Z raportu firmy Powerdot, który przytacza Business Insider Polska, wynika, że w Polsce działa już 7255 punktów ładowania dla aut elektrycznych. Co najmniej 40 proc. z nich operuje na "zieloną energię".
"Udział tego typu obiektów w całym rynku może być większy niż 40 proc. ze względu, m.in. na obecność stacji ładowania w ekologicznych biurowcach i hotelach. Można śmiało założyć, że w tym roku co druga stacja działająca w naszym kraju będzie zasilana prądem z OZE" - zapowiada szef Powerdot w Polsce, Grigoriy Grigoriev w rozmowie z Business Insider Polska.
Niestety, mimo tych obiecujących danych, Polska nadal ma problem. Nasz kraj wciąż opiera się na węglu. Jak podaje think tank Instrat, w 2023 roku 78 proc. naszej energii pochodziło ze źródeł emisyjnych, takich jak węgiel kamienny (39,9 proc.) i brunatny (21,1 proc.), gaz (10 proc.) i inne.
Ale jest też dobra wiadomość. Udział energii odnawialnej w naszym miksie energetycznym rośnie. W zeszłym roku stanowił już 22 proc., z dominującą energią wiatrową (14,1 proc.) i słoneczną (6,9 proc.).
Operatorzy stacji ładowania zdają sobie sprawę, że korzystanie z prądu z OZE jest kluczowe dla przyciągnięcia coraz większej liczby klientów wrażliwych na ekologię. Dlatego coraz częściej chwalą się certyfikatami zielonej energii. Przykładem jest Orlen, który chwali się, że korzysta z prądu z OZE w ramach swojej sieci ładowania.
100 proc. energii z OZE deklaruje również Powerdot, który posiada 670 punktów ładowania aut elektrycznych.
Mimo tych pozytywnych zmian, operatorzy stacji ładowania muszą stawić czoła wielu wyzwaniom. Jednym z nich jest konieczność magazynowania energii. W tej kwestii dużo zależy od bilansu energetycznego i finansów. "Nie potrafię sobie wyobrazić, żebyśmy dla tych samochodów potrafili zmagazynować tak dużą ilość energii, jakiej potrzebują. Moim zdaniem oznacza to, że jednak podstawą każdego hubu ładowania będzie wpięcie go do sieci" - podkreśla w rozmowie z Business Insider Polska Bartosz Kubik, twórca Ekoenergetyki.
Czytaj więcej w Business Insider Polska