Rozmowa z Justyną Piętas, lekarzem weterynarii, która pracuje w prywatnej klinice w północnej Anglii
Jaka rasa psów jest najbardziej popularna w Anglii?
- Anglicy lubią pieski rasowe. Myślę, że największą grupę naszych pacjentów stanowi rasa Cockapoo, czyli krzyżówka cocker spaniela i pudla. Nie mogę nie wspomnieć o buldogach francuskich, które zdominowały w ostatnim czasie rynek weterynaryjny, nie tylko na Wyspach. Ale jest również grono klientów z mieszańcami, czyli tzw. kundelkami.
Na co najczęściej w Anglii chorują psy i koty?
- Najczęściej spotykam się z problemami skórnymi, zapaleniami ucha czy wylizywaniem łap. Są to głównie skutki różnego rodzaju alergii, która ku zdziwieniu wielu właścicieli niestety coraz częściej spotyka naszych pupili. Częste przyczyny wizyt w nszej klinice to również dolegliwości żołądkowo-jelitowe wynikające czasem z niewiedzy i dzielenia się jedzeniem z naszym pupilem oraz problemy ortopedyczne - wrodzone bądź nabyte. Gama schorzeń jest bardzo szeroka, nie ma nudy i rutyny. Każdy dzień zaskakuje mnie nowym przypadkiem i często mamy ''burzę mózgów'' w szpitalu.
Ile kosztują podstawowe zabiegi ?
- Ceny różnią się nieznacznie w zależności od regionu kraju. W Londynie konsultacje zdecydowanie będą droższe niż w mniejszych miasteczkach. W korporacji, w której pracuję, cena konsultacji to ok. 45 funtów. Koszt szczepionek to ok. 35 funtów; pierwsze szczepienie jest dwa razy droższe. Rutynowe operacje w zależności od wagi psa mogą kosztować od 200 do 400 funtów - np. kastracja, czy ok. 600 funtów za sanację zębów. Koszty operacji ortopedycznych mogą jednak sięgnąć kwoty nawet kilku tysięcy funtów, dlatego tak bardzo ważne jest ubezpieczenia pupila. W moim odczuciu koszt usług weterynaryjnych jest adekwatny do zarobków w Anglii. Jeśli kogoś nie stać na leczenie, to są organizacje czy fundacje pomagające w takich sytuacjach.
Najdroższa operacja, która pani wykonywała, to...
- Najdroższe operacje to najczęściej stany nagłe, które wymagają natychmiastowej interwencji chirurgicznej po uprzednim ustabilizowaniu pacjenta. W mojej karierze był to 6-miesięczny owczarek niemiecki z utkniętą skarpetką w dwunastnicy jelita cienkiego. Cała diagnostyka z operacją i późniejsza hospitalizacja kosztowała ponad 2 tys. funtów. Właściciel na całe szczęście miał ubezpieczenie.
Jaka rasa psów - pani zdaniem - choruje najrzadziej, a jaka jest najbardziej chorowita?
- Posiadanie piesków rasowych wiąże się często z większym prawdopodobieństwem wystąpienia niektórych chorób. Najczęściej winę za to ponoszą geny. Do najbardziej chorowitych ras należą te z krótką kufą, tzw. rasy brachycefaliczne, czyli buldogi angielskie, francuskie czy mopsy. Ich specyficzna budowa głowy i przerost podniebienia miękkiego może mieć wpływ na utrudnione oddychanie już w okresie szczenięcym. Do tego dochodzą problemy skórne, często również dotykają je choroby oczu. Znaczna część piesków wymaga niezwłocznej interwencji chirurgicznej jak korekta nosa, resekcja podniebienia miękkiego czy naprawa opadającej trzeciej powieki oka. Najzdrowsza rasa psów? Ciężko mi to ocenić, zostanę przy stwierdzeniu, że kundelki ze względu na różnorodną pulę genów są najbardziej długowieczną grupą psów. Zatem adoptuj, nie kupuj.
Czym z wigilijnego stołu można sie podzielić z psem?
- Najbezpieczniej opłatkiem. Jeśli chcemy uniknąć nagłej wizyty na nocnym dyżurze z wymiotującym czy nietrzymającym zwieraczy pupilem, to lepiej nie kusić losu. Oprócz zatrucia pokarmowego mogą wystąpić znacznie poważniejsze konsekwencje. Niektóre składniki znajdujące się w daniach świątecznych mogą być dla zwierząt toksyczne.
Czego nie powinno się dawać do jedzenia kotu?
- Należy być bardzo ostrożnym przy dzieleniu się jedzeniem z kotem. Cebula i czosnek mogą np. spowodować rozpad czerwonych krwinek i prowadzić do niedokrwistości. Nawet te niekoniecznie toksyczne składniki mogą w rezultacie spowodować zaburzenia żołądkowo-jelitowe, co może skończyć się długotrwałą hospitalizacją w szpitalu i jeszcze większym rachunkiem. Toksyczne są np. winogrona i rodzynki. Na szczęście większość naszych kocich pacjentów nie kusi się na tego typu przysmaki. Inaczej to niestety bywa z pieskami...
Ma pani jakieś zwierzę?
- Od ponad 3 lat mieszka ze mną kocur o wdzięcznym imieniu Sausage. Oczywiście został adoptowany ze schroniska. Jak to typowy kot, ma mnóstwo energii i jest powodem mojego ciągłego niewyspania.
Co na Wyspach podaje się psom przeciwko kleszczom?
- Myślę, że preparaty na kleszcze używane w Wielkiej Brytanii nie różnią się od tych w Polsce. W zależności od preferencji właściciela mogą być to tabletki, obroże bądź preparaty spot-on. Produkty można zakupić u weterynarza bądź w sklepach zoologicznych. Profilaktyka jest ważna, zabezpieczać można w sezonie bądź cały rok, zależy od regionu kraju. Pamiętajmy, że choroby odkleszczowe stanowią poważne zagrożenie życia.
Co sądzi pani o karmie dla zwierząt kupowanej w marketach?
- Niektóre karmy dostępne w sklepach zoologicznych mają bardzo dobry skład i sama często rekomenduję je swoim klientom. W wyborze karmy biorę pod uwagę również, masę i wiek psa, stan zdrowia i możliwości finansowe klienta. Wychodzę z założenia, że zła karma to karma źle dobrana. Bardzo ważne są również walory smakowe, dlatego, że niektóre pieski potrafią być bardzo wybredne. Mam wielu klientów skarżących się, że ich piesek je tylko z ręki i tylko gotowane jedzenie. Rozmowę na temat żywienia traktuję zawsze bardzo indywidualnie.
Jak Anglia radzi sobie z bezdomnymi psami i kotami?
- Anglia niestety nie jest krajem odosobnionym w tej kwestii. Schroniska są przepełnione. Covid i przymusowy nakaz zostania w domu przycznił się do wzrostu kupna psów, które w późniejszym okresie - gdy wszystko wróciło do "normalności" - wylądowały w schroniskach. Do tego również przyczyniła się oczywiście inflacja, wzrost kosztów życia. Usługi weterynaryjne są drogie i nie każdy właściciel psa czy kota może sobie na nie pozwolić. Dlatego zawsze powtarzam, ze zwierzę w domu to przywilej, członek rodziny, któremu należy zapewnić nie tylko jedzenie, ale również mieć środki na leczenie. A niestety zwierzęta chorują. I to często.
Jaka jest różnica w weterynarii polskiej, angielskiej i amerykańskiej - bo i tam pani pracowała.
- W Anglii przede wszystkim weterynaria jest zdominowana przez korporacje, w których pracuje nawet do kilkunastu pracowników, co stanowi kontrast do małych prywatnych gabinetów weterynaryjnych, które możemy spotkać w Polsce. Zespoły liczą do nawet 30 osób, gdzie obok pracujących lekarzy weterynarii znajdują się pielęgniarki wyszkolone w anestezjologii i monitorujące pacjentów podczas operacji. Do tego recepcja pracująca na pierwszym froncie oraz VCA (veterinary care assistant), który dba, aby wszystko było na czas przygotowane do zabiegu, karmi, wyprowadza zwierzęta hospitalizowane i czuwa przy wybudzających się po operacjach pacjentach. Warto też wspomnieć o ubezpieczeniach. W Anglii bardzo wielu właścicieli ubezpiecza swoje zwierzę, coraz częściej nawet koty. Praca weterynarz jest tu o tyle łatwiejsza, że właściciele nie oszczędzają na diagnostyce. Koszt leczenia potrafi sięgać paru tysięcy funtów i dość często spotykam się ze stwierdzeniem ''pieniądze nie stanowią problemu, ratuj!'', co mnie - jako klinicyście - pomaga przy układaniu dalszego planu postępowania. Często odsyłam również pacjentów do ośrodków referencyjnych po specjalistyczne badania czy operacje. Diagnostyka i operacja urazów kręgosłupa może sięgać nawet do 10 tys. funtów. Ubezpieczenia to największy dla mnie atut pracy na Wyspach. Co do Stanów, to nie będę się wypowiadać, była to wspaniała przygoda po ukończeniu studiów w Polsce, pracowałam tam jako technik weterynaryjny, nabywałam doświadczenia, szlifowałam język angielski. Dało mi to gruntowne przygotowanie do pracy jako weterynarz w Anglii. Schemat pracy, wyposażenie, leki, sa bardzo podobne do tych w Anglii. Bardzo szybko dzięki temu doświadczeniu odnalazłam się na Wyspach.