Partner: Logo FacetXL.pl

Na wstępie swojego reportażu dziennikarz podkreślił, że zwiedzanie tego więzienia należy bez wątpienia do najciekawszych wypraw dziennikarskich. Tu, za kratkami – jak pisał - znajdują się od wielu lat sprawcy najgłośniejszych procesów, przeważnie z terenu Małopolski i Śląska.

„Najdogodniej dojeżdża się tu autem – czytamy. - Wcale niezłą drogą dojeżdżamy do małego miasteczka, o walących się ruderach, gdzie widok auta wzbudza sensację wśród mieszkańców”.

Dziennikarza po swoim „królestwie” oprowadzał komisarz Józef Lachowicz przybyły tu ze Świętego Krzyża.

Za czasów austriackich więzienie w Wiśniczu było niewielkie. Za jego murami mogło przebywać 270 więźniów.

„W roku 1924 przeniesiony został na emeryturę dawny kierownik więzienia Kallaus, a miejsce jego zajął obecny naczelnik, nadkomisarz Śledziewski i odtąd zaczęła się rozbudowa więzienia” – dowiadujemy się z dalszej części tekstu.

Po rozbudowie zakładu, więźniowie mogli pracować w więziennych warsztatach tkackich, krawieckich, stolarskich i ślusarskich. Na miejscu działał też młyn i tartak. Z czasem więzienie w Wiśniczu posiadało również własną cegielnię, fermę trzody, królików, a nawet plantację morwy.

Na początku 1934 roku osadzonych było tu 720 więźniów. Prawie połowa z nich usłyszała wyroki od 10 do dwudziestu lat pobytu za kratkami. Wielu z nich to recydywiści. Nie było tu pojedynczych cel. Najmniejsze były przeznaczone dla trzech osadzonych, ale były także takie, gdzie mieściło się 30 osób.

Dziennikarza zainteresował fakt, że więżniowie nie trzymają ubrań w celi.

„Naprzeciwko drzwi do cel są wieszaki, na których więźniowie na noc wieszają ubranie,

przechowywane na korytarzu. Jest to jeden ze środków ostrożności wobec więźniów. Może się zdarzyć, że w nocy któryś, zdobytym pilnikiem przełamie kraty, ale wówczas nie będzie mógł uciekać w samej bieliźnie”.

Zakład w Wiśniczu – jak czytamy – kładł duży nacisk na resocjalizację osadzonych tu więźniów. Każde dobre sprawowanie było nagradzane, a więzień mógł otrzymywać coraz to nowe przywileje z przedterminowym zwolnieniem włącznie. Co miesiąc – według określonego systemu – każdy otrzymywał plusy i minusy za zachowanie. Przewaga tych pierwszych decydowała o jego hierarchii i statusie u więziennych władz.

Dziennikarz „Tajnego detektywa” spotkał się z niektórymi osadzonymi. Oto jego relacja:

„Przy wejściu do celi rzuca nam się w oczy znajoma postać rosłego chłopa, którego twarz okrągła, o dobrotliwym uśmiechu, nie przypomina niczem zbrodniarza. Okazuje się, że to Maciej Paluch, rolnik z pod Krakowa z głośnego swego czasu procesu, skazany za żonobójstwo na 12 lat więzienia”

Żona Palucha, słynna wówczas „Piękna Zośka“ była znaną wśród malarzy krakowskich

modelką. Paluch uznany został winnym tego, że podejrzewając żonę o zdradę z malarzami, którym pozowała, z zazdrości porąbał ją siekierą, a zwłoki rzucił do rzeki.

Paluch nigdy nie czuł się winny. W więzieniu jednak – co zauważył dziennikarz – zaszła w nim „ciekawa” zmiana, jak to określił. Otóż skazany napisał list do prezydenta o ułaskawienia. Czym argumentował swoją prośbę? Uważał, że częściowo winę ponosi też jego żona, bo to ona „poszła po śliskiej drodze, niszcząc całe jego życie”.

Prezydent nie skorzystał z prawa łaski. Paluch pozostał za kratkami, ale wciąż walczył o ułaskawienie, twierdząc, że jest niewinny.

„Paluch opłakuje swój los i swoją tragedję chłopską – pisze autor reportażu. - Może między nitkami wiruje, niekiedy obraz „pięknej Zośki“, która głęboko ukrywaną tajemnicę Palucha zabrała ze sobą do grobu”.

W warsztacie tkackim dziennikarz zetknął się z innym mordercą – porucznikiem Mieczysławem Kochankiem. On także w przypływie zazdrości zamordował swoją żonę. Posłużył się nożem i siekierą.

„W więzieniu Kochanek trzyma się odosobniony od innych. Jest skryty, ponury i milczący, wolę ma silną i panuje nad sobą” – czytamy.

W tej samej celi przebywał kolejny zabójca. To 41-letni Konstanty Langner z Zawiercia. On również miał na sumieniu śmierć swojej żony. I on również nie przyznał się nigdy do winy. Twierdził, że to nie on zabił, ale miał pecha, bo nie miał alibi.

Te trzy historie wzbudziły litość i zrozumienie u dziennikarza:

„Ci ludzie, których sumienie obciążone jest ciężkiemi zbrodniami, to jednak nie przestępcy recydywiści, którymi by kierowały niskie pobudki, chęć zysku. W ich duszach panowały niegdyś wielkie burze, które uczyniły krzywdę wielką. Odczuwali miłość, zazdrość i krzywdę wielką. Dla tych ludzi kara moralna jest cięższą od fizycznych”

Za kratami więzienia w Wiśniczu przebywał także Józef Ryszka, który – jak czytamy w relacji – cudem uniknął przed laty kary śmierci. Ryszka był niebezpiecznym bandytą, skazanym za kilkanaście napadów rabunkowych i zabójstwa. Wyrok mógł być tylko jeden – szubienica.

A jemu się jednak udało tego uniknąć. Wszystko przez zagmatwane przepisy prawne. Było to tak: najpierw sąd oddalił kasację od wyroku. Ryszka odwołała się o łaskę do prezydenta. Ten z tego prawa nie skorzystał. Zanim jednak wyrok się uprawomocnił, jeden z urzędników więziennych dopatrzył się w aktach, że skazaniec ma do odbycia jeszcze trzy dni aresztu. Był to wyrok sądu wojskowego, który nigdy nie został wykonany. Nadgorliwy urzędnik – zgodnie z prawem - postanowił ten wyrok wykonać. Wsadził skazańca do celi.

W tym właśnie czasie do więzienia przybył prokurator w celu wykonania wyroku śmierci. Wszystko już było formalnie przygotowane, kiedy wyszło na jaw, że skazaniec odbywa inną karę – trzy dni aresztu na twardym łożu. Wywołało to ogromną konsternację. W myśl bowiem obowiązującej wówczas procedury austriackiej, kary śmierci nie wolno było zaostrzać żadną inną karą dodatkową.

Egzekucję wstrzymano, a sprawą zajął się sąd apelacyjny w Krakowie. W rezultacie karę śmierci zamieniony mu na 20 lat więzienia.

„Połowę tej kary Ryszka już odbył – kończy autor – Obecnie jest majstrem w zakładzie tkackim, dobrze wygląda i z zadowoleniem opowiada, jak to drobna kara 3 dni aresztu uratowała mu życie, gdy jego los wydawał się być zupełnie już przesądzony.

 


Źródło:

Tajny Detektyw. R. 4, 1934 nr 1 (1 I)

Tagi:

wiśnicz,  wiezienie,  kara smierci, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz