Partner: Logo FacetXL.pl

„Anioł z Curaçao”, bo tak nazwano po latach Zwartendijka był przed wybuchem wojny dyrektorem firmy Philips na Litwie. Mieszkał ze swoją rodziną w Kownie. Po zajęciu Holandii przez Niemcy, zaproponowano mu objęcie stanowiska konsula tymczasowego Holandii na Litwie. Jego poprzednik został zwolniony ze swojej funkcji za nazistowskie sympatie swojej żony. Zwartendijk zgodził się. Kilka miesięcy później Związek Radziecki zajął także Litwę i pierwsi żydowscy uchodźcy wkrótce zgłosili się do Zwartendijka. Chcieli opuścić Europę w obawie przed prześladowaniami. Aby jednak opuścić Litwę, potrzebowali wizy wyjazdowej. Do Holandii wyjechać nie mogli. Byłoby to samobójstwem. Tam już od maja 1940 roku byli Niemcy.

Holenderski dyplomata – po konsultacji z ambasadorem na Łotwie – wymyślił plan, który pomógł uratować wiele istnień ludzkich. Chodziło o Curaçao, holenderskie terytorium na Karaibach. Tam wiza była zbyteczna. Potrzebna była jedynie zgoda lokalnych władz na wjazd. I na to Jan Zwartendijk znalazł sposób. Nie bawił się w biurokrację. W paszporty uciekinierów wbijał pieczątkę o treści, że do Curaçao wizy nie potrzeba. Ów wpis nazywano potem „wizą Zwartendijka”.

Tyle wystarczyło, żeby opuścić Litwę. Ale tylko teoretycznie. Władze sowieckie wymagały, żeby podczas tranzytu przez ich terytorium każdy miał w paszporcie nie tylko wizę kraju docelowego, ale także kraju, będącego kolejnym etapem podróży. Bez tego wyjazd z Litwy i tranzyt przez Związek Radziecki nie byłby możliwy.

Wówczas konsulowi z Holandii pomógł jego japoński odpowiednik. Chiune Sugihara, konsul Kraju Kwitnącerj Wiśni bez wahania włączył się do akcji „wizy Curaçao”, udzielając japońskich wiz zainteresowanym wyjazdem uchodźcom. Wszystko było zgodnie z sowieckimi przepisami – Japonia była „po drodze” do Curaçao. Sugihara robił to bez porozumienia ze swoimi przełożonymi.

Co ciekawe, ani jeden, ani drugi nigdy nie spotkali się osobiście, mimo że budynki obydwu ambasad dzieliła odległość dwustu metrów. Wszystko załatwiali telefonicznie. Podobno pewnego razu, Sugihara zadzwonił do Zwartendijka z prośbą, żeby ten na chwilę zwolnił tempo pracy, bo nie nadąża z wystawianiem wiz.

Nic dziwnego. Przed budynkiem holenderskiego dyplomaty ustawiała się kolejka przerażonych uchodźców chcących za wszelką cenę wyjechać z okupowanej Litwy.

Jego syn, Rob Zwartendijk, urodzony w Kownie w 1939 roku, mówił po latach: "Mój ojciec powiedział kiedyś: „Jeśli mogę pomóc i uratować ludzi z taką wizą, to zrobię to. Wydał 2345 wiz. Przed wąskimi schodami jego gabinetu było tłoczno. Od wczesnego rana do późnej nocy ojciec był zajęty. Prawie bez przerwy".

Tak wyglądał "wiza życia"

W ten sposób ochronił ich od Holokaustu, wbijając im do paszportów „pieczątkę życia”. 90 procent Żydów, którzy zostali na Litwie, nie przeżyło wojny.

On sam musiał opuścić Litwę we wrześniu 1940 r. Po powrocie do Holandii zamieszkali w Eindhoven – w pobliżu kwatery niemieckiego dowództwa. Tak po latach wspominał ten okres jego syn:

„Ojciec był przerażony, że Niemcy dowiedzą się, że pomagał Żydom w ucieczce. Bał się, że zostanie stracony, podobnie jak my jako rodzina. Dlatego nigdy nie chciał o tym rozmawiać".

Dopiero po jego śmierci, 14 września 1976 roku, okazało się, że Zwartendijk uratował tak dużo ludzi. Ile osób dokładnie zawdzięcza mu życie – tego nie dowiemy się nigdy. Kiedy Holender opuszczał Wilno, spalił całe archiwum. Zrobił to, aby informacje o wizach nie dostały się w niepowołane ręce.

Ta liczba ocalałych dzięki niemu może być o wiele większa, ponieważ dzieci podróżowały z rodzicami, a wiele wiz zostało nielegalnie skopiowanych. Nawet po zamknięciu konsulatu Jan Zwartendijk nadal wydawał wizy. Czyniąc to, ryzykował własnym życiem, aby ocalić jak najwięcej innych osób.

Jan Zwartendijk nigdy za życia nie zyskał uznania na jakie zasługiwał. Nastąpiło to dopiero po jego śmierci. W 1997 roku ośrodek pamięci o Holokauście Yad Vashem uznał go za jednego z „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. Tablicę pamiątkową umieszczono także w jego rodzinnym mieście Rotterdamie w 1997 r., a w 2018 r. odsłonięto jego pomnik w Kownie. We wrześniu 2023 roku otrzymał pośmiertne odznaczenie królewskie: Medal Honoru za Pomoc Humanitarną w kolorze złotym.

Zanim do tego doszło, on sam musiał przeżyć duże upokorzenie od swojego rządu. W 1967 roku został wezwany do holenderskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Sam nigdy nie zabiegał o specjalne wyróżnienie jego działalności jako konsul. Spodziewał się jednak, że na tym spotkaniu usłyszy chociaż podziękowanie za to, co zrobił. Dostał naganę. Zgodnie z przepisami konsularnymi nie powinien był wtedy wydawać takich wiz. Wytknięto mu, że w tamtym czasie – żeby otrzymać zezwolenie na wjazd do holenderskiej kolonii – potrzebna była zgoda gubernatora Curaçao. On ten wymóg sprytnie ominął, dlatego minister uznał, że wizy Zwartendijka były zwykłym fałszerstwem.

Jego dzieci, po śmierci Zwartendijka opowiadały dziennikarzom, że ojciec przez wiele lat czuł ogromny niesmak po tym spotkaniu. Ale nie żalił się. Zawsze był skromnym, cichym człowiekiem. Nie oczekiwał poklasku.

O tym, czego dokonał podczas okupacji, holenderskie media dowiedziały się zupełnie przypadkiem. W Los Angeles, w żydowskiej gazecie ukazał się po wojnie duży artykuł o „aniele z Litwy”. W ten sposób lokalni dziennikarze w Holandii dotarli do byłego konsula, który po wojnie trzymał się z dala od polityki. Wciąż pracował z firmie Philipsa – był tam zatrudniony aż do zasłużonej emerytury.

Dopiero w 2018 roku, czterdzieści dwa lata po jego śmierci, sekretarz generalny ministerstwa, a następnie minister Stef Blok przeprosił rodzinę Zwartendijka za tak haniebne potraktowanie.

W 2023 r. dzieci Zwartendijka otrzymały z rąk premiera Złoty Medal Honoru za pomoc humanitarną, a o nim mówi się jako o „holenderskim Schindlerze”.

Jan Zwartendijk zmarł w 1976 roku w wieku 80 lat. Nigdy nie dowiedział się, ilu uratował Żydów. "Nie chciał podziękowań i zawsze powtarzał, że każdy na jego miejscu zrobiłby to samo – podkreślał jego syn. Według Roba Zwartendijka jego ojciec zawsze chciał wiedzieć, ile osób uratował. Bał się, że jego akcja się nie powiodła i że żydowscy uchodźcy w Związku Radzieckim nadal umierali i że wysłał ich na śmierć. „Anioł z Litwy” sądził za życia, że dzięki niemu, z całej listy Żydów, którym pomógł w ucieczce, przeżyła tylko jedna osoba. Bo tylko o jednej miał taką informację. Był to Nathan Gutwirth z Antwerpii. To on zadzwonił do swojego wybawiciela w 1971 roku.

W 1997 r. w rodzinnym mieście Zwartendijka, Rotterdamie, ówczesny burmistrz Bram Peper odsłonił pomnik ku jego czci. Czternaście drzew, lip srebrzystych, zasadzili tu Peper i dwaj synowie Zwartendijka. Obok drzew znajduje się tablica pamiątkowa.

Lipy w Rotterdamie, upamiętniające dzielnego Holendra

Dzień po jego pogrzebie dzieci Zwartendijka dowiedziały się, że badania przeprowadzone przez Centrum Szymona Wiesenthala wykazały, że 95 procent osób, którym przystawił wówczas pieczątkę ratującą życie, przeżyło wojnę. Żadna z tych osób nigdy nie dotarła na Karaiby. Część została w Japonii, inni przybyli do USA, Kanady, później do Izraela.

Rob Zwartendijk, syn „anioła” mówił, że pod koniec lat 90. ub. w. był zapraszany przez organizacje żydowskie w Ameryce do opowiadania o swoim ojcu przy różnych okazjach. Były to m.in. zbiórki pieniędzy na cele charytatywne w Izraelu. W spotkaniach tych uczestniczyli również ocaleni z Litwy.

"Podchodzili do mnie starsi ludzie i wyjmowali z kieszeni paszporty. A potem zobaczyłem jedną z tych wiz i rozpoznałem pismo mojego ojca. To było coś wyjątkowego. Kiedy mówili, że to uratowało im życie, o mało nie płakałam ze wzruszenia” – opowiadał Rob Zwartendijk.

 

 

 

 

 

 

Źródło:

https://www.lidovky.cz/orientace/brokken-novinar-spisovatel-nizozemec-konzul-zwartendijk-druha-svetova-valka-zide-zachrana.A241127_111043_ln-historie_lvot

 


https://www.rijksoverheid.nl/ministeries/ministerie-van-buitenlandse-zaken/het-werk-van-bz-in-de-praktijk/weblogs/2024/het-verhaal-van-jan-zwartendijk

 


https://anderetijden.nl/artikel/71/Jan-Zwartendijk-de-engel-van-Litouwen-deel-1

 


https://www.dutchnews.nl/2023/09/dutch-schindler-finally-honoured-for-saving-jews-via-visas/

Tagi:

holandia,  holokaust,  Żydzi, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz