Cała sytuacja miała miejsce kilku dni temu na osiedlu Czechów. Tu, przy ul. Górskiej ma swoją siedzibę Stowarzyszenie IUVO, które od lat organizuje m.in. warsztaty rękodzielnicze dla osób niepełnosprawnych. Przed Świętem Zmarłych odbywały się zajęcia z robienia wianków.
- Swoje wyroby często wystawiamy na sprzedaż - wyjaśnia Małgorzata Szestopałko ze Stowarzyszenia IUVO w Lublinie. - Pracujemy społecznie i za te pieniądze mamy środki na działalność.
Wykonane przez uczestników wianki znalazły się na przygotowanym podeście przed blokiem - obok pracowni.
- Wykorzystaliśmy do tego duże, tekturowe pudło - wyjaśnia pani Małgorzata. - Przykryliśmy go obrusem, ułożyliśmy wianki. Do jednego z nich włożyliśmy zapalony znicz. Miało to na celu pokazanie, jak można wykorzystać te nasze wianki przed zbliżającymi się świętami.
Wszyscy byli zadowoleni; podziwiali swoje dzieła. Po chwili do pracowni wbiegł przerażony mężczyzna.
- Pani, co tu się u nas na osiedlu dzieje, kto umarł? - krzyczał już w drzwiach. - Kogoś tu pochowali pod blokiem. Wieńce leżą, świeczka się pali. To teraz tak będzie? Że się zmarłych pod oknami będzie chować?
Kiedy mężczyzna usłyszał, że nie jest to jednak żaden grób - odetchnął z ulgą.