Partner: Logo FacetXL.pl

Oto treść listu (fragmenty):

 


" Zdecydowałem się na nowe auto hybrydowe plug-in. Pomyślałem, że jak już kupować, to z najlepszym wyposażeniem. Mam w nim chyba wszystko, co nowoczesne auto powinno posiadać. Zapłaciłem dokładnie 205 tysięcy złotych. To najdroższy samochód w moim życiu. I chyba najgorszy zakup.

Kłopoty zaczęły się już na samym początku. Jestem z wykształcenia inżynierem. Znam się trochę na motoryzacji, nie jestem zupełnym laikiem. Z żoną często wyjeżdżamy poza miasto, mamy dużą działkę, sporo podróżujemy. Zdecydowaliśmy się na dużego SUV-a - sorento. Biały, pachnący nowością zrobił na nas od razu ogromne wrażenie. Pozytywne.

Co z tego, skoro pierwsze rozczarowanie przeżyłem już w drodze z salonu do domu. Odbierałem auto w Lublinie. Na ekspresówce poczułem, że powyżej 120 km/h dziwnie drży kierownica. Tak jakby koła były niewyważone.

Po jakimś czasie pojechałem do serwisu. Jeden z mechaników odbył jazdę próbną, stwierdził, że jestem przeczulony - według niego samochód był w pełni sprawny.

Kolejny mechanik zasugerował, że to być może wina opon. Wymienili na inne. To samo.

Nie odpuszczałem. Pojechałem do jeszcze innego salonu. Tam oczywiście usłyszałem to samo i ponownie chcieli mi wymieniać opony.

Wtedy zasugerowałem, że drgania mogą być spowodowane krzywym wałem napędowym. Kiedyś tak miałem w dacii. I co? Okazało się, że miałem rację. Wał w praktycznie nowym samochodzie za 200 tys. zł był krzywy. Ręce mi opadły. Po to wydawałem tyle pieniędzy, żeby teraz jeździć z reklamacją? Nie jestem w stanie zrozumieć, jak taki samochód mógł przejść kontrole techniczną w fabryce? Czy w ogóle taka się odbywa?

Niedługo potem na parkingu zaczepił mnie inny właściciel takiego samego modelu kia. Spytałem go, czy też ma podobne problemy. Okazało się, że tak. Jemu jednak wmówili, że tak ma być i odpuścił. A ja nie odpuściłem.

(...) Na nowy wał czekałem przeszło dwa miesiące. To też daje dużo do myślenia, że aż tyle to trwało. Wał mam wymieniony, ale mój nowy samochód to jakaś porażka. Czasami mam wrażenie, że jeżdżę niedopracowanym prototypem. Silnik elektryczny w żaden sposób nie chce współpracować ze spalinowym. Jak się przełącza na zasilanie benzyną, to czuć takie szarpnięcie, jakby się zaraz samochód miał rozlecieć. Mechanicy tłumaczą, że to normalne, bo jak zimny silnik, to tak jest. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Zresztą też nie jestem do końca przekonany, czy ten nowy wał jest w pełni prosty, bo czasami i tak czuję drgania na kierownicy.

(...) To nie jedyny problem. Dwa razy zdarzyło się, że nie mogłem ani wejść do auta, ani go odpalić. Jakaś bateria w immobiliserze się szybko rozładowała, a potem - za jakiś czas - nie mogłem samochodu otworzyć. Zadzwoniłem do serwisu, bo akurat spieszyłem się na lotnisko. Usłyszałem, że nic nie poradzą, mogą wysłać lawetę. Metodą prób i błędów, raz próbowałem otwierać pilotem, raz zamykać i w końcu się drzwi odblokowały.

Po dwóch latach użytkowania mój samochód ma nieco ponad 20 tys. km i chętnie bym się go pozbył. Nigdy nie przypuszczałem, że wydając tyle pieniędzy na nowe auto, można się tak sparzyć. Nawet nie chcę liczyć, ile byłbym stratny teraz. Samo ubezpieczenie to ponad 4 tysiące złotych, ostatni przegląd też ponad tysiąc, a auto jest teraz warte może 150 tys. zł. Czasami żartuję, że za te pieniądze miałbym do końca życia abonament na taksówkę i nie martwiłbym się o jakieś awarie, ubezpieczenie czy nawet parkowanie.

A tak na poważne, to gdybym teraz mógł cofnąć czas, to z całą pewnością nie zdecydowałbym się na żadne tego typu auto. Kupiłbym zwykłego diesla bez żadnych nowatorskich rozwiązań, które w moim przypadku się nie sprawdziły.

Tagi:

samochód,  hybryda,  awaria, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz