Partner: Logo FacetXL.pl

Było 17 maja 1906 roku. Od samego rana w Koniakowie i pobliskich wioskach w okolicach Cieszyna przeszła gwałtowna burza z piorunami, której towarzyszył grad. Najgorzej było jednak po południu. Żywioł zniszczył wiele upraw zarówno po polskiej, jak i czeskiej stronie Cieszyna.

W tym czasie w Koniakowie odbywał się pogrzeb. Miejscowy cmentarz mieścił się na wzgórku, przechodziło się do niego przez kapliczkę z bramą.

Kiedy zaczęło grzmieć i błyskać, uczestnicy pogrzebu zaczęli namawiać księdza, żeby przeczekać burzę w miejscowej kaplicy. Tak też zrobili. Kilkadziesiąt osób stłoczyło się w środku. Było mało miejsca. Zrobiło się ciasno. Nie wszyscy się zmieścili wewnątrz. Część wiernych skryła się pod daszkiem za zewnątrz, stojąc w kałużach wody.

W środku był tłok, pastor podobnie jak inne osoby początkowo opierał się plecami o ścianę, ale w pewnym momencie chciał wyjrzeć przez okno. Wtedy błysnęło, a pastor stracił przytomność.

Tak to potem opisywał w swoich wspomnieniach:

„ Próbuję wołać, lecz nie mogę głosu z siebie wydać; chcę wargi otworzyć - nie mogę; oczy otworzyć - powieki jakby martwe. Próbuję ruszyć ręką i nogą - nie mogłem. Straciłem na nowo przytomność i zasnąłem twardo. Byłbym może już się nie obudził, jak kilku innych, którzy z nami tam byli, gdy naraz usłyszałem głos: Czy też pastor żyje? I znowu trochę wróciłem do przytomności. Po chwili mogłem podnieść powieki, lecz jakiż miałem przed sobą obraz. Na podłodze przede mną leżało kilku dobrych znajomych, wszyscy zabici od uderzenia pioruna. Szczególnie jednego zacnego przyjaciela dobrze pamiętam. Spotkaliśmy się u wejścia do kaplicy i przywitali podaniem dłoni. Ani on, ani ja nie pomyśleliśmy, że to powitanie było zarazem ostatnim pożegnaniem się tu na ziemi."

Skutki uderzenia pioruna były tragiczne. Zginęło 13 osób – wszyscy z nich stali w chwili uderzenia pioruna oparci o ścianę. Ok. 50-60 wiernych zostało rannych, niektórzy ciężko. Wielu rannych skarżyło się na uszkodzenie wzroku. Sam pastor doznał pęknięcia rogówki.

Według relacji świadków, piorun wpadł do wnętrza kaplicy przez mały otwór w ścianie i wydostał się na zewnątrz, gdzie stało czterech mężczyzn, którzy opierali się o ścianę pod daszkiem - wszyscy oni zginęli, a ich ciała zesztywniały i stały nadal wyprostowane dopóki wiatr ich nie poprzewracał.

Ofiar być może byłoby mniej, gdyby nie powolna akcja ratunkowa. Dopiero po godzinie dojechał na miejsce wezwany lekarz z Cieszyna. Niewiele mógł już jednak zrobić. Został późno powiadomiony. Ci, którzy przeżyli i uciekli z kościoła byli w szoku.

Ówczesna prasa opublikował listę ofiar. Byli to:

„Z Koniakowa: Andrzej Niemiec, rolnik, Jerzy Kotajny, gospodny; Paweł Onderek, rolnik; Jan Kocur, grabarz; Paweł Sztwiertnia, wymownik; Zuzanna Ruśniok, żona właściciela realności; Retka, uczeń szkolny; Matula, służąca; Helena Pociorek, żona chałupnika.

Z Mistrzowic: Jan Charwot, właściciel gruntu; Adam Wałek, chałupnik; Anna Siostrzonek, żona właściciela gruntu. Ze Stanisłowic: Jerzy Jadwiszczok, chałupnik.

Pogrzeb zabitych odbył się dwa dni później, 19 maja po południu na cmentarzach w Koniakowie i w Mistrzowicach.

 

 

 

Źródło:

 


https://curioza.blogspot.com/

 


Przyjaciel Ludu s. 85, nr. 11, 3 czerwca 1906, Śląska Biblioteka Cyfrowa https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/20421

 

Tagi:

koniaków,  piorun,  tragedia, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz