Rozmowa z Michałem Kolińskim, właścicielem Domu Wydawniczego Księży Młyn w Łodzi
Czy Polacy kupują jeszcze książki? Można z tego wyżyć?
- Oczywiście, że kupują. Nie bardzo rozumiem sugestii mainstreamu, że jesteśmy narodem nieczytających ignorantów. Wystarczy wybrać się na targi książki, których odbywa się w Polsce mnóstwo – są prawie w każdym większym mieście, w samej tylko Warszawie jest pięć czy sześć tego typu większych imprez. Są takie, na które przychodzi blisko 100 tysięcy odwiedzających. Spośród towarów najchętniej kupowanych w sieci, na podium znajdują się właśnie książki. Oczywiście każdy, kto funkcjonuje w branży, chciałby by wyniki czytelnictwa były wyższe, ale nie przesadzajmy, że jest aż tak źle.
Audiobooki, e-booki. Czy to groźna konkurencja dla papierowych książek?
- Zależy to od rodzaju książki. Literatura piękna, literatura faktu to dziedziny, w których widać wpływ obu technik, w książce naukowej e-booków. Jednak wciąż nie jest to znaczący udział w sprzedaży. Z kolei w przypadku książek ilustrowanych, takich, które chcemy trzymać w ręce, cieszyć się zapachem papieru, jest to, póki co, udział zupełnie niezauważalny.
Czy wrócą czasy, kiedy niektóre książki będą sprzedawały się w 100-tysięcznych nakładach?
- Ale te czasy są – są takie hity, które ukazują się w takich nakładach. Jest ich rocznie kilkanaście, może kilkadziesiąt, to tytuły najpoczytniejszych polskich pisarzy. Ale trudno sobie wyobrazić takie nakłady dla 99% tytułów ukazujących się na rynku. Rocznie w kraju publikowanych jest ok. 30 tys. nowych tytułów - nawet gdybyśmy marzyli o średnim nakładzie 10000 egz., to byłoby to po dziesięć nowości książkowych dla każdego Polaka. To przecież niemożliwe do wchłonięcia przez rynek. Szacuje się, że średni nakład wynosi ok. 2,5 tys. egz.
Jaki gatunek literacki najlepiej się sprzedaje?
- Wśród najpoczytniejszych tytułów dominują książki kryminalne, książki dla kobiet, literatura Young Adult, poradniki, czasem trafi się coś spoza tych dziedzin, jak choćby fenomenalna kariera „Chłopek”.
Dlaczego książki są tak drogie?
- Czy naprawdę są drogie? Czy 50 zł za książkę to dużo? Kawa w sieciowej kawiarni potrafi kosztować 20 zł, a to jedynie zalanie ziarna wrzątkiem. Porównajmy to z całym procesem produkcji książki – wielomiesięczną, czasem wieloletnią pracą autora, procesem wydawniczym – redakcją, opracowaniem graficznym, projektami okładek, składem, korektami, specjalistycznymi konsultacjami, drukiem, oprawą, logistyką, itd. Te wszystkie koszty muszą się rozłożyć na tę stosunkowo niewielką liczbę egzemplarzy tytułu, no i coś jeszcze musi zostać dla wydawcy.
Dodatkowym problemem jest działanie dystrybutorów wymuszających na wydawcach bardzo wysokie rabaty liczone od ceny detalicznej książki. Wysokie rabaty umożliwiają im sprzedaż książek z kolejnymi i dużymi upustami księgarniom, no i potem w księgarniach internetowych już od początku zobaczymy rabaty rzędu 30-35% w stosunku do ceny detalicznej, czemu z kolei nie mogą podołać księgarze stacjonarni, ponoszący koszty lokalu, pracowników i przede wszystkim utrzymywaniu na półkach oferty tytułowej. Tymczasem księgarnie internetowe najczęściej mają tylko bazę danych, a książki przyjeżdżają od dystrybutora dopiero po złożeniu zamówienia przez klienta.
Czy to autorzy szukają pana, czy odwrotnie? Jak wygląda ten proces?
- Moje wydawnictwo jest dość nietypowe. Wydajemy głównie książki o miastach i regionach naszego kraju, w większości w naszych seriach, których koncepcje powstają w wydawnictwie. Dlatego też najczęściej to ja poszukuję autorów. Zupełnie inaczej jest w beletrystyce, gdzie to jednak piszący przychodzi do wydawnictwa z gotową propozycją książki.
Ile trwa wydanie książki w nakładzie np. dwóch tysięcy sztuk - do produktu finalnego?
- Proces wydawniczy może być bardzo różny. Wszystko zależy od rodzaju literatury, jakości tekstu. Może to być 2-3 miesiące, ale bywają sytuacje, że nad książką pracuje się rok.
Dużo pan czyta?
- Czytam mnóstwo, choć nie są to w znaczącym stopniu książki już gotowe. Każdy wydawca otrzymuje gigantyczną liczbę tekstów do oceny. Trzeba dokonywać wyborów, podejmować decyzje, co znajdzie się w planie wydawniczym, który tekst wraca do poprawy do autora, który nie ma szans zaistnieć w tym wydawnictwie. Nie, że to nie jest przyjemne, ale jednak chciałbym móc zdecydowanie więcej czytać książek niekoniecznie zawodowo.
Jak pan sobie wyobraża ten rynek za dziesięć lat?
- Rewolucji nie będzie. Mam nadzieję, że czytelnictwo będzie powoli rosło; w mojej ocenie jednak ludzie zaczynają mieć dość mediów elektronicznych. Są momenty, kiedy wydaje nam się, że doszliśmy już do końca internetu i nie bardzo wiemy po co. Dlatego też wierzę, że odtrutką na to będzie właśnie książka.