Partner: Logo FacetXL.pl

Jacek Depta z Lublina zdawał maturę w 1980 roku.

- Pamiętam ją do dziś - mówi. - Z polskiego mieliśmy wspaniałą nauczycielkę. Bardzo wymagającą, ale sprawiedliwą. Dobrze nas przygotowała do egzaminu. Mieliśmy mnóstwo sprawdzianów: wypracowania były na okrągło. Dzięki temu do dzisiaj raczej nie robię rażących błędów ortograficznych. No i lektury obowiązkowe. Tu nie było zmiłuj. Każdy musiał ją przeczytać, nie wystarczyło streszczenie czy opracowanie. Pani profesor od razu wiedziała, kto poszedł na łatwiznę. Wystarczyło, że zdała podchwytliwe pytanie dotyczące treści. To dzięki niej do dzisiaj lubię Prusa czy Żeromskiego. Zresztą "Lalkę" miałem na egzaminie ustnym. I na szczęście ją czytałem i bardzo mi się podobała. Zawsze żal mi było Wokulskiego i jego nieszczęśliwej miłości. Gorzej było z matematyką. Nigdy nie byłem orłem w przedmiotach ścisłych, zwłaszcza z chemii i fizyki. Wielu z mojej klasy chodziło na korepetycje. Zadania na maturze nie były jednak zbyt trudne i na szczęście jakoś udało mi się przez nie przebrnąć. Dużo mi dały dodatkowe zajęcia, ale w szkole. Na korepetycje nie chodziłem. Z polskiego dostałem czwórkę, z matematyki stopień niżej.

 


Nie ściągałem, chociaż nie będę udawać, że nie miałem przygotowanych ściągawek

 


Małe karteluszki miałem schowane w kieszonce marynarki. Jedną z nich mam nawet do dzisiaj w swoich szpargałach. Nie mogę się nadziwić, że kiedyś miałem tak dobry wzrok, bo dzisiaj nawet w okularach nie mogę przeczytać tych zapisków napisanych drobnym maczkiem. Ale przyznam uczciwie - do matury przygotowywałem się naprawdę solidnie. Mój brat pracował wtedy jako nauczyciel w wiejskiej szkole, miał tam służbowe mieszkanie i na wiosnę pojechał z uczniami na trzydniową wycieczkę. Ja wtedy pojechałem do niego. Miałem ciszę, spokój i przez te trzy dni - od rana do nocy - uczyłem się. Nikt mi nie przeszkadzał, żadnych pokus poza książka. Już potem na studiach nigdy tak się pilnie nie uczyłem jak wtedy w tej wiejskiej szkole.

 


Nieco wcześniej, bo w 1975 roku, swoją maturę zdawała Jadwiga Zacharska z Hrubieszowa

 


- Miałam wtedy 34 lata - mówi. - Było to w liceum dla pracujących. Nie byłam w klasie najmłodszą. Żeby awansować w pracy, był wymóg właśnie zdanej matury. Nie powiem, żeby to było łatwe. W dzień normalnie chodziłam do pracy, a popołudniami do szkoły. Na szczęście miałam blisko. Nie mieliśmy taryfy ulgowej. Nauczyciele byli wymagający, czasami owszem, przemykali oko, jak ktoś nie do końca był przygotowany, ale argument, że nie odrobiłam lekcji, bo mi mały synek płakał w nocy, nie zawsze był brany pod uwagę. Pamiętam, że przed samą maturą w matematyce pomagał mi kolega z pracy. Siedzieliśmy w jednej ławce. Ja z kolei pomagałam mu z polskiego i historii. I kiedyś po lekcjach zasiedzieliśmy się dłużej w szkole. Uciekł mu ostatni autobus. A mieszkał kilka kilometrów za miastem. Zaproponowałam mu, żeby u nas przenocował. Stwierdził, że pójdzie pieszo, a po drodze powtórzy sobie materiał. I tak szedł w stronę Chełma i na głos coś tam sobie powtarzał. Tej nocy wiał bardzo silny wiatr. Kiedy doszedł do stacji benzynowej na obrzeżach miasta, chciał zapalić papierosa. Odwrócił się, chroniąc przed wiatrem i był tak zajęty myślami, że powtarzając materiał, wrócił do miasta. Już wtedy skapitulował. Przenocował u nas w domu.

Pani Jadwiga zdała maturę wzorowo. Same piątki. Przez jakiś czas jej zdjęcie wisiało w gablocie wraz z kilkoma innymi maturzystami, którzy równie dobrze zdali egzamin dojrzałości. Liceum przestało wkrótce istnieć, ale gablota wisiała jeszcze przez lata, a starszy syn pani Jadwigi z dumą pokazywał kolegom zdjęcie swojej zdolnej mamy.

 


Na początku lat 80 ub. w. do egzaminu maturalnego przystępował również Marek Skowronek z Zamościa

 


Chodził wówczas do klasy humanistycznej miejscowego liceum.

- Z polskim nie miałem problemu, trudniej było z matematyką - wspomina obecny redaktor naczelny Akademickiego Radia Centrum. - Łatwiej poszło na egzaminach ustnych. Zdawałem na prawo i wybrałem geografię oraz historię. Nigdy nie lubiłem pisać, ale mówić mogłem na okrągło. Nic dziwnego, że ustnie poszło mi bardzo dobrze, a ja po studiach z tym moim "gadaniem" trafiłem do radia. Pamiętam też z mojej matury, że na ławkach mieliśmy przygotowane przez rodziców kanapki z wędliną i startym żółtym serem. Bardzo apetyczne. Ich smak pamiętam do dzisiaj.

Andrzej Kaczmarek z Lublina zdawał swoją maturę w jednym z lubelskich technikum. O mały włos oblałby ją. Z matematyki.

- Wiele osób liczyło na to, że na matematyce uda się ściągnąć - przyznaje. - Ja akurat bardziej obawiałem się polskiego. Z matmy byłem niezły. Ale trafiło się zadanie, z którym wiele osób miało spore problemy - ja również. Niby rozwiązałem, ale nie byłem pewny do końca czy dobrze. I wtedy na sali pojawiła się ściągawka z rozwiązaniem. Dotarła też do mnie. Zupełnie inny wynik w rozwiązaniu niż mój. Coś mi jednak nie pasowało. Nic nie poprawiłem. Nie skorzystałem z tego i to mnie uratowało.

 


Okazało się, że krążąca po sali ściągawka miała błędne rozwiązanie

 


Kilka osób przez to oblało, wybuchła afera, wiadomo były, że te osoby ściągały. Autorem ściągawki był jeden z naszych kolegów. Zrobił to prawdopodobnie specjalnie. Był zawsze wyjątkowo złośliwy, z nikim się nie kolegował, zawsze był na uboczu, a wiem, że potrafił też na niektórych donosić. Potem, po latach mieliśmy kilka spotkań klasowych, ale on nigdy się na nich już nie pojawiał. Z tego, co wiem, to wyjechał wtedy na drugi koniec Polski, był przez jakiś czas zaangażowany w politykę, ale już potem słuch o nim zaginął. Ze swojej matury pamiętam też inny przykry incydent. Mieliśmy w klasie prymusa. Niesamowicie zdolny chłopak. Inteligentny, oczytany, potrafił swoją wiedzą wprawić w zakłopotanie niejednego nauczyciela. Do tego indywidualista. Zawsze pod prąd. I nie przyszedł na maturę. Zaspał. Był jedynakiem. Bez ojca. Mama rano go nie obudziła. Do dzisiaj nikt nie wie, jak to się stało. Niestety, Arek - bo tak miał na imię, załamał się po tym. Do matury już nigdy nie przystąpił. Spotkałem go po latach na ulicy. Niestety, był już wtedy tak schorowany od alkoholu, że mnie nie poznał. Zmarł, nie mając trzydziestki.

 

 

Tagi:

matura,  egzamin,  nauka, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz