„Kilka dni temu młoda kobieta stanęła przed moim domem. Była z psem. Duży mieszaniec. Pies akurat w tym miejscu zaczął się załatwiać. Jego pani spokojnie czekała, aż skończy. Działo się to wszystko na moich oczach, bo akurat pracowałam na działce. Sądziłam, że kobieta sięgnie zaraz po woreczek i sprzątnie kupę, ale gdzie tam. Jak gdyby nigdy nic, odwróciła się i chciała odejść. Wtedy zwróciłam jej uwagę, że o czymś zapomniała. Spojrzała na mnie ze złością i bezczelnie odparła, że to przecież naturalny nawóz. Nazwała mnie jeszcze histeryczką. Zastanawiam się, co mogę zrobić w takiej sytuacji, bo to nie pierwszy raz, kiedy się z czymś takim zetknęłam” – pisze pani Maria z Lublina w swoim liście do redakcji FacetXL.
Podobne doświadczenia z niefrasobliwymi właścicielami psów ma Marek Krawczyk, który mieszka na lubelskim Czechowie.
- Nie tak dawno byłem świadkiem, jak jakaś starsza pani czekała, aż jej piesek załatwi się na trawniku obok placu zabaw – mówi. - I chciała odejść, pozostawiając kupę. I wtedy aż mnie zamurowało, jak jakaś kilkuletnia dziewczynka zwróciła jej uwagę, że powinna po psie posprzątać. Dodała przy tym, że tak mówili w przedszkolu. Tej pani chyba się głupio zrobiło, bo wyjęła jakiś woreczek z torby i rzeczywiście posprzątała. Ale zdarza się, że widzę czasami z balkonu, jak ktoś pozostawia psie kupy. Co ciekawe, częściej moim zdaniem sprzątają po psie młodsze osoby. Starsi udają, że nie widzą, jak pies się załatwia i szybko odchodzą.
Okazuje się, że nie zawsze uchodzi im to na sucho. Za takie niesprzątnięcie po psie grozi mandat do 500 złotych. W Lublinie w ubiegłym roku Straż Miejska ukarała za to 53 osoby, a pieniądze z mandatów zasiliły miejską kasę o ponad 7 tysięcy złotych.
- Widzimy jednak, że z roku na rok liczba tych wykroczeń jest jednak coraz mniejsza – wyjaśnia Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie. - W tym roku, do 13 sierpnia, ukaraliśmy 27 właścicieli psów, którzy zapomnieli o swoich obowiązkach sprzątania po psie. Zapłacili łącznie mandaty na prawie 4 tys. zł.
Rzecznik przyznaje, że wiele kontroli strażników to także reakcja na sygnały od mieszkańców.
- Czasami mamy takie telefony, że dana osoba od dłuższego czasu ignoruje ten obowiązek – mówi rzecznik. - Wysyłamy wtedy w to miejsce patrol i jak przyłapiemy właściciela psa na gorącym uczynku, to sprawa kończy się mandatem.
Robert Gogola podkreśla, że sam widok umundurowanych strażników sprawia, że każdy właściciel czworonoga nagle przypomina sobie, że po psie trzeba posprzątać i sięga po woreczki.
- O ile jeszcze kilka lat temu niektórzy tłumaczyli się, że nie ma specjalnych woreczków, że za mało jest koszy na odpady, to dzisiaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej – dodaje rzecznik. - Dostępność tych rzeczy jest tak powszechna, że wystarczy jedynie odrobina dobrej woli, żebyśmy nie musieli spacerować po psich odchodach.
Strażnicy z Lublina przypominają i ostrzegają, że ich patrole pojawiają się w różnych miejscach miasta i o różnych porach – wszędzie tam, gdzie najczęściej psy są wyprowadzane na spacer. Niektórzy właściciele wpadają wtedy w panikę. Zwłaszcza, jak nie mają przy sobie woreczków. Był przypadek, kiedy jeden z nich, w desperacji – chcąc uniknąć kary – schował psią kupę do kieszeni. Upiekło mu się.