Do tej tragedii doszło w Szatrapach, niewielkiej wiosce pod Skarszewami w pow. kościerskim. Mieszkał w niej niemiecki kolonista, 65-letni August K. Prowadził z córką Friedą 38-morgowe gospodarstwo. To ona wpadła w oko Maksymilianowi S., rodowitemu Kaszubowi z tego samego powiatu.
Młodzi pobrali się pod koniec 1932 roku. Razem gospodarzyli. Kiedy faszyści doszli do władzy, teść Maksymiliana nie krył się ze swoimi poglądami. Był fanem Hitlera. A na Pomorzu coraz częściej dyskutowano o ewentualnej wojnie. Tak to opisywał ówczesny tygodnik „Tajny Detektyw” z marca 1933 roku:
„Wieczorami, po wiosennej orce, ludzie przystawali gromadami na ulicy wiejskiej lub przy stawie pod murem kościelnym i mówili, że w powietrzu czuć siarkę tak samo, jak w lipcu 1914 r. Niektórzy szeptali, co zasłyszeli od uwijających się po wsiach, nieznanych nikomu domokrążców, że cesarz podobno już wrócił do Berlina i wysyła kronprinza na czele strasznej armji ku Pomorzu,
że w Gdańsku już podobno jest pełno „Totenkopfhuzarów“, przebranych po cywilnemu, którzy tylko czekają na hasło”.
O polityce dyskutował też Maksymilian ze swoim teściem. Z czasem zamieniły się one w awantury, w których Frieda trzymała stronę ojca. Gdy teść zaczął mówić o Hitlerze, zięć nawiązywał do Piłsudskiego.
Przez te kłótnie w ich małżeństwie zaczęło się psuć. Z dnia na dzień było coraz gorzej. 19 marca, w dniu imienin marszałka, Maksymilian chciał wywiesić polską flagę, żeby uczcić pamięć Piłsudskiego. I wtedy doszło do awantury. Teść krzyknął, że pozwoli powiesić flagę, ale tylko ze swastyką.
Następnego dnia młody Kaszub zniknął. Zapadł się bez śladu. Nikt nie wiedział co się z nim stało. Dwa później jego rodzice odebrali list. Nadany w Gdańsku. Rzekomo napisany przez Maksymiliana S. Z treści wynikało, że musiał nagle wyjechać z domu żony, ale powód wyjazdu miał być tajemnicą.
Matka od samego początku nie wierzyła w nagły wyjazd syna. Zgłosiła się na policję. Wszczęto poszukiwania. Przed długi czas nie natrafiano na żaden ślad. Pomógł im przypadek.
Sześć tygodni po zniknięciu Kaszuba, mała dziewczynka opowiedziała, że tego dnia widziała go jak wchodzi do stodoły. Za nim wszedł jego teść i córka. August K. trzymał w ręku strzelbę. Dziewczynka po chwil usłyszała strzał, potem kolejne.
Kiedy po chwili obydwoje wyszli, zauważyli dziewczynkę. Frieda podeszła do niej. Zaczęła jej tłumaczyć, że strzelali do szczurów, Na koniec jednak zagroziła dziecku, że jak kiedykolwiek o tym komuś powie, to utopi ją na pobliskim torfowisku. Dlatego dziewczynka milczała przez tak długi czas. Bała się.
Pod nieobecność gospodarzy policjanci weszli do stodoły. Długo kopali. Na głębokości półtora metra natrafili na zwłoki młodego Kaszuba. Kule trafiły go w pierś i głowę. Podczas przesłuchania ojciec z córką twierdzili, że Maksymilian zginął, bo był im jeszcze winien 3 tys. zł z tytułu niewypłaconego w całości posagu. Dopiero później wyszło na jaw, że powodem tragedii był spór o flagę. Ojciec z córką trafili do więzienia.
źródło:
Tajny Detektyw : ilustrowany tygodnik kryminalno-sądowy. R. 3, 1933 nr 23 (125) (4 VI)