Partner: Logo FacetXL.pl

Longyearbyen to najdalej na północ położone miasto świata - powyżej 78° równoleżnika, na wyspie Spitsbergen, w norweskim archipelagu Svalbard. Od stałego lądu dzieli go pięć godzin lotu samolotem. Średnia temperatura w lutym to ok. siedemnaście stopni mrozu. Są jednak dni, kiedy ta temperatura spada nawet do minus czterdziestu.

Słynie z kilku rzeczy – oprócz tego sławetnego zakazu – m.in. z niezwykle czystego powietrza (można gołym okiem dojrzeć obiekty oddalone nawet o 150 km), superszybkiego internetu i limitu na zakup alkoholu.

Mieszka tu 2 tysiące osób z kilkudziesięciu państw świata. Niedźwiedzi polarnych jest tu ok. trzystu. Mieszkańcy mają tu wszystko, co jest typowe dla arktycznego życia: są tereny wiecznych zmarzlin, zorza polarna, polarne noce, lodowce i mnóstwo śniegu.

Ale umierać tu nie wolno. Jest zakaz. Ponad siedemdziesiąt lat temu miejscowy cmentarz został zamknięty. Nikt od tego czasu nie został tu pochowany. Skąd ten zakaz?

Zamarznięta ziemia archipelagu jest idealną „lodówką”, która może przez wieki przechowywać żywe organizmy, w tym różnego rodzaju śmiercionośne bakterie. W latach 50. odkryto, że ciała osób zmarłych w epidemii grypy, mającej miejsce na początku XX w., nigdy nie uległy rozkładowi. To doprowadziło do uzasadnionych obaw zakładających, że wirus wciąż może być obecny w „zakonserwowanych” zimnem zwłokach, co zaowocowało zakazem pochówków.

Epidemia na początku XX wieku zabiła ok. 60 mln ludzi na całym świecie – w tym kilkunastu mieszkańców tego archipelagu. Niektóre źródła mówią o jedenastu, inne o siedmiu miejscowych górnikach.

Gdyby doszło do ocieplenia klimatu, to zwłoki na cmentarzu uległyby rozkładowi, a uwolnione śmiercionośne wirusy mogłyby zagrozić miejscowej ludności, a nawet wywołać epidemię. 

Jak władze miasta „egzekwują” ów zakaz? Burmistrz apeluje do osób umierających i ciężko chorych o opuszczenie archipelagu Svalbard. Po spędzeniu ostatnich dni w kontynentalnej części Norwegii mieszkańcy są tam chowani. W przypadku nagłych wypadków, władze miasta same przewożą zwłoki na kontynent.

Niektórzy żartują, że gdyby nawet zniesiono zakaz pochówku, to trudno byłoby w miasteczku o stypę z alkoholem.

W Longyearbyen obowiązuje częściowa prohibicja. Każdy, kto się tu zamelduje, otrzymuje specjalny bon na alkohol. Jest on wielkości karty bankomatowej. Na jej podstawie można miesięcznie kupić np. 24 puszki lub butelki piwa. Ani jednej więcej.

Co ciekawe, znajduje się tu także Globalny Bank Nasion, chroniący zasoby roślinne z całej naszej planety. To ze względu właśnie na doskonałe warunki do ich przechowywania w – jak niektórzy go nazywają – w „sejfie dnia zagłady”. Niedawno trafiły tu nasiona gromadzone dotychczas w Syrii – ze względu na trwającą tam wojnę.

 

 

 

 


Źródło:

 


„Co nas może zabić w mieście”, Szymon Drobniak, wyd.ZiNG, Warszawa 2016

 


https://www.mojanorwegia.pl/zycie-w-norwegii/longyearbyen-miasto-w-ktorym-nie-mozna-umierac-11791.html

 


https://turysci.pl/wyspa-080121-so-nie-maja-latwo

Tagi:

norwegia,  arktyka,  epidemia,  zmarzlina, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz