Partner: Logo FacetXL.pl

Langenweddingen to mała, spokojna miejscowość położna 12 kilometrów od Magdeburga. Przebiega tędy linia kolejowa Magdeburg-Thale. 6 lipca 1967 r., tuż po godz. 8 mieszkający najbliżej przejazdu kolejowego usłyszeli ogromny huk, a po chwili głośny wybuch. To eksplodowała benzyna. Wybuch był tak potężny, że uszkodził pobliskie budynki oraz stację kolejową oddaloną o kilkaset metrów od przejazdu. Zegar na stacji zatrzymał się na godz. 8.06.

Pierwsi, którzy przybiegli na miejsce zastali przerażający widok. Ogień nie pozwalał podejść zbyt blisko. Parzył. Wśród płomieni można było po chwili ujrzeć ciężarówkę-cysternę, która zderzyła się pociągiem.

Jeden ze świadków powiedział później, że wśród rozbitych wagonów zauważył mężczyznę, który nie bacząc na płomienie, wynosił rannych pasażerów z rozbitego wagonu. Były to głównie dzieci. Jak się okazało później, był to jeden z nauczycieli. Udało mu się uratować dwanaścioro z nich. Pociągiem podróżowało ich o wiele więcej. Były to dzieciaki, które jechały na wakacje w góry Harzu. Dla 44 z nich była to ostatnia podróż. Większość z nich zginęła na miejscu. Nie miały szans na przeżycie.


Temperatura w płonących wagonach wynosiła ponad 1000 st. C. Strażacy, którzy przyjechali na miejsce po pół godzinie od tragedii byli bezradni

 


Nie dosyć, że w pobliskich hydrantach brakowało wody (musieli ją czerpać z pobliskiego stawu), to nie mieli wystarczającej liczby ochronnych, ognioodpornych ubrań. Mogli jedynie bezradnie patrzeć na skutki wypadku. Woda, którą używali do gaszenia, zamieniała się od razu w obłok pary.

Oficjalna liczba ofiar śmiertelnych wynosi 94, a katastrofa jest uważana za najpoważniejszy wypadek w powojennej historii kolei w Niemczech Wschodnich. Był to również najtragiczniejszy wypadek kolejowy w Niemczech po wojnie aż do katastrofy pociągu w Eschede w 1998 r., a także jeden z najbardziej katastrofalnych wypadków z udziałem towarów niebezpiecznych w historii Niemiec.

Wschodnioniemieckie media - podobnie jak w tamtych latach wszystkie w państwach komunistycznych - niezwykle oszczędnie informowały o tej tragedii.

 


A przyczyna, która doprowadziła do takiej tragedii była niezwykle banalna

 


Obok przejazdu, przy torach była poprowadzona linia telefoniczna. Od kilku dni w NRD panowały wówczas upały. Przewody wskutek wysokiej temperatury rozciągnęły się na tyle, że szlaban o nie zaczepiał.

Tak też było feralnego poranka. Dróżnik próbował bezskutecznie zamknąć szlabany. Raz za razem otwierał i zamykał, chcąc je opuścić. Czas naglił. Przerażony zauważył z jednej strony nadjeżdżający autobus z przyczepą. Zdołał go zatrzymać machając czerwoną chorągiewką. Jednak nie zrobił rzeczy najważniejszej - nie zmienił sygnału dla nadjeżdżającego pociągu relacji Magdeburg – Thale, na pokładzie którego znajdowało się około 540 pasażerów.

Dlaczego tego nie zrobił? Powód jest równie banalny jak szlabany uwięzione w kablach telefonicznych. Wysoki żywopłot zasłaniał widok na północną stronę przejazdu. Gdyby był niższy, to dróżnik z całą pewnością zauważyłby, że zbliża się do niego cysterna jadąca do fabryki gumy w Ballenstedt.

 


A jej kierowca widząc podniesione szlabany, dodał tylko gazu

 


Maszynista zauważył cysternę, kiedy był 30 metrów od przejazdu. O wiele za blisko, żeby cokolwiek zrobić. Pociąg jadący z prędkością ok. 85 km/h uderzył w cysternę prawym bokiem. Doszło do rozerwania zbiornika, w którym znajdowało się 15 tysięcy litrów paliwa. Benzyna rozlała się do środka wagonów. Doszło do eksplozji.

"Nigdy w życiu nie zapomnę takiej eksplozji, tak strasznej eksplozji. Szyby były rozbite, a dziecko obok mnie z trudem łapało powietrze. Potem upadłam, wszystko potoczyło się bardzo szybko, a dzieci krzyczały: „To wojna, to wojna!” - tak wspominała też tragedię Jutta Hamann, jedno z dzieci. W wypadku straciła dwie siostry. Miała poważne poparzenia twarzy i rąk.

Pożar zniszczył również główny dworzec kolejowy i kilka budynków gospodarczych. Rannych dowozili do szpitala w Magdeburgu przypadkowi kierowcy, którzy akurat przejeżdżali w tym miejscu.

"Te obrazy na zaimprowizowanym oddziale intensywnej terapii pozostają z tobą do końca życia - wspominał jeden z lekarzy. - Szczególnie wśród dzieci, niektóre z nich miały poparzone twarze, a właściwie wszystkie ręce, bo wszystkie próbowały się jakoś oswobodzić. A potem wciąż powracające zmartwione pytania: „Co się ze mną stanie, czy wyzdrowieję...?” Nie zapomina się o tym przez całe życie".

 


Maszynista w chwili zderzenia został wyrzucony z parowozu na zewnątrz. Zmarł. Zginął także kierowca cysterny

 


Jak się potem okazało, tuż przed wypadkiem, sytuację próbował jeszcze ratować maszynista pociągu, który stał na stacji w Langenweddigen. Zauważył, że szlabany są podniesione. Przez specjalne urządzenie zainstalowane w swoim parowozie uruchomił sygnał alarmowy. Załoga pociągu pasażerskiego nie usłyszała go jednak.

Niektórzy z uczestników akcji ratunkowej zakwestionowali oficjalne liczby zgonów i oszacowali liczbę ofiar na nawet 140. Wśród wymienionych ofiar był też ten nauczyciel, który uratował życie dwunastu uczniom, ale został poważnie poparzony i zmarł później w szpitalu.

 

Pogrzeb ofiar wypadku

11 lipca 1967 r. w Magdeburgu odbył się pogrzeb ofiar. Tam też znajduje się pomnik upamiętniający ofiary wypadku kolejowego. Jedynie jedna z ofiar, dziewczynka spoczęła w swojej rodzinnej miejscowości - w Langenweddingen.

W dzień pogrzebu zarządzono żałobę narodową. Na czas nabożeństwa żałobnego wstrzymano komunikację miejską w Magdeburgu. Cały ceremoniał pogrzebowy odbył się z honorami państwowymi zwykle zarezerwowanymi dla wysoko postawionych polityków. Przy każdej trumnie stał żołnierz pełniący wartę.

Dróżnik i jego przełożony zostali skazani na pięć lat więzienia. Nauczyciel, który ratował dzieci, poświęcając swoje życie, został pośmiertnie odznaczony Orderem Zasługi Ojczyzny, a szkoła, w której pracował nosi do dzisiaj jego imię. Zniszczony budynek stacji Langenweddingen został później rozebrany i zastąpiony nowym budynkiem.

Sześć miesięcy po wypadku w NRD uchwalono nowe „przepisy dotyczące transportu towarów niebezpiecznych” – znacznie wydłużono godziny zamykania szlabanów oraz nakazano autobusom i przewoźnikom towarów niebezpiecznych zatrzymywać się przed przekroczeniem torów, nawet gdy szlabany były otwarte .

 

 

 

Źródło:

 


https://mx-schroeder.medium.com/fatal-misinterpretation-the-1967-langenweddingen-level-crossing-inferno-49fc6a77664d

 


https://www.mdr.de/geschichte/ddr/wirtschaft/verkehr/zugunglueck-langenweddingen-100.html

 

 

 

 

Tagi:

kolej,  pociąg,  katastrofa, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz