Są małżeństwem od 17 lat. Jarek skończył dwa tygodnie temu 43 lata. Edyta jest dwa lata młodsza. Mieszkają w nowo wybudowanym domu pod Lublinem. Niewielka, 7-arowa działka i 130 mkw. parterowego domu na kredyt.
- Działkę odziedziczyliśmy po dziadkach - mówi Jarek. - Rodzice pomogli nam w budowie, ale i tak musieliśmy wziąć kredyt. Będziemy go jeszcze spłacać przez 20 lat. Teraz rata wynosi 1700 złotych. Ale jeszcze niedawno było to prawie 2400. To mniej więcej pół mojej pensji.
Razem z żoną mają co miesiąc niecałe 9700 zł. Czasami, jak dojdą premie, zastępstwa u Edyty, to przekraczają 10 tysięcy. Tych pieniędzy na dziecko nie liczą, bo to i tak od razu wydają.
- Nie wiem, czy to dużo czy mało, ale nam jakoś wystarcza - mówi Jarek. - Martwię się jedynie tym, że nie mamy żadnych odłożonych pieniędzy. Zero oszczędności. Wszystko idzie na bieżące potrzeby. Czasami z Edytą się śmiejemy, że kiedy inni martwią się, że im oprocentowanie lokat spada, to my w tym samym czasie się z tego cieszymy, bo nam wtedy raty kredytu spadają.
Z ich znajomych niewiele osób chwali się, że mają jakieś znaczące oszczędności na koncie. Poza szwagrem Jarka, który czasami im dokucza, że nie myślą o przyszłości.
- Nie robi tego w sposób złośliwy - podkreśla Jarek. - Boguś jest od dawna znany z oszczędności, ciuła każdy grosz, zanim wyda złotówkę, to ogląda ją z każdej strony kilka razy. Nie lubi przepłacać, potrafi jechać na drugi koniec miasta, żeby kupić tańszą o kilkanaście groszy wodę mineralną. Nie mają dzieci. Ostatnio pojechał z żoną na wczasy. Na Mazury. I zadzwonił zaraz po przyjeździe.
Zaczął od rzeczy najważniejszej dla niego - że wytargował o pięć dych tańszą opłatę za parking. Następnego dnia zadzwonił dumny do Edyty z kolei chwaląc się, że znaleźli tanie obiady w jakimś ośrodku
Nie rozumiem go. Jest już po pięćdziesiątce, ma dom, samochód, lokaty, akcje, duże oszczędności, a do miasta jeździ po osiemnastej, żeby nie płacić za parking. A samochód ma za 230 tysięcy. Nówka z salonu.
Jarek z Edytą nigdy specjalnie nie oszczędzali. Nie mieli zresztą z czego odłożyć. Po ślubie niewiele zarabiali, dobrze, że im rodzice pomogli z tym domem.
- To nie jest tak, że wydajemy na lewo i prawo - tłumaczy Jarek. - Nie zarabiamy też kokosów, żeby coś odłożyć, ale szkoda nam też życia, żeby z niego teraz nie korzystać.
Zdarza się, że "zaszaleją". Tak jak w ostatni długi weekend. To była spontaniczna decyzja - wyjazd w Bieszczady. Z dnia na dzień. Syna podrzucili rodzicom. I tak by z nimi nie pojechał. Dla 13-latka wędrówka połoninami to żadna atrakcja. Nocleg znaleźli po drodze. Przez internet wynajęli małą chatkę. 240 zł za noc. W ostatni dzień pobytu poszli do znanej restauracji. I drogiej.
- Na początku, jak zobaczyliśmy ceny w menu, to nas trochę zmroziło - dodaje Jarek. - Ale potem doszliśmy do wniosku, że trzeba jakoś uczcić te moje urodziny. Kto wie, co będzie za rok czy dwa. Przez cztery dni wydaliśmy 3 tysiące.
Edyta śmiała się, że najwyżej przez kolejne dni będziemy w domu jedli wszystko to, co jest w zamrażarce
Żadnych zakupów poza pieczywem. Często tak robimy. Jak się nam coś podoba, to kupujemy, wydajemy, a dopiero potem się zastanawiamy, co będzie do pierwszego. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Na pierwszym miejscu są zawsze rachunki i kredyt. Tego zawsze pilnujemy. Ubrania najczęściej kupujemy w ciuchlandzie. Po co przepłacać. Jedynie Bartka ubieramy w "normalnym" sklepie.
W każde wakacje starają się też gdzieś wyjechać. Wszystko jedno gdzie. Ruszają wtedy w Polskę na pierwszy, zarezerwowany w internecie nocleg. I potem już codziennie gdzie indziej. I tak przez dwa tygodnie.
- Szukamy w internecie noclegów z dnia na dzień - mówi Jarek. - Często są różnego rodzaju promocje i czasami udaje się naprawdę znaleźć coś fajnego w przyzwoitej cenie. Wracamy spłukani, ale szczęśliwi i wypoczęci.
Nie pożyczają pieniędzy. Jeśli już jest sytuacja kryzysowa w domowych finansach, to wtedy rzeczywiście z czegoś rezygnują lub na czymś oszczędzają.
- Już drugi rok odkładam wizytę u blacharza - śmieje się Jarek. - Tyle czasu jeździmy już z zarysowanym błotnikiem i zderzakiem. To Edyta kiedyś się zagapiła i nie zmieściła się w bramie. Zawsze mamy pilniejsze wydatki, a naprawa tego to co najmniej tysiąc złotych, których wiecznie brakuje.
Rok temu zmienił też abonament telewizyjny na najtańszy, podstawowy. Na fotowoltaikę i pompę ciepła jednak się nie zdecydowali.
- Wiem, że z czasem będą musiał to zrobić, ale na razie o tym nie myślę - mówi - Dzisiaj musiałbym na to wydać jakieś 90 tysięcy złotych. To dla nas nieosiągalna kwota, a w kolejne kredyty nie chcemy się znów pakować. Mam nadzieję, że za jakiś czas będzie to o wiele tańsza inwestycja niż dzisiaj.
Jarek podkreśla, że z Edytą nie oszczędzają jedynie na książkach
Co miesiąc zamawiają co najmniej kilka pozycji z internetowego antykwariatu. Na książki mają specjalną skarbonkę. Wrzucają tam tylko pięciozłotówki.
- Czasami śmiejemy się, że gdybyśmy je zbierali od dnia ślubu, to dzisiaj mogliśmy za te pieniądze pojechać gdzieś na urlop - kończy Jarek. - Ale zaraz potem się "pocieszaliśmy", że co nam z tego oszczędzania przyjdzie, jak za parę lat może nam się już nie będzie chciało ruszyć z domu. Albo nie będziemy mogli już się ruszać. To już lepiej teraz korzystać z życia.
Okazuje się, że małżeństwo Jarka i Edyty nie jest w Polsce wyjątkiem. Na tle innych państw europejskich zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w relacji oszczędności względem PKB. Polacy, jeśli już oszczędzają, to raczej są to raczej krótkotrwałe lokaty, a nie systematyczne odkładanie pieniędzy. Odsetek Polaków posiadających oszczędności kształtuje się obecnie na poziomie 54-55 proc. To i tak więcej niż jeszcze kilka lat temu. W latach 2010-2017 posiadanie oszczędności deklarowało około 42 proc. Polaków.
Według badania "Barometr oszczędności 2023", żadnych oszczędności nie posiada 21,8 proc. Polaków, kolejne ponad 24 proc. ma je w kwocie do 5 tys. zł, a podobny odsetek zgromadził ponad 20 tys. zł. Oszczędności między 5 a 20 tys. zł. ma 17,4 proc. ankietowanych.
Co ciekawe, w 2007 roku żadnych oszczędności na koncie nie miało aż 60 procent Polaków.
W 2022 roku, co czwarta osoba uznawała oszczędzanie za nieuzasadnione lub niemożliwe z powodu niskich dochodów. Warto podkreślić jednocześnie, że od września ub. r. zaległości konsumentów w Polsce wzrosły o 8 procent.
Źródło:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Suma-aktywow-finansowych-Polakow-to-2-8-bln-zl-ale-dominuja-gotowka-i-depozyty-ZBP-8749673.html
https://www.bankier.pl/smart/nasze-oszczednosci-jak-ostatnie-katastrofy-wplynely-na-to-ile-polacy-maja-pieniedzy
https://businessinsider.com.pl/gospodarka/ekspert-o-polakach-jestesmy-narodem-ktory-nie-potrafi-oszczedzac/f1r733v