Tą tragedią - dziesięć lat po zakończeniu wojny - żyła cała Polska. Wszyscy mieli nadzieję, że bohaterska nauczycielka przeżyje. Niestety, oparzenia były tak rozległe, że 47-letnia nauczycielka przegrała walkę o życie.
Tak jej pobyt w szpitalu relacjonował lektor Polskiej Kroniki Filmowej (PKF1955/09):
(...) Przez dziesięć dni do Instytutu Hematologii w Warszawie przychodziły delegacje dzieci i młodzieży szkolnej, by dowiedzieć się o stan zdrowia bohaterskiej nauczycielki Ludwiki Wawrzyńskiej. (...) Dzieci ze szkoły na Młynarskiej, gdzie prowadziła świetlicę, z najgłębszym dziecięcym niepokojem czekają na wiadomości o zdrowiu swojej najukochańszej wychowawczyni. Przynoszą tutaj swoje dary, oddają listy. Mimo najlepszej opieki trudno powiedzieć, czy przeżyje, czy wyjdzie kiedyś do nas z tego korytarza nasza pani. (...)
Medycyna była jednak bezradna
Mimo zastosowania najlepszych ówczesnych metod leczenia, jakimi dysponował instytut przy ul. Chocimskiej 5 na Mokotowie, 18 lutego Ludwika Wawrzyńska zmarła.
Była rodowita warszawianką, pochodziła z niezamożnbej rodziny. Wychowała się na Kujawach, a maturę uzyskała w Toruniu. Już jako dziecko marzyła, żeby kiedyś zostać nauczycielką. Rodzice widzieli ją jednak jako farmaceutkę i za ich namową takie też studia podjęła. Szybko jednak doszła do wniosku, że nie jest to jej wymarzony kierunek i przeniosła się na Wydział Filologiczny Uniwersytetu Warszawskiego. Studiowała polonistykę. Po roku studiów, nie miała pieniędzy na kontynuowanie nauki i zrezygnowała z nauki. Przez cały ten czas dorabiała też w aptece.
W czasie wojny uczyła młodzież na tajnych kompletach. Kilka lat później, kiedy wojna się skończyła, spełniła marzenia z dzieciństwa. Skończyła szkołę pedagogiczną i w rubryce zawód mogła wreszcie wpisać "nauczycielka".
Niestety, po kilku latach intensywnej pracy nabawiła się choroby gardła i musiała zrezygnować z pracy w tym zawodzie. Nie chciała jednak tracić kontaktu z dziećmi i młodzieżą. Ukończyła kurs kierownika świetlicy i znalazła pracę w SP nr 10 TPD w Warszawie przy ul. Młynarskiej. Nie sądziła, że to będzie jej ostatnie miejsce pracy.
8 lutego 1955 roku, jak zwykle szykowała się do pracy. Mieszkała w baraku służącym za hotel „Metrobudowy” przy ul. Włościańskiej 52 w Warszawie. Nagle usłyszała krzyki, że w jednym z mieszkań wybuchł pożar. Było zamknięte na kłódkę.
Ktoś zaalarmował, że znajduje się tam czwórka małych dzieci, a ich mama wyszła
Ludwika Wawrzyńska usłyszała krzyki i płacz dzieci zza drzwi. Nie zwlekała ani sekundy. Rozbiła zamknięte drzwi siekierą i wyniosła z pomieszczenia dwoje dzieci: sześciomiesięczną Anię i jej dwuletniego brata Rysia. Następnie wróciła i ocaliła ich trzyletnią siostrę Elę, później Marka. Też trzylatka. Kiedy wróciła do płonącego mieszkania po raz kolejny, wtedy zawalił się strop. Z obrażeniami i poparzeniami III stopnia została przewieziona do szpitala. Jest stan od samego początku był bardzo ciężki, a lekarze robili wszystko, żeby uratować jej życie. Niestety, przegrali.
W pożarze zginęła też matka uratowanych dzieci. Kiedy wróciła do domu, nie wiedziała, że jej maluchy są już bezpieczne.
Nikt jej nie zdołał powstrzymać, kiedy rzuciła się do płonącego mieszkania. Sądziła, że w środku są jej dzieci. Spaliła się żywcem
Media niemal codziennie informowały o stanie zdrowia dzielnej nauczycielki. Do szpitala napływały listy z całego kraju. Ostatnia wiadomość - o jej śmierci - poruszyła wszystkich.
Ludwika Wawrzyńska została pochowana na Powązkach w Warszawie (kwatera C17-5-1). Na jej nagrobku widnieje napis: „Ludwika Antonina z Koralewskich Wawrzyńska ur. 1908 zm. 1955. Nauczycielka Szkoły T.P.D. nr 10. Wzór szlachetności, bohaterstwa i patriotyzmu, oddała życie ratując dzieci z pożaru, odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Cześć Jej pamięci”.
Za swój czyn została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Na jej cześć powstały wiersze, m.in. Wisławy Szymborskiej ("Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej") i Leopolda Staffa ("Uratowała z ognia dzieci czworo")
Jej imię nadano kilku szkołom, oraz ulicom m.in. na stołecznym Żoliborzu, w Kielcach i w Zabrzu.
Nauczycielkę uwieczniono również na dwóch polskich znaczkach pocztowych z 1956 roku.
W ciągu pięciu lat od śmierci Ludwiki Wawrzyńskiej zmodyfikowano w Polsce przepisy budowlane. Znacznie ograniczono używania w konstrukcji budynków materiałów łatwopalnych. W kodeksie karnym pojawił się też zapis o zakazie pozostawiania małych dzieci bez opieki w warunkach, w których mogą spowodować powstanie pożaru.
Wisława Szymborska
Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej
„A ty dokąd,
tam już tylko dym i płomień!
- Tam jest czworo cudzych dzieci,
idę po nie!
Więc, jak to,
jak odwyknąć nagle
od siebie?
od porządku dni i nocy?
od przyszłorocznych śniegów?
od rumieńca jabłek?
od żalu za miłością,
której nigdy dosyć?
Nie żegnająca, nie żegnana
na pomoc dzieciom biegnie sama,
patrzcie, wynosi je w ramionach,
zapada w ogień po kolana,
łunę w szalonych włosach ma.
A chciała kupić
bilet,
wyjechać na krótko,
napisać list,
okno otworzyć po burzy,
wydeptać ścieżkę w lesie,
nadziwić się mrówkom,
zobaczyć jak od wiatru
jezioro się mruży.
Minuta ciszy po umarłych
czasem do późnej nocy trwa.
Jestem naocznym świadkiem
lotu chmur i ptaków,
słyszę, jak trawa rośnie
i umiem ją nazwać,
odczytałam miliony
drukowanych znaków,
wodziłam teleskopem
po dziwacznych gwiazdach,
tylko nikt mnie dotychczas
nie wzywał na pomoc
i jeśli pożałuję
liścia, sukni, wiersza -
Tyle wiemy o sobie
ile nas sprawdzono.
Mówię to wam
ze swego nieznanego serca.”
Źródło:
https://35mm.online/vod/kroniki/polska-kronika-filmowa-55-09
https://spwitoszow.edupage.org/about/?subpage=3
https://www.ppoz.pl/roznosci/index/Ludwika-Wawrzynska/idn:1055