Autorem i pierwszym redaktorem tej popularnej audycji był Aleksander Tarnawski. To on był pomysłodawcą również tak znanych programów jak "Lato z Radiem" i "Cztery pory roku". W stanie wojennym wyjechał do Niemiec. Tam zmarł.
Jedną z pięciu osób, które - jako dziennikarze - pracowały przy pierwszych "Sygnałach dnia" był m.in. Tadeusz Sznuk. Był w tym programie przez 28 lat.
- To była wówczas nowość. Mieliśmy zrobić coś niby w modzie starego radia, bo na żywo, ale równocześnie coś nowoczesnego. Audycję, o czym teraz w zasadzie już może nie pamiętamy, która zbierała sygnały z terenu całej Polski. Wtedy Polskie Radio Warszawa to było również piętnaście regionalnych rozgłośni, które tworzyły jeden organizm. Każdego dnia mieliśmy wiele relacji z rozmaitych zdarzeń w wielu regionach Polski - mówił w jubileuszowej audycji. - Kiedy "Sygnały dnia" powstawały, to była straszliwa zbieranina ludzi różnych zawodów. To był archeolog śródziemnomorski, inżynier, filozof i nauczyciel angielskiego z liceum - wspominał Tadeusz Sznuk, z wykształcenia inżynier elektronik. - Ale wszyscy nazywaliśmy się "Sygnałami dnia".
Zanim jednak "Sygnały dnia" stały się audycją prowadzoną na żywo, początkowo była odtwarzana z taśmy magnetofonowej
Jak wspominał Sławomir Szof, jeden z prowadzących, chodziło m.in. o cenzurę.
- Baliśmy się, że ktoś coś "chlapnie" niepoprawnie politycznego na antenie - wspominał w jednym z radiowych wywiadów. Podkreślał jednocześnie, że twórca audycji, Andrzej Tarnawski miał tylko jedną wadę - nie lubił kobiet na antenie, stąd też "Sygnały dnia" prowadzili głównie sami mężczyźni.
Zaprzecza temu Tadeusz Sznuk, który przekonywał, że wśród pierwszych prowadzących audycję była chociażby Jadwiga Paprocka, ulubiona dziennikarka szefa programu.
- Wtedy to była inna Polska, inne radio, ale ci sami słuchacze - wspominał Tadeusz Sznuk. - Ta audycja była dla Polaków, którzy akurat szykowali się rano do pracy i nie chcieli już o świcie wysłuchiwać oficjalnych, sztywnych wiadomości. My im to dawaliśmy. Stąd też czytaliśmy listy, które przychodziły od naszych słuchaczy. To było coś innego.
Aleksander Tarnawski często uczył swoich dziennikarzy, że "ludzie nie są głupie" i to, co usłyszą, czy przeczytają w oficjalnych komunikatach nie zawsze do nich trafia i nie zawsze w to uwierzą.
"Radio nie ma być przemową, a rozmową" - te słowa twórcy "Sygnałów dnia" zapamiętał Tadeusz Sznuk.
W pierwszych, debiutanckich "Sygnałach dnia" było m.in. o wizycie brytyjskiego premiera w Bonn, uroczystościach kopernikowskich w Sztokholmie, początkach żeglugi w Bydgoszczy i alarmie lawinowym w Tatrach.
Mieczysław Smugarzewski odpowiadał w programie za codzienne, poranne wiadomości. Tak opowiadał o swojej pracy:
" Bierze się taką dużą rolkę papieru, na której jest tekst z teleksu i przerzuca się; tego jest metrów bieżących tak około trzystu, czterystu - to zależy od dnia. Jak się tak wszystko przerzuci, to ręce są już dokumentnie czarne od kalki na dalekopisie. Wtedy patrzy się na zegar. Aha - za trzy minuty wiadomości, wstaje się od stołu i szybko biegnie. Dwadzieścia dwa schodki w dół, kilkaset metrów korytarza, ostry zakręt, znów dwadzieścia dwa schodki w górę, ostry zakręt, studio, siada się i wiadomości. W ten sposób skręciłem sobie nogę (...)
Program od samego początku cieszył się dużą słuchalnością
Dwa lata po swoim debiucie, czas trwania audycji wydłużono do dwóch godzin. Zaczynał się o 6 rano. Niektórzy z dziennikarzy nie ukrywali, że zdarzało im się pomylić aktualną godzinę, którą podawali na antenie. "Skoro wczoraj spałem trzy godziny, przedwczoraj cztery, a teraz osiem, to mam prawo być dziś zaspany" - tak żartował Lesław Nowak.
- Pamiętam, że zawsze słuchałam tej audycji przed wyjściem do pracy - wspomina Anna Dąbrowska z Zamościa. - Towarzyszyła mi przez wiele lat. Nie była to taka sztywna audycja. Wiadomości były podawana w bardzo przystępnej formie. Przyjemnie się tego słuchało.
Na "Sygnałach dniach" wychował się Marek Skowronek, wieloletni dziennikarz Radia Lublin, obecnie redaktor naczelny Akademickiego Radia Centrum Lublin:
- To było zupełnie inne dziennikarstwo niż dzisiaj - mówi. - Przede wszystkim prowadzący. To była ekstraklasa. Dziennikarze, którzy po pierwsze, używali poprawnej, pięknej polszczyzny, a po drugie, dbali o kulturę antenową. Nie przerywali swoim rozmówcom, tak jak to obserwują często dzisiaj i potrafili uważnie słuchać swoich rozmówców.
W styczniu 1978 program ponownie wydłużono, tym razem do 5 godzin (od godziny 4 do 9).
Po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku, audycję zdjęto z anteny
Powróciła w styczniu 1982 roku, ale pod zmienioną nazwą - „Poranne sygnały”, nadając na falach średnich. Na fale długie powróciła 1 lipca 1983 roku.
„Sygnałami dnia” kierowali kolejno: wspomniany już Aleksander Tarnawski, Sławomir Szof, Lesław Nowak, Antoni Mielniczuk, Jerzy Tomaszewski, Krzysztof Grzesiowski, Paweł Kwieciński i Wiesław Molak.
Prowadzącymi byli m. in. Tadeusz Sznuk, Sławomir Szof, Andrzej Jaroszewski, Andrzej Matul, Lesław Nowak, Krzysztof Grzesiowski, Wiesław Molak, Zygmunt Chajzer, Roman Czejarek, Jakub Urlich, Andrzej Klewiado, Kacper Kaliszewski, Krzysztof Kaczmarczyk i Juliusz Głuski, Zuzanna Dąbrowska, Dorota Gawryluk.
Od samego początku "Sygnały dnia" były nadawane z Warszawy. Zdarzało się jednak, że dziennikarze witali się ze słuchaczami będąc np. pod ziemią w kopalni lub na statku.
Twórcy tego programu starali się urozmaicić audycję ciekawymi pomysłami
To m. in. poszukiwanie dziecka, które urodziło się podczas trwania audycji. I udało się.
Dwa tygodnie po urodzinach, 14 stycznia 1976 roku dziennikarze odwiedzili małego Mariuszka.
- Praktycznie zaraz po moich narodzinach u rodziców pojawiła się ekipa z radia w celu przeprowadzenia wywiadu - wspominał niedawno na antenie radia 48-letni dziś pan Mariusz. -Moja mama po tak ciężkim porodzie, który przeżyła ze mną stwierdziła, że nie jest w stanie rozmawiać. Z tego co wiem, panowie bardzo nalegali, żeby jednak skontaktować się z mamą. Udało im się dopiero przy drugiej wizycie u moich rodziców w domu i wtedy już sobie dłużej porozmawiali.
Radiowcy zostawili też rodzicom "pamiątkę" - mieszkaniową książeczkę PKO z wkładem 1 tys. zł.
Było to także audycja, w której pozwalano sobie nawet na opowiadanie dowcipów. Autorem jednego z nich był m.in. Jerzy Rosołowski, znany lektor, który też współpracował z "Sygnałami dnia". To on zacytował list pewnego mleczarza do matki: "Mamo, w tym wojsko to jest fajnie. Można spać do piątej rano".
Obecnie "Sygnały Dnia" są emitowane od poniedziałku do piątku w godz. od 6 do 9.
Źródło:
https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/3127603,Karolina-Ro%C5%BCej-w-Sygna%C5%82ach-dnia-jeste%C5%9Bmy-po-to-by-zrobi%C4%87-dzie%C5%84-s%C5%82uchaczom
https://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/w;piatek;10-tysieczne;wydanie;sygnalow;dnia,234,0,155882.html