Fantazje restauratorów nie mają jednak granic. W Tokio bardzo popularna jest restauracja, w której możemy się poczuć jak w prawdziwym akwarium. Nad nami i po bokach szklanych ścian pływają egzotyczne ryby, w tym rekiny. Sporym przeżyciem jest wizyta w toalecie, kiedy zza okien przypatrują się nam morskie żółwie czy różnokolorowe rybki.
Na Tajwanie z kolei można pójść do restauracji, gdzie poczujemy się jak w toalecie. Wszystkie potrawy mają „toaletowe” nazwy, a dania są serwowane w plastikowych umywalkach, muszlach klozetowych czy pisuarach. Chętnych nie brakuje.
Dosyć niezwykłą restaurację otwarto także przed laty w Pekinie. Tutaj panuje całkowita ciemność, widzą jedynie kelnerzy, którzy mają założone noktowizyjne gogle. Na sali zabronione jest używanie latarek, telefonów komórkowych, a nawet świecących zegarków. Podobne lokale znajduje się także i w polskich miastach.
W Hongkongu warto zajrzeć do baru, w którym klientów obsługują jedynie roboty. Nie wiemy, czy biorą napiwki. W restauracji Kayabukiya Tavern w mieście Utsunomiya w Japonii klientów obsługują małpy. Makaki ubrane w kraciaste koszule i krótkie spodenki sprawnie roznoszą posiłki i napoje. Jak normalni kelnerzy oczekują napiwków, w ich przypadku są to jednak orzeszki ziemne. Również w Japonii mieści się restauracja urządzona na wzór kościoła w stylu gotyckim. W środki są figury świętych, witraże, a drinki pijemy siedząc przy ołtarzu.
Nie tylko Azjaci mają dziwne upodobania w dziedzinie gastronomii. W centrum Nowego Jorku funkcjonuje restauracja, która raz w miesiącu otwiera swoje podwoje dla nudystów. Ubrana jest jedynie obsługa.
Będąc w USA warto zajrzeć także do baru, który przypomni nam odległe czasy PRL-u. Bynajmniej nie chodzi o wystrój czy dania. Główną atrakcją lokalu jest opryskliwy i niegrzeczny personel. O ile w Polsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu było to powszechne i smutne zjawisko, o tyle w Stanach zrobili z tego show. Wszyscy dobrze się bawią, kiedy kelner nakrzyczy na klienta, albo rzuci sztućcami na stół. Na uprzejmość na pewno nie ma co liczyć.
Znana jest też amerykańska restauracja, która nie bez powodu nazywa się „Atak Serca”. Jedzenie w niej jest tak kaloryczne i podawane w tak wielkich porcjach, że o taki atak nietrudno. Flagowe danie nazywa się Bypass Burger i można zamówić pojedynczego, podwójnego, potrójnego, a nawet poczwórnego burgera. Do tego frytki w nielimitowanych ilościach. Co ciekawe, każdy klient, który waży powyżej 158 kilogramów - je za darmo.
Także Anglicy mają swoją restaurację Cosmo, w której płaci się już przy wejściu. Za określoną kwotę możemy jeść co chcemy i ile chcemy. Jest jednak jeden „myk”: mamy na to dwie godziny.
W Rosji, na Ukrainie, a także w Anglii otwarto również restauracje, w których nie płaci się za jedzenie. To nie wszystko. Można przynieść własne produkty – także napoje czy alkohol. Jak właściciele na tym wychodzą? To proste: płaci się za każdą minutę pobytu. W Pradze, Bolonii i Rydze warto zajrzeć do restauracji, które serwują dania ze średniowiecza. We Włoszech i Austrii istnieją też najbardziej kameralne kawiarnie czy bary: po wejściu do środku widzimy jeden stolik i dwa krzesła. Nic więcej…
„Doprawiamy czosnek jedzeniem” – to z kolei motto przewodnie jednej z restauracji w San Francisco. Jak łatwo się domyślić, czosnek jest tu podstawowym składnikiem dań. Dodawany jest nawet do drinków czy też deserów. Lody o smaku czosnkowym? Czemu nie…
Jeśli nie masz lęku wysokości, to zapraszamy do Nowej Zelandii. Tam można spróbować np. burgera siedząc przy stoliku na ogromnej sekwoi dziesięć metrów nad ziemią. W dół lepiej nie patrzeć. Nie jest to na pewno lokal dla klientów z lękiem wysokości.
Lainio Snow Village Restaurant Ice – to restauracja w Finlandii, w której stoły, krzesła i ściany są wykonane z lodu. Polecamy chłodnik. Na gorące danie nie mamy co liczyć. Nie ejst to tez ciepły, przytulny lokal.
W Sigapurze z kolei warto zajrzeć do Kliniki – to restauracja o takiej nazwie, która jest stylizowana na szpital. Klienci wcielają się w rolę pacjentów, a kelnerki obsługują w strojach pielęgniarek. Dania jada się na stołach chirurgicznych, a kuchnia przypomina salę operacyjną.
Na koniec wracamy do Japonii, gdzie prawdopodobnie jest najwięcej takich „dziwolągów”. Jednym z nich jest bar, w którym zamawiający dostaje danie zamówione przez poprzedniego klienta. To oznacza, że twoje zamówienie dostanie następny gość. Smacznego!
Źródło:
zorientowani.pl
hostelsclub.com
qtravel.pl
blaber.pl