Partner: Logo FacetXL.pl

Oto fragmenty litu:

 


(...) Zawsze chciałem być pilotem wycieczek. Kurs zrobiłem już na studiach. Znam perfekt niemiecki, angielski, przez wiele lat byłem związany z dużym, znanym biurem turystycznym; teraz mam własną działalność. Na brak pracy nie narzekam. Teraz mam "turystyczne żniwa". Od wyjazdu do wyjazdu. Tylko ubrania zmieniam i w drogę. Ale ja to lubię. Zawsze się śmieję, że jak ktoś dzwoni do mnie i pyta, gdzie jestem, to najczęściej odpowiadam "na wycieczce".

(...) Pierwsza moja wycieczka, na której przeszedłem chrzest bojowy, to były dzieciaki z podstawówki. Wyjazd z Warszawy do Malborka. Dwudniowy. Gdyby ktoś popatrzył z boku, to luzik. Ale na żadnym innym wyjeździe nie musiałem się tak gimnastykować, jak z tymi dziećmi. Nie powiem, były grzeczne, zdyscyplinowane. Nie było z nimi żadnych problemów. Ale trafiła mi się dwójka małych mądrali, która zadawała tak trudne i czasami zaskakujące pytania, że momentami nie wiedziałem co odpowiedzieć. "A jak często rycerze ostrzyli miecze, jak robili siku w zbroi i czy konie potrafią się czołgać" - to jeszcze były pytania lżejszego kalibru. Kiedy jednak byli ciekawi, czy Ulrich von Jungingen miał siostrę albo brata i kiedy zmarli, to się poddałem. Przyznałem się, że nie wiem, ale sprawdzę. Pocieszyła mnie jedna z nauczycielek. "Panie Piotrze, niech pan się nie przejmuje. Ja mam z nimi tak na każdej lekcji. Niedawno mnie pytali, skąd wiem, że to, czego się nauczyłam na studiach to na pewno tak jest i czy nigdy nie sprawdzałam, czy w innej szkole nie nauczyliby mnie czegoś innego, bardziej prawdziwego".

(...) Wśród dorosłych też spotyka się często takich "mądralińskich". O ile mamy do czynienia z kimś, kto naprawdę się interesuje np. historią, ma dużą wiedzę na jakiś temat, to nie mam problemu z tym, że mnie ktoś taki poprawi, coś doda, uzupełni. Zawsze wtedy dziękuję i podkreślam, że człowiek uczy się przez całe życie. Bo tak przecież jest. Nie mam doktoratu z historii czy geografii.

(...) Rok temu oprowadzałem wycieczkę emerytów po Lublinie i kiedy przejeżdżaliśmy obok dawnej fabryki samolotów, napomknąłem o tym - podstawowe informacje. Okazało się, że wśród uczestników wycieczki był zapalony miłośnik lotnictwa i starych samolotów. Szczęka mi opadła, kiedy zaczął mi tłumaczyć dane techniczne samolotów, zasięgi, jakieś zawiłości techniczne. Ale kilka szczegółów zapamiętałem, zapisałem i do dzisiaj wykorzystuję te informacje.

(...) Zazwyczaj po krótkim byciu razem z grupą, wiem, czy mam do czynienia z wycieczką imprezową czy ciekawą świata. W pierwszym przypadku króluje alkohol. Nie mam nic przeciwko temu, że wiele osób pije na wyjeździe, chce się wyluzować, odreagować. To normalne. Raz trafiła mi się jednak grupa, którą odbierałem z Łodzi. Klasyka turystyczna - Trójmiasto na trzy dni. Grupa jak grupa, średnia wieku 50 plus. Wszyscy z jednej firmy. Na końcu autokaru siedziała czwórka mężczyzn, którzy jak zaczęli pić zanim autokar ruszył, to skończyli jak dziękowałem za wspólny pobyt po trzech dniach zwiedzania i podróży. Miałem wrażenie, że ta czwórka uczestników niewiele zapamiętała z tego wyjazdu, bo ani przez moment nie widziałem ich trzeźwych.

(...) Miałem też kiedyś seniorów z Warszawy, których woziłem po Węgrzech. To był jeden z fajniejszych moich wyjazdów w ciągu tych 25 lat. Tak zdyscyplinowanej i sympatycznej grupy to jeszcze nie miałem, chociaż już pierwszego dnia miałem ogromne obawy o stan ich zdrowia. Ze starszymi trzeba się mieć na baczności. Swego czasu biuro zapewniało opiekę pielęgniarki na takich wyjazdach. Tak było i tym razem. A czego się obawiałem? Czy połączenie leków z alkoholem im nie zaszkodzi, bo muszę uczciwie przyznać, że na kilkadziesiąt osób w autokarze, zaledwie kilka nie piło. Jak się potem dowiedziałem, powód ich abstynencji był bardzo prozaiczny - byli niedawno po operacji lub zabiegu. Ale nie był to wyjazd połączony z pijaństwem. Ci seniorzy, a wielu miało ponad 80 lat, raczyli się alkoholem z umiarem, ale bez przerwy. Nikt się nie upił, ale miałem ubaw, kiedy dyskretnie na każdym postoju pozbywali się pustych butelek. Tak, żebym nie widział. Nie było to jedna reklamówka. Rano, przy śniadaniu - a muszę przyznać, że nikt się spóźniał - prawie wszyscy jak na komendę, sięgali po swoje organizery z tabletkami, niektórzy mieli tego naprawdę duże ilości. A w autokarze zaraz naleweczka, koniaczek, bimberek. I tak dzień w dzień. Jak ktoś z uczestników poczuł, że chyba nieco przesadził, to szedł do pielęgniarki, żeby mu zmierzyła ciśnienie. Jak było za wysokie, to przez jakiś czas taka osoba piła jedynie wodę. A potem znowu kieliszeczek czegoś mocniejszego. Była to też bardzo rozśpiewana grupa. Bardzo mile ich wspominam. Nie marudzili, nie narzekali i wszystko im pasowało. Idealna grupa dla każdego pilota.

(...) Alkohol to nie jedyny czasem problem dla przewodnika czy pilota. Zdarza się, że grupa jest tak "rozpolitykowana", że może zepsuć każdy wyjazd. W tym roku miałem taką sytuację - tuż przed wyborami. Na początku wydawało mi się, że będzie to bezstresowa impreza połączona ze zwiedzaniem Dolnego Śląska. A już pierwszego dnia musiałem godzić zwolenników i przeciwników jednej partii. Poszło o głupotę: o radio. A w zasadzie o wypowiedź w nim jednego z polityków. Kierowca miał włączone radio podczas podróży i akurat w niedzielę była w nim jakaś debata polityczna. Ktoś wtedy krzyknął, żeby wyłączyć radio, bo znowu ten (tu padło kilka epitetów) polityk bredzi. I się zaczęło. Jak dzieci zaczęli się przekrzykiwać, dąsać, obrażać. Jedni nie szczędzili złośliwości drugim. Już podczas kolacji utworzyły się "grupki wzajemnych adoracji". Starałem się jakoś łagodzić te konflikty, ale i mnie się w końcu oberwało. Jak to na Dolnym Śląsku, jest to historia regionu, która w dużej mierze jest też historią Niemiec, drugiej wojny. Za którymś razem użyłem zwrotu "faszyści" czy też "hitlerowcy". Za to mi się dostało od kilku osób. Że powinienem użyć słowa "Niemcy". I że jestem zbyt poprawny politycznie, a przy okazji usłyszałem, że daleko mi do patriotyzmu, bo "Niemcy znów nas okupują przez Unię, a my jesteśmy potulni jak baranki". Nie chciałem się wdawać w jałowe dyskusje, czym rozczarowałem niektórych. Liczyli, że stanę po jednej ze stron uczestników. Faktem jest, że kiedy wróciliśmy do Warszawy, to niektórzy nawet nie skinęli sobie głową na pożegnanie. Tak ich ta polityka poróżniła.

(...) Kiedyś w zimie miałem wyjazd w austriackie Alpy. Narciarze z Krakowa. Typowo rekreacyjny wyjazd na tydzień. Prawie wszyscy to znajomi. Okazało się, że cały ten wyjazd to był pomysł jednego studenta, który na lodowcu chciał się oświadczyć swojej dziewczynie. Miała to być niespodzianka. I była, bo dziewczyna płakała ze szczęścia jak bóbr. Było to i sympatyczne, i wzruszające. Ale najfajniejsze jest to, że za jakiś czas zupełnie przypadkowo spotkałem ich na tym samym lodowcu. Byłem wtedy z jakąś grupą. Tylko on zjeżdżał na nartach. Żona nie chciała ryzykować szusowania w piątym miesiącu ciąży.

(...) Pamiętam też wycieczkę typowo objazdową po Polsce i Czechach, gdzie "bohaterem" był pewien przesympatyczny pan i jego "wampirzyca" - tak niektórzy po cichu nazywali jego żonę. Nie bez przyczyny. On cichy, uległy, spokojny. Ona jego przeciwieństwem - oschła, wredna i ciągle na niego krzyczała. Szkoda mi go było. Innym też. Nie odzywała się do niego normalnie, tylko cały czas wydawała komendy. Nie wiem, jak on to wszystko znosił, ale ani razu jej się nie sprzeciwił. "Nie siadaj przy oknie, bo się przeziębisz, mówiłam tyle razy, żebyś nie wkładał tych spodni, idź się przebierz, nie jedz tak łapczywie" - i tak dzień w dzień. A on z potulną miną wykonywał te wszystkie polecenia. Kiedyś przy kolacji nakrzyczała na niego przy wszystkich, że zaplamił koszulę sosem. Kazała mu iść do pokoju się przebrać. Kiedy wstawał, jeden z jego znajomych powiedział dla żartu, żeby poszedł na całość i wyplamił też spodnie, to od razu będzie się mógł przebrać w pidżamę. "Żeby ciebie w szpitalną pidżamę nie musieli przebrać, jak ci przyłożę" - usłyszał od "wampirzycy". Więcej już nikt z nich nie żartował.

(...) Z dziećmi można sobie na wyjeździe poradzić. Ja mam zawsze dla nich jakieś gadżety, wymyślam konkursy, zgadywanki i to działa. Ze starszymi różnie bywa. Najgorsi są ci roszczeniowi, którym nic nie pasuje - wszystko jest źle. Albo za zimno, albo za gorąco, a to jedzenie nie takie, pokój akustyczny, za ciemno, za jasno. A ja muszę tego wysłuchiwać i coś z tym zrobić. Taka praca. Miałem kiedyś taką uczestniczkę - młodą, zgorzkniałą i z wiecznie skwaszoną miną. O wszystko miała pretensje; krytykowała i program wycieczki, i jedzenie, i noclegi. Przerywała mi, jak opowiadałem jakąś historię związaną z danym miejscem, potrafiła wtrącić, że "ciekawe, gdzie pan te głupoty wyczytał" albo stwierdzała, żebym się streszczał, bo to nudne. Wszyscy mieli ją po dziurki w nosie i wszyscy trzymali się od niej z daleka. Jestem z natury osobą cierpliwą, ale i ja miałem czasami ochotę ją po prostu ochrzanić, że psuje cały wyjazd. Któregoś wieczoru przysiadłem się do niej. Jak zwykle siedziała samotnie. Zacząłem z nią rozmawiać. Spokojnie, bez żadnych emocji, nerwów. Spytałem ją, czy ma jakieś problemy, bo od początku wyjazdu widzę, że coś ją trapi, bo z byle powodu się złości i denerwuje. Być może ten mój spokojny ton sprawił, że ona nagle zaczęła mi się zwierzać. Byliśmy sami na tarasie, nikt nas nie słyszał. A ona w pewnym momencie zaczęła płakać. Okazało się, że niedawno odszedł od niej mąż. Poznał inną, młodszą. Czekał ją rozwód. Bała się tego. Myślę, że wciąż kochała swojego męża. Trudno mi było jednak zrozumieć, dlaczego wybrała się na wycieczkę, która kilka lat temu była ich miesiącem miodowym - podróż po Litwie, Łotwie i Estonii. "Wie pan, ja tak sobie pomyślałem, że jeśli dam sobie radę z tymi wspomnieniami, kiedy byliśmy szczęśliwym małżeństwem, to przetrwam i rozwód. Muszę się z tym zmierzyć". I przeprosiła za swoje zachowanie. Zresztą przesiedzieliśmy na pogaduchach pół nocy. Musiała się komuś zwierzyć, wyżalić. Po tej rozmowie nie była już tą zrzędliwą i kłótliwą osobą. Nawet się uśmiechała, ale smutno.

Tagi:

pilot,  wycieczka,  turysta, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz