Marek znał Jarka od dziecka. Ich rodzice się przyjaźnili. Często się spotykali, chodzili razem na imprezy. Z Jarkiem był w jednej klasie, potem razem trenowali koszykówkę w jednym klubie. Zawsze się trzymali razem. Nie mieli przed sobą tajemnic. Skończyli studia. Wciąż się spotykali, już nie tak często jak wcześnie, ale znali się jak łyse konie”.
- Zawsze mogliśmy liczyć na siebie – mówi Marek. – To była prawdziwa, męska przyjaźń. Nigdy się na nim nie zawiodłem.
Ożenili się w tym samym roku
Małżeństwo Jarka okazało się jednak wielkim nieporozumieniem. Szybko się rozwiódł. Jego żona miała zupełnie inne wyobrażenie o życiu po ślubie.
- W głowie miała jedynie imprezy i leżenie w łóżku do południa – mówi jego przyjaciel. W końcu nakrył ją za zdradzie. Potem dowiedział się, że mu nieraz już przyprawiała rogi.
Jarek dosyć szybko pozbierał się po rozwodzie. O kolejnej żeniaczce nie chciał nawet słyszeć.
- Pamiętam, że kiedyś zażartował, że gdyby miał się jeszcze raz ożenić, to tylko z moją Magdą – mówi Marek. – Dzisiaj to brzmi jak rzeczywiście ponury żart…
Jarek był częstym gościem w ich domu. Wpadał nawet bez uprzedzenia. Ot tak, żeby tylko pogadać. Najczęściej siedzieli sami. Magda zrobiła im najwyżej kawę czy herbatę. Czasami też przysiadała się do nich na chwilę, kiedy akurat nie rozmawiali o sporcie czy samochodach.
- Jarek miał motoryzację w małym palcu. Jego ojciec miał kiedyś duży warsztat samochodowy. Dużo się przy nim nauczył. Potrafił rozebrać silnik na części i potem mógł go prawie z zamkniętymi oczami złożyć. W ogóle był złotą rączką. Zdarzało się, że zamiast fachowca do pralki czy lodówki – dzwoniłem po niego. W końcu inżynier po politechnice. Nie to co ja – typowy humanista po historii.
Z Magdą nie mieli dzieci. Ona nie mogła zajść w ciążę. Super małżeństwo. Byli typowymi domatorami. Dużo czytali, chodzili namiętnie do teatru, znali kinowe nowości.
Rzadko się kłócili. Jeśli już – to były drobne nieporozumienia i zaraz się godzili.
- Mieliśmy z Magdą zaufanie do siebie – mówi Marek. – Wiedziałem, że ani z mojej strony, ani ze strony żony nie ma mowy o jakimś romansie czy skoku w bok. Takie rzeczy się wyczuwa. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Pierwsze, czerwone światełko zapaliło mu się w głowie, kiedy pewnego razu Magda pocałowała jego przyjaciela w usta na pożegnanie.
- Nigdy tego nie robiła, nawet w żartach – jak to między przyjaciółmi – mówi. – Jarek się wtedy trochę zasiedział. Odprowadziliśmy go do przedpokoju. Przypomniał sobie, że zostawił telefon w pokoju. Odwróciłem się, żeby go przynieść i zobaczyłem w lustrze, że zbyt czule się z nim pożegnała. Krótki, delikatny pocałunek w usta. Wtedy przez moment dziwnie się poczułem, ale zaraz potem pomyślałem, że jak to – Jarek i Magda? Nie, to niemożliwe.
Szybko o tym zapomniał
Z Jarkiem wciąż się często spotykali. Po pewnym czasie Marek wyjechał na szkolenie. Nie było go przez tydzień. Codziennie rozmawiali z żoną przez telefon. Jak minął dzień, co w pracy, czy przyszedł rachunek za gaz – typowe małżeńskie rozmowy.
- Kiedyś zadzwoniłem dość późno i wydawało mi się, że w tle usłyszałem jakieś szepty. – mówi Marek. – Spytałem, czy ktoś jest u niej. Zaprzeczyła.
- To telewizor – powiedziała. – Ściszyłam jak zadzwoniłeś.
Uwierzył.
- Kiedy wróciłem do domu, wydawało mi się, że Magda stała się jakaś inna. Często widziałem ją zamyśloną, kilka razy stała bez ruchu w oknie i nad czymś głęboko się zastanawiała. Zniknęła gdzieś jest wesołość, entuzjazm. Myślałem, że może coś w pracy, ale odparła, że wszystko w porządku i że czuje się po prostu trochę zmęczona i ma migrenę. Tłumaczyłem to sobie, że pewnie tak jest, zwłaszcza, że to był październik – szaro, ponuro i krótkie dni.
Kolejny dzwonek alarmowy – o wiele już poważniejszy – rozległ się w jego głowie tuż przed świętami
Jarek wpadł po południu do nich z kilkoma butelkami wina. Zamówił je dla nich u znajomego, który na stałe mieszka we Włoszech. To były ich ulubione wina z małej, niewielkiej winnicy. Wspaniałe.
Siedzieli w salonie. Jarek przyjechał samochodem, dlatego nie proponował mu alkoholu.
- Przypomniałem sobie, że zostawiłem pieczywo w samochodzie – mówi Marek. – Zapomniałem zabrać z tylnego siedzenia, a Magda akurat chciała robić kolację. Szybko wrócił z powrotem.
- Nie wiem, skąd wpadłem na pomysł, żeby wejść po cichu do mieszkania – mówi. – Nie, nie chciałem sprawdzić, czy mam powody do niepokoju, że Magda mnie zdradza. Chciałem im zrobić kawał i przestraszyć.
Wszedł na palcach pod drzwi salonu.
- Siedzieli tyłem. Jarek trzymał ją za rękę i delikatnie głaskał. Ona oparła głowę o jego ramię. Nie słyszeli mnie, bo grało radio. – opowiada Marek.
Chwilę patrzył na nich ze zdumieniem.
- Nie mogłem uwierzyć w to co widzę – mówi. – Pierwsze moje uczucie to było właśnie zdziwienie. Musieli wyczuć chyba moją obecność, ale ich reakcja zaskoczyła mnie totalnie. Nie okazali żadnego popłochu. Jarek po prostu puścił jej rękę, a Magda spokojnym głosem z uśmiechem powiedziała do Marka:
- Widzisz, ja nawet pięciu minut bez ciebie nie potrafię być sama, że aż Jarek musi mnie pocieszać, po czym wstała i przytuliła się do swojego męża. Pocałowała go.
– Masz ten chleb? Zrobię kanapki.
Nic nie odpowiedział. Jarek też nie wyglądał na zmieszanego. Zaczął normalnie, jak gdyby nigdy nic rozmawiać z nim. Wyczuł jednak, że trudno mu uwierzyć w tłumaczenie Magdy. Rozmowa się nie kleiła, zresztą przyjaciel zjadł jedną kanapkę, spojrzał na zegarek, stwierdził, że późno już i się szybko pożegnał. Do Magdy tylko krzyknął na pożegnanie z przedpokoju. Z Markiem przyjacielskim uściskiem dłoni.
- Czułem, że coś jest nie tak
Owszem, byliśmy przyjaciółmi, ale jakoś trudno mi było racjonalnie zrozumieć tę sytuację. Nie wiedziałem jednak, jak mam o to spytać Magdę. – mówi Marek. – Zaraz potem poszliśmy do łóżka, Magda opowiadała jeszcze coś o swojej koleżance. Przytuliła się i zasnęliśmy.
Od tej pory Marek stał się jednak nieufny.
- Nie szperałem w jej telefonie, nie szpiegowałem, ani nie podsłuchiwałem jej rozmów, ale łapałem się na tym, że kontrolowałem każdy jej gest, zwłaszcza w obecności Jarka – mówi. – Nie dali mi jednak powodu do zazdrości.
Aż do feralnej niedzieli, której Marek nigdy nie zapomni.
- Rano pojechałem na ryby. Magda jeszcze spała. Kiedy wróciłem, zobaczyłem pod blokiem samochód Jarka. Miałem złe przeczucia.
I się nie mylił.
Kiedy wszedł do mieszkania, od razu wiedział, że coś się stało. Jarek i Magda byli w salonie.
- Czekali na mnie. Po raz pierwszy w życiu Jarek nie podał mi ręki na powitanie. Nawet nie wstał. Zero uśmiechu. Magda tak samo. Nie było gry wstępnej – mówi Marek – Była tylko brutalna prawda. Magda od razu przeszła do konkretów.
Przyznała, że od roku walczyła z tym, ale uczucie do Jarka okazało się silniejsze. Są razem. Kochają się i chcą być razem.
- Okazało się, że zanim mi o tym powiedzieli, to dokładnie wszystko zaplanowali. Za kilka dni wyjeżdżali do Włoch. Przyjaciel Jarka, ten od win, dostał pracę gdzieś w Niemczech. Zostawił im dom. Na dwa lata. Magda i tak pracowała zdalnie. Jarek swoje mieszkanie wynajął. We Włoszech już miał załatwioną pracę.
O tym dowiedział się dopiero następnego dnia. Telefonicznie. W ten niedzielny wieczór wybiegł z domu. Nie wysłuchał Magdy do końca. Zbyt bolało.
Jeździł bez celu po mieście przez kilka godzin
Kiedy nad ranem wrócił – Magdy nie było w mieszkaniu. Zadzwoniła po 8 rano.
- Poddałem się bez walki – mówi Marek. – Jakie miałem argumenty, żeby została ze mną? Żadnych. Nie można kogoś zmusić, żeby go pokochał.
Nie pytał Magdy o szczegóły ich romansu. Nie wie, kiedy to się zaczęło, ile razy Jarek został w ich mieszkaniu na noc i czy używał rano jego pianki do golenia.
Od tej rozmowy minęły już prawie dwa lata. Są po rozwodzie. Jego była żona i przyjaciel mieszkają cały czas we Włoszech.
Magdę w pewien sposób usprawiedliwił. Przynajmniej próbował zrozumieć. Przyjaciela nigdy.
- Po tylu latach nie miał odwagi, żeby spojrzeć mi prosto w oczy – mówi. – O wszystkim dowiedziałem się od Magdy. Jeden, jedyny raz, już po rozwodzie zadzwoniłem do niego. Nie odebrał. Nie oddzwonił.