Fabian, bo tak ma na imię mieszkaniec niewielkiej miejscowości Alfafar na południe od Walencji bezsilnie patrzył, jak wezbrana fala powodziowa zmywa jego auto z ulicy. Zaparkował je kilka przecznic od domu. Akurat tego dnia nad częścią Hiszpanii przeszła potężna ulewa. W ciągu 48 godzin spadło tyle deszczu, ile zwykle pada w ciągu roku. Powódź spowodowała miliardowe straty, zginęło ponad 200 osób.
Mężczyzna miał duży problem, żeby dostrzec do firmy, gdzie pracował jako elektryk. Komunikacja nie działała, podobnie jak nie jeździły taksówki. Nie poddał się jednak. Ruszył do pracy pieszo. Zajęło mu to cztery godziny. W Walencji nie mógł też skorzystać z metra.
Jego szef nie wybaczył mu spóźnienia. Stwierdził, że nie interesują go jego problemy. Podkreślił przy tym, że jego obowiązkiem było przyjście do pracy punktualnie o siódmej rano i wręczył mu wypowiedzenie.
Zdesperowany pracownik pożalił się przed kamerami lokalnej telewizji, że jego pracodawca nazwał go też leniem. Pod filmem z rozmową rozgorzała dyskusja internautów, którzy na bezdusznym pracodawcy nie zostawili suchej nitki. Wiele osób okazało Fabianowi swoje wsparcie, doradzając, gdzie ma się udać po pomoc prawną.
Źródło:
https://emploi.lefigaro.fr/vie-bureau/ce-salarie-voit-sa-voiture-emportee-par-les-violentes-inondations-son-patron-le-licencie-a-cause-de-son-retard-20241109