Partner: Logo FacetXL.pl

"Na kopalni „Heinitz” pod Bytomiem zdarzyła się eksplozya pyłu węglowego, skutkiem czego powstał ogień – tak na pierwszej stronie 2 lutego 1923 r. donosił wydawany w Bytomiu „Katolik codzienny” opisując katastrofę, która dwa dni wcześniej (31 stycznia) wydarzyła się w podziemnych wyrobiskach "Heinitzgrube".

Do tragedii doszło na porannej zmianie. Pod ziemią - w zagrożonych pokładach - pracowało wówczas 500-600 górników. Połowa z tych, którzy zaczęli poranną szychtę znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Akcja ratownicza rozpoczęła się dopiero kilka godzin po wybuchu.

Zarząd kopalni „Heinitz“ wydał po południu - w dniu katastrofy - następujący komunikat: "Prace koło wydobycia ofiar katastrofy prowadzi się bez przerwy. Liczba nieżywych wynosi 112. W lazarecie knapszaftowym umieszczono licznych chorych, z których 102 przyszło tak dalece do siebie, że można było ich odesłać do domu. W opiece lekarskiej jest 38 osób, pozatem brak 29 robotników. Dziś po południu znaleziono pewnego młodocianego robotnika, który jeszcze był przy życiu. Z tego należałoby wnioskować, że pewna liczba niewydobytych dotychczas górników prawdopodobnie jeszcze żyje. Pogłoski, jakoby w kopalni znajdowały się ofiary, odcięte od świata, są bezpodstawne. O przyczynie wybuchu dotychczas nie stwierdzono nic pewnego.(...)

 


Rozmiar tragedii przytłaczał. Do północy wydobyto z kopalni 117 zwłok

 


Wśród ofiar było również czterech ratowników. Do dwudziestu czterech nie można się było dostać. Korytarze były zasypane węglem. Dotarcie do nich mogło trwać nawet kilkanaście dni. Wiele osób, które wydobyto na powierzchnię było ciężko rannych. Kilku górników zmarło już na górze - głównie z powodu ciężkich oparzeń.

(...) W piątek po południu zjechała do kopalni komisya śledcza, prowadzona przez radcę ministeryalnego wyższego radcę górniczego Hatzielda - czytamy w ówczesnych mediach. - Komisya ta stwierdziła, że nieszczęście powstało na pokładzie „Marya Waleska“. Przyczyną nieszczęścia jest prawdopodobnie wybuch miału węglowego, powstały przy robotach strzelniczych. Na razie nie można dotrzeć do miejsca katastrofy, gdyż dojścia są zawalone a nadto stwierdzono, że cały pokład jest napełniony niebezpiecznym tlenkiem węglowym. Regularna praca w kopalni „Heinitz“ zostanie podjęta dziś (w sobotę). Ze wszystkich stron płyną składki na pozostałych po ofiarach nieszczęścia. Prezes regencyi opolskiej przekazał na żywność milion marek, powiat bytomski zarządził, aby wydano każdej rodzinie 20 funtów mąki. Miasto Bytom ofiarowało pół miliona marek, gmina Rozbark (1. rata) 20 tysięcy marek. Pozatem utworzył się komitet z naczelnym prezydentem Bittą na czele, który wzywa do składkowania. Również administracye gazet przyjmują składki. Nadto przekazali na pozostałych po ofiarach: prezydent Rzeszy Ebert 2 miliony, prezydent ministrów pruskich Braun także 2 miliony marek. (...)

(...) Wobec wielkiej liczby sierot i żon, płaczących swych ojców i mężów, prasa polska na Śląsku należącym do Niemiec, odezwała się ze szczególnym apelem do społeczeństwa polskiego z prośbą o wydajną pomoc – pisał z kolei wydawany w Poznaniu „Przewodnik Katolicki”, który poświęcił tragedii w Bytomiu kilkustronicowy fotoreportaż.

 


Ówczesne media oraz rodziny nie miały wątpliwości - za tragedię w kopalni obarczały władze kopalni:

 


(...) "Winę za nieszczęście na kopalni „Heinitz”, którego ofiarą padło 145 górników, ponosi prawie wyłącznie zarząd kopalni - pisał "Górnoślązak". - Wybuch był tak gwałtowny i okropny w skutkach, ponieważ nie zastosowano oraz nie przestrzegano wszystkich przepisów bezpieczeństwa. Nasamprzód należy stwierdzić, że nie przeprowadzano, choć to jest koniecznem zraszania pyłu węglowego. W księdze objazdowej (Zechenbuch) od roku 1913 nie zapisywano nazwisk ludzi, którzy byli przeznaczeni do zraszania. Z tego wynika, że kopalnia nie utrzymywała ludzi wyłącznie do skraplania pyłu węglowego, choć było to jej obowiązkiem. Wprawdzie jest na kopalni pewien 62-letni inwalida, który rzekomo miał obowiązek zraszania; czynił to atoli tylko na wyraźne życzenie starszego górnika. W miejscu, w którem zdarzyło się nieszczęście nie był od 3 miesięcy. Pozatem ratownictwo nie dopisało zupełnie. Nieszczęście zdarzyło się około godz. 7 1/2 rano. Tymczasem o godz. 10 przed południem zawiadowca kopalni nie wiedział jeszcze zupełnie dokładnie co się w kopalni dzieje, ponieważ z kopalnią nie ma połączenia telefonicznego. Dopiero o godz. 10 zawiadowca zjechał do kopalni, a pogotowie ratunkowe stało całe dwie godziny bezczynnie przy szybie, czekając na jego wyjazd. (...)

 


Według gazety duże zastrzeżenia budził również stan instalacji wentylacyjnej na kopalni, która nie odpowiadała ówczesnym przepisom

 


Pogrzeb ofiar tragedii na kopalni „Heinitz“ odbył się 4 lutego 1923 r. Tak pisał o nim dziennikarz "Górnoślązaka":

(...) Był to pochód, jakiego Bytom dotychczas nie widział. Na 25 samochodach ciężarowych wieziono trumny z nieboszczykami (…) W pochodzie zauważyliśmy 14 księży (z Bytomia, Rozbarku, Piekar, Brzezin, Dąbrówki, Łagiewnik), przedstawicieli władz (…) dalej liczne deputacye stowarzyszeń zawodowych i innych z 64 sztandarami i 11 kapelami muzycznemi oraz niezliczoną rzeszę ludu nie tylko z bliższa lecz i z dalsza. Wśród deputacyi kopalń byli także górnicy z kopalń polskich z własnemi kapelami (…) Ulice, któremi pochód przechodził, były przepełnione niezliczonymi tłumami widzów

Na pogrzeb przyjechał m.in. niemiecki minister handlu oraz konsul generalny Rzeczypospolitej Polskiej, a dzień później nabożeństwo żałobne w kościele Mariackim odprawił przybyły do Bytomia biskup wrocławski, kardynał Adolf Bertram.

Kilka dni później w Piekarach Śląskich odbył się pogrzeb dwudziestu pozostałych ofiar.

Pojedyńczych górników pochowano także w Karbiu, Chechle i Radzionkowie.

O tragedii sprzed 100 lat przypomina m.in. wystawiony w 1925 roku pomnik na rozbarskim cmentarzu. Wyryte są na nim 122 nazwiska - ofiar tragedii.

Kopalni juz nie ma. Działała do 2004 roku. Tu, gdzie była, znajduje się dziś m.in. jedno z najnowocześniejszych centrum wspinaczkowych w Europie. Warto podkreślić, że jednym z najciekawszych obiektów po byłej KWK „Rozbark” jest cechownia, we wnętrzu której Kazimierz Kutz kręcił jedną ze scen z filmu „Sól ziemi czarnej”.

 


 

Źródło:

 


https://www.slazag.pl/mija-100-lat-od-najwiekszej-tragedii-w-dziejach-gornoslaskiego-gornictwa

 


https://sbc.org.pl/dlibra/publication/176733/edition/166331

 


https://sbc.org.pl/dlibra/publication//176717/edition/166316?&ref=desc

 


„Górnoślązak” 1923, nr 27 [z 4 II], s. 1.

 


„Górnoślązak” 1923, nr 53

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi:

kopalnia,  katastrofa, 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz