- Nie było w tym nic nadzwyczajnego – mówi Adam. - Zawsze się tak witaliśmy i żegnaliśmy. Jak to dobrzy przyjaciele. Tym razem jednak to nie był taki jak zazwyczaj całus.
Basia musnęła mnie najpierw w usta, a dopiero potem w policzek. Nigdy tak nie robiła. A jeszcze się tak zalotnie uśmiechnęła, że aż poczułem motylki w brzuchu. Chyba się nawet zaczerwieniłem przy tym
Wieczorem długo o tym myślał. Doszedł do wniosku, że chyba z tego całusa wyciąga zbyt pochopne wnioski. Przypomniały mu się jednak słowa przyjaciela, który przyznał, że jest zazdrosny o Basię. Może rzeczywiście ma ku temu powody?
Po tej historii z pilotem był u nich wiele razy. Uważnie obserwował Basię. Ta jednak zachowywała się tak jak zawsze. Na powitanie i pożegnanie buziak w policzek. Jak zwykle. Żadnych innych, prowokacyjnych gestów.
- Stwierdziłem, że wtedy to był po prostu jakiś spontaniczny gest Basi bez żadnych podtekstów – mówi Adam. - Nie będę kłamać, że z jednej strony ulżyło mi, bo to jednak jest żona przyjaciela i czułbym się z tym niekomfortowo, z drugiej strony jednak – jako mężczyzna – poczułem lekkie rozczarowanie. To muśnięcie w usta tak pięknej kobiety zrobiło jednak swoje.
Imieniny Konrada były w sierpniu. Zawsze zapraszali dużo gości. Zazwyczaj był to stały skład i wszyscy się dobrze znali
Tak samo było i teraz. Impreza zaczęła się o 18. Była piękna pogoda. Nie upalnie, ale w sam raz na siedzenie pod altanką. Dużo alkoholu, jak zwykle znakomite jedzenia. Część dań to catering, ale były też popisowe dania Basi. Doskonale gotowała. Wszyscy super się bawili. Część gości już około 22 miała nieźle w czubie.
- Konrad nie miał wyjątkowo tego dnia głowy do picia – mówi Adam. - Fakt, że miał ciężki tydzień w pracy – mówił mi o tym, ale już po kilku godzinach Basia odprowadziła go do domu, żeby się zdrzemnął. Przeprosiła wszystkich, ale nikt nie robił z tego ceregieli. To się każdemu może przytrafić, a że znaliśmy się wszyscy doskonale, to i Konrad mógł sobie pofolgować.
Basia po chwili wróciła. Powiedziała, że Konrad zasnął jak niemowlak, ale prosił, żeby go za godzinę obudziła. Imieniny trwały w najlepsze. Basia włączyła muzykę. Niektórzy zaczęli tańczyć na trawie. Ktoś stwierdził, że to jedyna okazja zatańczyć na bosaka. I rzeczywiście niektórzy wyglądali dość dziwacznie – w eleganckich kieckach czy garniturach z podwiniętymi nogawkami, ale na bosaka.
- Basia w pewnej chwil chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła na trawnik – mówi Adam. - Zaczęliśmy tańczyć obok innych par
Potem był wolniejszy taniec i poczułem nagle jak mocno się do mnie przytula. Byliśmy nieco rozochoceni alkoholem. Poczułem pożądanie. Miałem w ramionach nie żonę przyjaciela, ale seksowną kobietę o niebieskich oczach, która czule do mnie przylgnęła. Było mi wspaniale. Muzyka się skończyła. Goście z powrotem usiedli za stołem.
Po tańcach Basia zniknęła w stodole. Była tam także kuchnia. Chciała zrobić kawę i herbatę.
- Pomożesz mi przynieść? – spytała Adama.
- Jasne, zaraz przyjdę.
Kiedy wszedł po chwili za nią do kuchni, zobaczył, że wsypuje kawę do ekspresu. Podszedł do niej od tyłu. Kiedy się odwróciła, wziął ja w ramiona.
- To był odruch – mówi Adam. - W ogóle nie myślałem, że ktoś nas może zobaczyć, podejrzeć. To było silniejsze ode mnie, zwłaszcza, że Basia się nie broniła. Zaczęliśmy się całować. Gwałtownie i namiętnie
W pewnej chwili Basia pociągnęła go w stronę sypialni. To było sąsiednie pomieszczenie. Zrobili to, o czym Adam marzył, a nie chciał się przyznać przed samym sobą. Spełniły się jego fantazje erotyczne. Było tak, jak sobie wyobrażał.
Szybko zaczęli się ubierać. Kiedy Adam poprawiał koszulę, wydawało mu się, że zobaczył w oknie jakąś postać, która szybko oddaliła się.
Basia nalewała wodę do dzbanka z herbatą, gotowa też była kawa. Filiżanki ustawili na dużej tacy i Adam zaniósł to pod altankę. Nie patrzył przed siebie. Obserwował uważnie tacę. Kiedy postawił ją na stole, zauważył Konrada za stołem.
- Widać, że był jeszcze zaspany, ale spojrzenie zupełnie trzeźwe – mówi Adam. - Patrzył w milczeniu na mnie. Nie odzywał się. Tak samo, kiedy przyszła Basia. Poczułem się nieswojo.
Jego wzrok wędrował to na Basię, to na mnie. I to wymowne milczenie. Nabrałem pewności, że to jego widziałem w oknie sypialni
Goście byli już zmęczeni. Zaczęli się powoli żegnać. Adam również. Basi nie było. Poszła na chwilę do domu.
- Kiedy przyjechała taksówka, nawet nie próbowałem podać ręki Konradowi na pożegnanie – mówi Adam. - Rzuciłem tylko „cześć” i tyle. Widziałem, że długo jeszcze stał i patrzył za mną, jak odjeżdżam.
Od tej imprezy minęło już kilka tygodni. Adam dwa dni po imieninach zadzwonił do przyjaciela.
- Nie wiem po co – mówi. - To, że było mi głupio i wstyd, to tak jakby nic nie powiedzieć. Liczyłem może na to, że Konrad mi wygarnie albo przyjedzie do mnie i da mi w pysk.
Tego nie zrobił. Odebrał telefon, ale nie ułatwił rozmowy Adamowi.
- Niczego nie komentował – mówi Adam. - Ani ja, ani on, ani razu nie wypowiedzieliśmy słowa „zdrada”. Powiedziałem mu tylko, że jest mi przykro i że gdyby można było cofnąć czas, to nigdy nie zrobiłbym mu świństwa. Milczał. Nie przyznał się, że nas nakrył w tej sypialni. Nic nie mówił. Po prostu słuchał. Spytałem, czy mi kiedykolwiek wybaczy. Nie odezwał się i przerwał rozmowę.
Więcej do niego nie dzwonił. Chciał któregoś dnia pojechać do nich do domu. Do dawnego już przyjaciela. Powstrzymał się jednak.
- Nie mógłbym mu spojrzeć w oczy – mówi. - Muszę z tym żyć. Nie warto było, ale czasu nie cofnę.